Wokół konfliktu syryjskiego światowe mocarstwa i kraje arabskie rozgrywają własne interesy W ostatnich miesiącach dyktatura Baszara al-Asada poniosła dotkliwe straty, żeby wspomnieć tylko o lipcowym zamachu terrorystycznym na kluczowe postacie reżimu, do którego doszło w stolicy kraju. Zginęli m.in. szwagier dyktatora i były zastępca szefa sztabu, Assef Szawkat, jak również minister obrony narodowej Dawud Radżiha. Ranny został minister spraw wewnętrznych Mohammad esz-Szaar.Gdy dodamy fakt, że kilku ważnych funkcjonariuszy państwowych zdezerterowało, okaże się, że dyktatura Baszara broni się ostatkami sił. Jedną z najbardziej spektakularnych dezercji było opuszczenie szeregów reżimu przez Manata Tlasa, oficera syryjskiej armii i bliskiego współpracownika prezydenta. Decyzja Tlasa może świadczyć o tym, że syryjscy oficerowie tracą wiarę w możliwość przetrwania dyktatury i, chcąc uniknąć sprawiedliwości, szukają dla siebie miejsca w postautorytarnej Syrii. Konflikt międzynarodowy Ambasada Polski w Damaszku, od lutego br. reprezentująca nie tylko polskie, ale i amerykańskie interesy, została ewakuowana. Czy to oznacza, że nasze MSZ spodziewa się eskalacji wojny domowej, która pochłonęła już ponad19 tys. ofiar? Od jakiegoś czasu syryjskie powstanie określa się mianem wojny domowej, w której po jednej stronie stoją setki tysięcy żołnierzy i uzbrojonych bojowników wiernych Baszarowi, a po drugiej partyzanci podlegli Syryjskiej Radzie Narodowej (głównie z Wolnej Armii Syrii). Najprawdopodobniej pomagają im dżihadyści z Al-Kaidy.Konflikt w Syrii podzielił społeczność międzynarodową, szczególnie mocarstwa, które nie są w stanie wypracować wspólnego stanowiska na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zachód od miesięcy próbuje przekonać Rosję i Chiny do zaakceptowania rezolucji potępiającej rządy Baszara. Nieskutecznie. Tymczasem nikt nie chce działać bez mandatu ONZ. Arabia Saudyjska oraz inne kraje arabskie (skupione w Lidze Państw Arabskich) wysyłały własne misje obserwacyjne, ale nie przyniosło to rezultatów. Podobnie było z misją Kofiego Annana, który próbował być mediatorem.Konflikt nie jest symetryczny, ale po stronie rebeliantów z miesiąca na miesiąc przybywa ochotników. W obecnej fazie walki toczą się głównie w okolicach Damaszku i Aleppo. Trzon powstańczej armii stanowią dezerterzy z regularnego wojska, którzy nie chcieli strzelać do cywilów. Dziś strzelają do kolegów po fachu. Plotki głoszą, że są dozbrajani i szkoleni przez siły zewnętrzne – Amerykanów, Turków i Saudyjczyków. Podobnie jak Baszar, który może liczyć na wsparcie irańskie, rosyjskie oraz chińskie. Bilans zysków i strat Oprócz Al-Kaidy, wobec której władze każdego nieislamistycznego państwa są wrogie, obóz przeciwników syryjskiego reżimu stanowią państwa zachodnie, Arabia Saudyjska oraz Turcja.Dekadę po rozpoczęciu inwazji irackiej – do której doszło bez zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ – Stany Zjednoczone dalekie są od podejmowania samodzielnych decyzji o interwencji zbrojnej. Szczególnie w kraju, w którym wciąż dają o sobie znać stare podziały zimnowojenne. Co więcej, cały wątły porządek regionalny opierał się do tej pory na stabilnych rządach w Damaszku. Choć George W. Bush zaliczał reżim Baszara do osi zła, to chyba nawet jemu nie przyszło do głowy atakowanie go.Nie ma co się łudzić, że dziś jest inaczej. Nikt nie chce atakować Baszara (i on o tym wie), aczkolwiek jedno jest pewne – porządek oparty na stabilnych arabskich autorytaryzmach przestał istnieć. Wyłania się nowy regionalny ład. Jaki? Jeszcze nie wiadomo, dlatego Amerykanie i Europejczycy wspierają dziś rewolucjonistów, choć – poza ciepłym słowem – nie wydaje się, aby mogli im wiele zaoferować, przynajmniej oficjalnie. Podobnie jak władze krajów arabskich i Turcji, których skuteczność w rozwiązywaniu bliskowschodnich kryzysów jest nikła. Sama Ankara chce spokoju na południu, gdzie i tak ma problem z Kurdami. Początkowo nie chciała się angażować, ale ostatecznie nie miała wyjścia.Istnieje jeszcze inna wersja wydarzeń, wedle której przeciwnicy syryjskiego reżimu po cichu wspierają powstańców. O ile Turcja jawnie pomaga w rozwiązywaniu problemu uchodźców, jak również daje schronienie Syryjskiej Radzie Narodowej, o tyle Waszyngton oraz Rijad prawdopodobnie dozbrajają powstańców. Tak uważa m.in. Eric Schmitt z „The New York Times”, który stwierdził, że „niewielka liczba oficerów CIA prowadzi na terytorium południowej Turcji tajne działania, pomagając amerykańskim sojusznikom decydować o tym, którzy syryjscy bojownicy walczący przy granicy turecko-syryjskiej dostaną broń do walki z reżimem”. Chodzi im głównie o to, aby broń nie znalazła się w rękach Al-Kaidy.Jednocześnie Waszyngton zaprzecza, jakoby bezpośrednio wspierał rebeliantów. Rząd Baracka
Tagi:
Michał Lipa