Dziesięć przestróg

Dziesięć przestróg

Jeżeli SLD nie odważy się porzucić dotychczasowej polityki społeczno-gospodarczej, to… Książka „Człowiek – Rynek – Sprawiedliwość” ze skromnym podtytułem „Szkice” ma 11 autorów. Dziewięciu napisało owe szkice, dziesiątym jest Leszek Miller, autor słowa wstępnego. O jedenastym natomiast powiem pod koniec. To autor tajemniczy, ale ważny. Właściwie zagajenie dyskusji nad książką znajduje się w jej tekście. Miller w słowie wstępnym zachęcił do czytania i przekonywująco, choć zwięźle, wyjaśnił, że jest to książka bardzo na czasie. Krzysztof Teodor Toeplitz w eseju zatytułowanym „Wprowadzenie” wyręczył przyszłych recenzentów, gdyż scharakteryzował myśl przewodnią dzieła, a także usytuował zawarte w książce rozważania w panoramie ideowego dyskursu, jaki się toczy w Polsce od schyłku PRL do dziś, a obecnie dostał nowego wigoru nie tylko w związku z kampanią wyborczą, lecz przede wszystkim zapaścią, jaka dotknęła – nie za sprawą przecież krasnoludków – finanse publiczne, struktury socjalne, a także esencję naszego państwa. Teraz pokrótce o treści książki. Prof. Janusz Reykowski rozważa psychologiczną hipotezę skuteczności wolnego rynku i jego efektywności. Robi to tak przekonywująco i logicznie, że po dziesięciu stronach lektury jesteśmy bliscy przekonania, że nic lepszego człowiek nie wymyślił i nie wymyśli, a Balcerowiczowi należą się z urzędu pomniki we wszystkich miastach i gminach jak niegdyś rzymskim cesarzom. Niestety, autor w końcowej części wywodu, nieco mniej wylewnie, ale też przekonywująco scharakteryzował mankamenty wolnego rynku, jego ograniczenia i defekty. Nie odrzucił opcji wolnorynkowej, ale zarysował preferencje innej strategii, którą nazwał kooperatywną i, co więcej, odwołując się do Johna Locke’a, nie wykluczył jej zwycięstwa w przyszłości. Dał nawet nadzieję, że nie trzeba będzie na to czekać aż 100 lat. U prof. Leszka Nowaka zafrapowały mnie dwie idee. Po pierwsze, bardzo przekonywująca obrona wartości poznawczych marksowskiego materializmu historycznego, choć zmodernizowanego i poprawionego. Jego moc wyjaśniająca okazuje się nieporównanie wyższa niż liberalizmu. Lepiej tłumaczy wiele zjawisk społecznych na przestrzeni dziejów, podczas gdy liberalizm z trudem radzi sobie z eksplanacją obecnego momentu, który bezpodstawnie usiłuje absolutyzować. I po drugie, współcześni polscy liberałowie z obozu posolidarnościowego dopuścili się uzurpacji w obszarze teorii i praktyki. Kierując się zwulgaryzowanym ekonomizmem, oszukańczo przeprowadzili zmianę ustroju, nie pytając o to obywateli oraz podjęli „odgórną”, administracyjną budowę kapitalizmu, choć z natury rzeczy ustrój ten powstał spontanicznie. Uzyskali w praktyce potworka, kapitalizm zdegenerowany. Tadeusz Kowalik odbrązawia balcerowiczowski mit, że budujemy w Polsce jedynie rozsądny, jedynie możliwy i jedynie normalny system społeczno-ekonomiczny. Rozważa różnice między anglosaskim modelem gospodarki rynkowej, a tym, jaki sformował się w ciągu dziesięcioleci w Niemczech oraz Skandynawii. Dowodzi wyższości tego ostatniego w płaszczyźnie socjalnej przede wszystkim, a także ekonomicznej. Polska zatem – według niego – obierając kurs wylansowany w strefie anglosaskiej, została sprowadzona na manowce. Według Mieczysława F. Rakowskiego, Polska źle wykorzystuje obecną wyjątkową, korzystną i rzadką geopolityczną szansę, jaka powstała po rozpadzie ZSRR. Zachowała korzyści położenia i kształtu terytorialnego z układu pojałtańskiego, a zyskała suwerenność i „pomostowe” możliwości między Wschodem i Zachodem dzięki nowemu układowi. Brak koherentnej polityki zagranicznej szanse te marnuje. Przede wszystkim na Wschodzie, ale także na Zachodzie. Wizja Polski w pojałtańskiej Europie – pisze MFR – i w epoce globalizacji jest, jak dotąd, pozbawiona wyraźnie zarysowanych konturów. W tekście najmłodszego, powiedziałbym nawet znacznie młodszego od reszty autorów, Stefana Zgliczyńskiego, jak na wiek przystało, rozbrzmiewają echa nadciągającej burzy, wielkich ruchów i manifestacji antyglobalizacyjnych, które sprawiają, że najpotężniejszym liderom politycznym współczesności coraz trudniej znaleźć na tej planecie miejsce, gdzie mogliby spokojnie pobiesiadować, chyba że na lotniskowcu atomowym wśród oceanu lub w środku obozu wojskowo-policyjnego w jakiejś casa praetoria. Zaczyna się ten tekst od bardzo uczonego wywodu o naturze sprawiedliwości, a kończy deklaracją wiary w sukces zbiorowego wysiłku przeciw „neoliberalnej” globalizacji. Sympatyzując z tą wiarą i tym zapałem, nie jestem pewien, czy uczucia te podzieli obecny SLD, uładzony i układny wobec NATO i USA. Jednak z buntu młodych zazwyczaj rodzi się coś nowego i wartościowego. Trzy teksty różnią się od pozostałych. Dotyczą nie tyle problemów ogólnych, diagnozy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 36/2001

Kategorie: Opinie