Symptomy przerwanej miłości

Symptomy przerwanej miłości

Jątrzące się pęknięcie

Dziennikarzy z prawej strony niemieckiej sceny politycznej często oburzają rodacy, którzy wykazują się empatią wobec Putina i próbują np. uzasadnić aneksję Krymu. – Oni twierdzą, że Zachód i Unia są winni agresji Putina. Trzeba mieć niezwykle giętki kręgosłup, aby wypisywać takie brednie. Zdumiewające, że podobnych Russlandversteher jest coraz więcej, wlatują na łamy gazet jak muchy wiosną przez okno kuchenne – piekli się Volker Zastrow, komentator „FAZ”. Kłopot w tym, że w jego publicystycznym kuflu jest więcej piany niż piwa.

A jednak Zastrow trafnie zauważył, że przybywa Niemców, którzy zaczynają powątpiewać w słuszność ochłodzenia stosunków z Rosją. Chodzi im jednak nie tyle o imperialne zapędy Putina, ile o niszczące niemiecką gospodarkę sankcje. W ciekawym tekście Piotra Jendroszczyka w „Rzeczpospolitej” z 28 kwietnia czytamy, że już 69% Niemców opowiada się za zniesieniem restrykcji wobec Rosji. Niemieccy biznesmeni od dłuższego czasu apelują o ich poluzowanie. – Wszystkim nam potrzebny jest pokój, biznes potrzebuje pokoju – powtarza Eckhard Cordes, prezes zarządu Bilfinger SE i były szef Komisji Wschodniej Gospodarki Niemieckiej. Cordes uporczywie opowiada się za podjęciem dyskusji o zakończeniu sankcji. Według niego obroty handlowe UE z Rosją spadły w ubiegłym roku o 17 mld euro. – Same Niemcy odnotowały 8,5 mld euro strat, ucierpiała na tym także Ukraina, po co to wszystko? Rząd rosyjski w ostatnich miesiącach wielokrotnie wysyłał sygnały przygaszania konfliktu, a Bruksela bezrefleksyjnie przedłuża sankcje. Naszym unijnym przywódcom brakuje odwagi – grzmi niemiecki biznesmen. Zwieńczeniem trwonienia szans były jego zdaniem grudniowe rozmowy trójstronne dotyczące handlowej części umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE. Wśród zwolenników zniesienia sankcji są głównie Niemcy, największy na Zachodzie partner Rosji, ale nie tylko one wyłamują się z topniejących szeregów antyrosyjskiej krucjaty.

Obustronne sankcje mogą przynieść skutki odwrotne do zamierzonych. Niszczą nie tylko relacje gospodarcze, lecz także poczucie przynależności Rosjan do Europy. Długofalowe restrykcje sprawiają, że liberalne pozycje w Rosji są duszone w zarodku. Putina wspierają dziś rosyjscy biznesmeni, którzy podczas jego ostatniej kampanii najzacieklej go krytykowali. Nie mieli innego wyjścia, musieli schować się za Kremlem, co niweczy budowane mozolnie zalążki demokracji. Straty ponosi też Europa, słusznie obawiająca się rosyjskiej reorientacji na Wschód. Zresztą nie tylko jej. Wylewający się z amerykańskich mediów ocean obelg pod adresem Putina nie jest w stanie przykryć tego, że USA coraz częściej omijają sankcje, które same ustanawiają (pisaliśmy o tym w PRZEGLĄDZIE nr 34/2015).

Często też zapominamy, że zatwierdzony w Mińsku plan pokojowy obliguje Kijów do przeprowadzenia zasadniczych reform, przy czym trudno dostrzec w tej kwestii jakiekolwiek postępy. Czyżby ocieplenie stosunków na linii Bruksela-Moskwa nie leżało także w interesie samej Ukrainy? Myli się bowiem ten, kto twierdzi, że handel z UE zrekompensuje straty, które przyszło ponieść Ukrainie na skutek ochłodzenia relacji z Rosją. – W 2015 r. Ukraina zarobiła na eksporcie do Niemiec zaledwie 50 mln euro, to wzrost o 3%. Przez następne lata handel z Unią nie naprawi szkód, które wyrządziły zatargi z Moskwą – twierdzi Wolfgang Büchele, który zastąpił niedawno Cordesa w zarządzie Komisji Wschodniej (reprezentującej ponad 200 firm prowadzących handel z Europą Wschodnią). – Można przypuszczać, że po tak dobitnie wyrażonym wyroku, jakim jest przedłużenie sankcji, ukraińsko-rosyjskie stosunki jeszcze bardziej się zaognią – dodaje.

Zrozumiał to Frank-Walter Steinmeier, który nawołuje, by Bruksela uwzględniła w ramach negocjacji trójstronnych możliwości współpracy z Euroazjatycką Unią Gospodarczą. Ale bez wsparcia komisarzy postulaty szefa niemieckiej dyplomacji nie odniosą skutku. Tymczasem dalsza normalizacja (choćby gospodarcza) jest pożądana, nawet jeśli zachodnie media nakręcają antyrosyjskie emocje do granic histerii. W innym wypadku wywołana konfliktem na Ukrainie niepewność zagranicznych inwestorów w Europie Wschodniej wzrośnie, a pęknięcie na naszym kontynencie znowu zacznie się jątrzyć. Zagoić się może dopiero wtedy, gdy Ukraina będzie miała dostęp zarówno do europejskiego, jak i rosyjskiego rynku. Na tym układzie wygrają wszyscy.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 20/2016, 2016

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy