Zdrada stanu czy konieczność

Zdrada stanu czy konieczność

Na marginesie aktu oskarżenia gen. Jaruzelskiego za stan wojenny

Prof. Andrzej Romanowski słusznie wyraża niepewność, czy sąd wydając wyrok w sprawie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, oskarżonego o wprowadzenie stanu wojennego („Gazeta Wyborcza” z 8 lipca br.), zrezygnuje z bezwzględnej kary pozbawienia wolności. Zarzut oskarżenia brzmi bowiem surowo („kierowanie zorganizowaną grupą, mającą na celu popełnienie przestępstwa”) i zagrożony jest karą do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Prawdą jest, że z różnych stron zapewnia się, że w tym procesie idzie nie o zemstę polityczną, lecz o zapewnienie sprawiedliwości.
Gen. Czesław Kiszczak, powiada się, skazany został niedawno z warunkowym zawieszeniem kary. Jednak nim zapadnie prawomocny werdykt, zdarzyć się może wszystko, zwłaszcza że silne uczucia w tej sprawie wcale nie wygasły i od czasu do czasu dochodzą do głosu. Również statystyka niezmiennie informuje, że równie wielu obywateli akceptuje stan wojenny, co potępia jego wprowadzenie.
Nigdy w Polsce przedwojennej nie stawiano przed sądem odpowiedzialnych za użycie broni przeciw demonstrującym niezadowolenie tłumom. A było takich wydarzeń w kraju niemało (np. w Poznaniu w 1920 r., w Krakowie w 1923 r. i 1935 r.), nie mówiąc już o ofiarach przewrotu majowego w 1926 r.
Zwraca uwagę powściągliwość informowania o zasadniczych problemach prawnych, które nasuwa szybko zbliżający się proces gen. Jaruzelskiego i współoskarżonych z WRON. Czyżby zawstydzała kruchość tego aktu oskarżenia?
Tymczasem w środowisku prawniczym kipi od jurydycznych dyskusji i sporów. Skąd te różnice zdań? Nie jest znany szerokiemu ogółowi fakt, że konstytucja PRL upoważniała Radę Państwa (art. 33) do wprowadzenia stanu wojennego, jeżeli względy obronności z bezpieczeństwa to uzasadniały. Dekrety o stanie wojennym były więc wykorzystaniem tego właśnie uprawnienia. Jednakże równocześnie ustawa ta stanowiła, że dekrety wydawać wolno tylko między sesjami Sejmu. Tymczasem w grudniu 1981 r. Sejm procedował pełną parą. Tu jednak także pora na kolejną wątpliwość. Sejmowe obrady nad prawem stanu wojennego uczyniłyby jawnym jego treść, a to pozbawiało władzę atutu zaskoczenia i przewagi. Stan wojenny tracił wówczas swój sens i wartość, słyszymy z kół obrończych członków WRON i Rady Państwa. Pierwsza składała się z wojskowych najwyższych rangą, druga z reprezentantów ówczesnych kręgów politycznych (głównie partii). Gdy tym pierwszym grozi nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności, drudzy odpowiadać mają tylko za przekroczenie swych urzędowych kompetencji. Tymczasem wszyscy oni odpowiadają w istocie za to samo: przekroczenie swych uprawnień. Faktem oczywiście pozostaje, że właściwe, nieformalne tylko rozstrzygnięcie należało do WRON. Uchwała Rady Państwa to był tylko parawan. Jednakże kwalifikacja prawna poczynań WRON (tj. udział w przestępczym związku) czyni z całej poddanej WRON armii uczestnika tego porozumienia. Jest to niebezpieczna pokrętność jurydyczna i tak też będzie przyjęta.
Przed dziesięciu laty Sejm podjął decyzję o niewnoszeniu aktu oskarżenia przed Trybunał Stanu wobec osób odpowiedzialnych za stan wojenny. W roku bieżącym oskarżenie to wróciło rykoszetem przed sąd powszechny. Czy nie nastąpiło tu pogwałcenie powagi rzeczy osądzonej? Przecież układy helsińskie z 1976 r. i europejska konwencja praw człowieka zakazują wracać do przypadków zakończonych uniewinnieniem. Rzecz jednak w tym, że postępowanie sejmowe zakończone w 1996 r. miało na celu egzekwowanie odpowiedzialności konstytucyjnej, politycznej, a nie karnej.
Nie znaczy to jednak, że na nadchodzącym procesie autorów stanu wojennego nie zabrzmi czysto, przekonująco i donośnie głos nieodżałowanej pamięci prof. Krystyny Kerstenowej. Powołana wówczas przez Sejm jako ekspert powiedziała ona: „Jaka komisja, jaki Sejm mógłby wymierzyć karę proporcjonalną do winy zaniechania, którą wzięliby na siebie, gdyby stanu wojennego nie wprowadzili, a interwencja nastąpiła?”. To jest główne pytanie, na które sąd będzie musiał odpowiedzieć.

Wydanie: 2008, 32/2008

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy