Rdzenna ludność, uchodźcy, nikab
Długa kampania wyborcza obfitowała w zwroty akcji, pojawiały się w niej też różne tematy. Włączyła się w nią nawet Mrs. Universe Ashley Callingbull Burnham, pochodząca z indiańskiego plemienia Enoch Cree. Wezwała ona rdzennych mieszkańców Kanady do udziału w głosowaniu i sprzeciwu wobec premiera Stephena Harpera, za którego rządów, jej zdaniem, społeczności te zostały wyraźnie zmarginalizowane. „Rozpaczliwie potrzebujemy nowego premiera. Walczmy o swoje prawa”, napisała na Twitterze.
W stosunku do rdzennych mieszkańców Harper stosował bardzo radykalną politykę, próbując m.in. ograniczyć ich prawa do ziemi czy wprowadzić kontrowersyjną reformę szkolnictwa dla ludów tubylczych. W proteście przeciw naruszaniu ich praw osoby należące do Pierwszych Narodów Kanady, na czele z czterema kobietami, zainicjowały ruch społeczny Idle No More, który sprzeciwiał się spychaniu Indian, Eskimosów, Aleutów i ludności mieszanej na margines kanadyjskiego społeczeństwa. Aktywistki i aktywiści walczyli przeciwko nierówności społecznej oraz niszczeniu środowiska naturalnego.
Podobnie jak w Europie elementem kampanii była dyskusja o uchodźcach. Konserwatyści deklarowali, że do 2018 r. sprowadzą 11,3 tys. Syryjczyków. Do tej pory przybyło ich zaledwie 2,5 tys. Dodatkowo Stephen Harper zobowiązał się, że Kanada przyjmie kolejne 10 tys. syryjskich i irackich uchodźców. Liberałowie planują sprowadzenie 25 tys. osób z Syrii do 1 stycznia 2016 r. (przeznaczając na ten cel 250 mln dol.), a Nowa Partia Demokratyczna chciała w razie wygranej osiedlić w kraju 46 tys. Syryjczyków w ciągu czterech lat (w samej partii pojawiały się głosy, że liczbę tę należy co najmniej podwoić).
Trzy główne partie kłóciły się również o kanadyjską misję wojskową w Syrii i Iraku, od 2014 r. pomagającą w walce z Państwem Islamskim. Konserwatyści są jej wielkimi zwolennikami, argumentując, że pozwala ona walczyć z przyczynami kryzysu uchodźczego. Liberałowie i socjaldemokraci sprzeciwiają się jej – ci pierwsi uważają, że misję wojskową powinno się zastąpić szkoleniem sił lokalnych oraz pomocą humanitarną, a drudzy są za jej natychmiastowym zakończeniem. „Kanada jest wolnym krajem, mamy swoją własną politykę zagraniczną i zakończymy nasz udział w misji wojskowej w Syrii i Iraku”, twierdził lider tej partii Thomas Mulcair.
Innym tematem, który rozpalił kanadyjską debatę publiczną przed wyborami, była kwestia noszenia chust przez kobiety wyznające islam. W 2011 r. konserwatyści wprowadzili obowiązek odsłaniania twarzy podczas uroczystości nadawania obywatelstwa. Prawo to zaskarżyła pochodząca z Pakistanu Zunera Ishak, wygrywając w sądzie pierwszej instancji, a potem w sądzie apelacyjnym. Rządząca centroprawica postanowiła jednak walczyć o utrzymanie tego przepisu w Sądzie Najwyższym.
Przenosząc to na grunt polityczny, w obronie prawa kobiet do wyboru stroju (w tym również muzułmańskiej chusty) stanęli socjaldemokraci (w znacznie bardziej umiarkowany sposób także liberałowie), po przeciwnej stronie barykady mając konserwatystów i frankofońskich separatystów. Podczas francuskojęzycznej debaty Mulcair musiał odpierać ostre ataki Harpera, że zajmując takie stanowisko, nie szanuje równości kobiet i mężczyzn.
Co zmienią liberałowie
Kanadyjską lewicę cieszy odsunięcie Harpera od władzy, ale nastroje, jakie budzi nowy rząd, nie są hurraoptymistyczne.
– Liberałowie nie są przywiązani do odwrócenia cięć w spółce pocztowej Canada Post, dość niejednoznacznie brzmią ich deklaracje w sprawie uchylenia antyzwiązkowych ustaw C-377 i C-525. Mimo że w programie uwzględniają kwestię zmian klimatu, wciąż opowiadają się za budową rurociągów Energy East i Keystone XL. Ponadto na poziomie federalnym opowiadają się przeciwko wprowadzeniu stawki minimalnej 15 dol. za godzinę – wylicza Eve, aktywistka jednej z organizacji radykalnej lewicy.
– Kanadę czeka zdecydowana zmiana na lepsze – rząd Harpera był pod wieloma względami najgorszy od pokoleń – ale wyborcy lewicowi są bardzo rozczarowani słabym wynikiem wyborczym NDP, który nie rokuje pozytywnych zmian na polu walki z pogłębiającymi się nierównościami. Rząd Trudeau np. prawie na pewno ratyfikuje niesławną umowę o wolnym handlu, TTIP – mówi PRZEGLĄDOWI Michał Błażejczyk, Polak mieszkający w Kanadzie, sam będący wyborcą socjaldemokratów. – Justin nie jest tytanem intelektu, brakuje mu jednoznacznie określonego kręgosłupa ideologicznego i poparł wiele fatalnych projektów legislacyjnych proponowanych przez konserwatystów, ale jest niezwykle popularny – dodaje. To, czy liberalny premier realnie zmieni coś w kanadyjskim życiu politycznym, pozostaje kwestią otwartą.
Foto: APEASTNEWS
nie przesadzajmy zadna nadzieja. wybieralismy miedzy facetem ktory nie zauwazal braku Busza w Bialym Domu, Robin Hoodem i pieknisiem bez doswiadczenia. wybralismy ostatniego ktory natychmiast zostal najseksowniejszym premierem swiata. przynajmniej w czyms jest najlepszy.