Szkoła z „Górą Grosza”

Szkoła z „Górą Grosza”

Każdy uczeń maleńkiej szkoły w Tuszkowach pod Kościerzyną zebrał dla rodzinnych domów dziecka ponad 140 zł Wioska jest maleńka, ukryta wśród lasów, z dwoma jeziorami w centrum, trzecim na obrzeżach. Wąską szosą wśród wzgórz od czasu do czasu przemyka pojedynczy samochód, gdzieś daleko terkocze traktor. Na szkolnym parapecie wygrzewa się w jesiennym słońcu puchaty, biały kociak. Pod koniec października tego roku maleńkie Tuszkowy pod Kościerzyną stały się sławne na całą Polskę. W miejscowej szkole, liczącej zaledwie 34 uczniów, wręczono nagrodę za wygranie szóstej edycji ogólnopolskiej akcji „Góra Grosza”. Placówka ta okazała się najlepsza z 12 tys. szkół w Polsce, każdy jej wychowanek – wrzucając do skarbonki od 1 gr do 5 zł – zebrał ponad 140 zł dla dzieci z rodzinnych domów dziecka. W sumie uzbierano 4772,66 zł. Sukces ten jeszcze bardziej zintegrował lokalną społeczność w walce o utrzymanie placówki. – Kiedy pierwszy raz usłyszeliśmy w radiu informację o wygranej, całe Tuszkowy stanęły na nogi. Rozdzwoniły się telefony, nie mogliśmy nadążyć z ich odbieraniem – wspomina dyrektorka Cecylia Kropidłowska. – Dzwonili podekscytowani rodzice, dziadkowie, dawni wychowankowie. Każdy chciał wiedzieć, czy to prawda, każdy chciał cieszyć się z nami i nam pogratulować. Ze zbierania jagód, kieszonkowego i… tacy Asia, Agnieszka, Wiktoria, Karolina, Marek i Patryk – dzieciaki z łączonych klas 1-3 – też są przejęte. Przekrzykują się nawzajem, aby opowiedzieć, jak to było z tym zbieraniem. – Ja trochę zarobiłem na jagodach – mówi Patryk. Wiktoria Kozikowska, rezolutna blondyneczka, przyznaje, że odkładała z kieszonkowego: – Na miesiąc dostaję 12 zł, ale miesięcy jest dużo… – tłumaczy. Asi Błaszkowskiej trochę mama dawała, trochę tata, resztę dokładała ze swoich. Starsze dzieci weszły w komitywę z księdzem proboszczem i od niego dostawały groszaki z niedzielnej tacy, wspierała je także miejscowa firma produkująca obrazy. Dziewczyny przygotowywały również bożonarodzeniowe i wielkanocne kiermasze, podczas których sprzedawały własnoręcznie wykonane kartki świąteczne i przepiękne szopki lepione z gipsu. Krysia Prabucka i Andżelika Stobba ułożyły nawet piosenkę o tej akcji: – My rodziców mamy, chętnie grosik damy, tak myśli cała szkoła, więc każdy rozgląda się dookoła. Makulatura, butelki, puszki, kieszonkowe, może tata też coś dla nas schował… – śpiewają całe dumne. – Już zaplanowaliśmy, na co wydamy te 15 tys. nagrody – mówi dyrektorka. – Kupimy dwa nowe komputery, nowe rolety i sfinansujemy wyjazdy dzieci na basen. Dzieciaki wprost nie mogą się doczekać zwłaszcza wyjazdu na basen do Chojnic. Mają też inne marzenia: Kamil chciałby popłynąć największym statkiem świata, Magda – przepłynąć Wisłą całą Polskę, Krysia i Ania chciałyby wybrać się do innego kraju albo chociaż zwiedzić Kraków i Warszawę. Jednak ich marzenia mogą poczekać, najpierw trzeba pomóc innym. W szkole trwa kolejna, siódma już edycja „Góry Grosza”. Granatowe skarbonki poustawiane w klasach zapełniane są monetami. Agnieszka obiecuje przynieść makulaturę, Andżelika i Krysia z szóstej klasy szykują się do kolejnego świątecznego kiermaszu. – Nie chodzi nam o to, aby znów wygrać, po prostu zbierzemy tyle, ile damy radę. Mój wujek wychowuje trójkę dzieci z domu dziecka, więc wiem, jak to jest – podkreśla Andżelika. Mały Marek długo grzebie po kieszonkach, w końcu wysupłuje z nich złotówkę i wrzuca do skarbonki. 187 lat tradycji i „duch” Uczniowie ze szkoły w Tuszkowach oprócz zbierania pieniędzy mogą się też poszczycić znajomością lokalnej historii. Maluchy z klas 1-3 opowiadają mi o diabelskim kamieniu, dziewczyny z klasy piątej o Szklanej Hucie, ktoś inny na tablicy ze zdjęciami pokazuje tzw. Tuszkowską Matkę – ogromną sosnę pomnik przyrody. Od nich dowiaduję się też o „duchu” straszącym w budynku starej szkoły. Podobno jest to duch pierwszego powojennego nauczyciela, który w 1946 r. popełnił tu samobójstwo, zabijając wcześniej swoją narzeczoną. Prawdziwą kopalnią wiedzy o szkole, istniejącej we wsi od 1819 r., są jednak stare kroniki, które przetrwały wojenną pożogę ukryte pod podłogą w budynku szkolnym.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 47/2006

Kategorie: Reportaż
Tagi: Helena Leman