Szczyt 170 państw

Szczyt 170 państw

Gigantyczna konferencja w Johannesburgu może tylko spowolnić degradację planety To z pewnością największa konferencja w historii ONZ, zapewne także w dziejach świata. W dniach 26.08-4.09 br. w Johannesburgu obradować będzie od 40 do 50 tys. delegatów ze 174 państw, obserwowanych przez 10 tys. dziennikarzy. Bezpieczeństwo zapewni im 27 tys. policjantów. Organizatorzy spodziewają się przyjazdu 106 szefów państw i rządów, z których każdy będzie miał 10 minut na przemówienie. Koszty tej gigantycznej imprezy (łącznie z wieloma konferencjami towarzyszącymi) oceniane są na 55 mln dol., ale przecież stawka jest ogromna – ocalenie planety Ziemia, bezlitośnie niszczonej przez ponad 6 mld ludzi. Cynicy twierdzą jednak, że spaliny z samolotów i luksusowych limuzyn, którymi rozjeżdżać się będą uczestnicy ekologicznego szczytu, spowodują w środowisku więcej szkód, niż będzie korzyści ze wszystkich podjętych w Johannesburgu postanowień. Organizatorzy przezornie zamierzają zainstalować „barometr śmieciowy”, mający codziennie wskazywać rzeszom delegatów, ile odpadków właśnie wyprodukowali. Główna konferencja, w której weźmie udział około 5 tys. uczestników, nosi oficjalną nazwę Światowy Szczyt na rzecz Zrównoważonego Rozwoju (World Summit on Sustainable Development), ale potocznie mówi się o drugim Szczycie Ziemi czy też o konferencji Rio+10. W Johannesburgu ma bowiem zostać przedstawiony bilans osiągnięć pierwszego Szczytu Ziemi, zorganizowanego w Rio de Janeiro przed 10 laty. Bilans ten – zdaniem wielu ekologów, ale także ekspertów Narodów Zjednoczonych – jest opłakany. Wielkie spotkanie w Rio wywołało w 1992 r. ogromny entuzjazm. Organizatorzy wierzyli, że po zakończeniu zimnej wojny możni tego świata poświęcą energię i pieniądze na zwalczanie chorób i nędzy oraz na zapewnienie krajom Trzeciego Świata warunków rozwoju z jednoczesnym uwzględnieniem potrzeb środowiska. Z pompą przyjęto konwencje o ochronie klimatu i biologicznej różnorodności planety, jak również bardzo ogólny plan działań na XXI stulecie, zwany Agenda 21, który miały realizować kraje i organizacje samorządowe we własnym zakresie, w myśl zasady: „Myśleć globalnie, działać lokalnie”. To, co stało się później, tak podsumowuje Klaus Töpfer, jeden z architektów szczytu w Rio, obecnie szef UNEP, urzędu ochrony środowiska ONZ: „Nie mogliśmy sobie wyobrazić, że później ktoś będzie miał na tyle zuchwałości, iż powie: „No pięknie, podpisaliśmy umowy, ale postanowień nie będziemy wykonywać”. Dobre konwencje z Rio de Janeiro przeważnie pozostały na papierze, ponieważ nikt nie zadbał o stworzenie systemu kontroli czy organów wykonawczych. Światowi potentaci zamiast zwalczać nędzę i ratować zagrożone lasy, postawili na globalizację, na wolny handel, swobodny przepływ towarów i kapitału. Ale globalizacja nie przyniosła mieszkańcom krajów ubogich, w których mieszka co najmniej trzy czwarte populacji planety, znaczących korzyści, wręcz przeciwnie. Przepaść między biednymi a bogatymi pogłębia się. Czy brazylijski rolnik niemający czym wykarmić dzieci nie wyrąbie kolejnego kawałka tropikalnego lasu? „Najpierw się wzbogaćmy, a potem będziemy sprzątać”, głosi popularne w Kenii przysłowie. Niemiecki tygodnik „Die Zeit”, daleki od „lewicowej” demagogii, napisał: „W latach 90. w Ameryce Łacińskiej wzrost gospodarczy był wyraźnie słabszy od średniej lat poprzednich. W wielu regionach Europy Wschodniej dochód na jednego mieszkańca był niższy na końcu dekady niż na jej początku. Nawet w kraju bardziej ekonomicznie skutecznym jak Polska zasięg biedy jest obecnie większy niż za czasów komunistycznego rządu”. Nie można zaprzeczyć, że szczyt w Rio przyniósł serię sukcesów – około 64 tys. gmin w 18 krajach realizuje program Agenda 21. Zwłaszcza w Europie wzrosła świadomość ekologiczna. Władze Wielkiej Brytanii czy Niemiec nie szczędzą pieniędzy na budowę „ścieżek dla żab” pod autostradami bądź na recykling odpadów. W Santa Fe powstały osiedla wykorzystujące energię solarną, w Zurychu instalacje „ekologicznego” przetwarzania starych samochodów. Liczba osób, które muszą przeżyć dzień najwyżej za jednego dolara, spadła z 1,3 do 1,2 mld (głównie dzięki osiągnięciom gospodarczym Indii i Chin, uzyskanym bynajmniej nie według liberalnych recept). Sukcesy te mają wszakże charakter punktowy. W skali globalnej od czasów Rio stan planety uległ drastycznemu pogorszeniu. * Od czasu Szczytu Ziemi w Rio emisje dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych wzrosły o 9%. Jedna piąta tego wzrostu przypada na Stany Zjednoczone.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 34/2002

Kategorie: Świat