Szkoły do odstrzału

Szkoły do odstrzału

600 szkół w kraju może przestać istnieć jeszcze w tym roku. Czy jest dla nich ratunek? Nauczyciele się martwią, dzieci smucą, rodzice protestują. W całym kraju likwidowane są kolejne szkoły. W ostatnich pięciu latach zamknięto już 3 tys. placówek, w tym roku do odstrzału będą setki kolejnych. Winne są: niż demograficzny – w tym czasie liczba uczniów zmniejszyła się o 411 tys. – i cięcia budżetowe w gminach. Często jednak oszczędności okazują się pozorne, a ich jedyny skutek to krzywda uczniów. Sześciolatek do autobusu Decyzje o radykalnych zmianach w sieci szkół powodują nieraz prawdziwą wojnę mieszkańców z samorządem. W Olszewce (gmina Lelis, powiat ostrołęcki) w piątek, 25 lutego, radni podjęli decyzję o przekształceniu szkoły podstawowej w filię placówki w oddalonej o 3 km Obierwi. Mieszkańcy dowiedzieli się o tej decyzji wieczorem, po posiedzeniu rady gminy. W poniedziałek, 28 lutego, ławki świeciły pustkami – rodzice w proteście nie puścili dzieci do szkoły. Wysłali także pismo do Urzędu Gminy w Lelisie, poza tym starali się przekonać do swoich racji kuratorium, a w kolejnych dniach protestowali pod budynkiem szkoły w asyście kamer telewizyjnych. Przekształcenie samodzielnej szkoły w filię oznaczałoby, że na miejscu uczyłyby się tylko dzieci z klas I-III, a starsze trzeba by dowozić na lekcje do Obierwi. Jak twierdzą rodzice, to rozwiązanie byłoby nieekonomiczne, a w konsekwencji musiałoby prowadzić do całkowitej likwidacji placówki w Olszewce. Rodzice, którzy brali czynny udział w budowie i utrzymaniu szkoły, byli rozgoryczeni decyzją rady, nie zdołali jednak przekonać radnych do swoich racji. Wójt Stanisław Subda tłumaczył, że „warunki, w jakich dzieci będą się uczyć, ulegną radykalnej poprawie” (choć nie wyjaśnił, z czego właściwie miałaby się wziąć ta poprawa). Na pytanie o dojazdy odpowiedział, że dzieci będą przyjeżdżały do szkoły autobusami PKS, a za bilety będzie płacić gmina. Nikt z rady gminy nie zająknął się nawet na temat bezpieczeństwa dziesięcioletnich dzieci, które w wielu krajach byłyby uznane za zbyt małe, aby samodzielnie wyjść z domu. A jeśli sprawdzą się obawy rodziców, za kilka lat autobusami musiałyby dojeżdżać już sześciolatki. Sprawy nie rozwiązują gimbusy, wprowadzone na polskie drogi po reformie oświaty w 1999 r. Szkolne autobusy miały na wzór tych z amerykańskich filmów dowozić uczniów spod domów do oddalonych szkół. Pomysł niespecjalnie się sprawdził – w gminach, w których brakuje funduszy na oświatę, tym bardziej brakuje ich na zakup i utrzymywanie drogich pojazdów. Fala likwidacji szkół przetacza się przez polskie gminy już od lat, jednak jej intensywność znacznie wzrosła w ostatnim czasie. Do tej pory dotyczyła przede wszystkim najmniejszych miejscowości. Przenoszenie uczniów do większych placówek pozwalało unikać łączenia klas i obniżania jakości edukacji. Teraz jednak coraz częściej czynniki ekonomiczne są wręcz jedynym powodem zamknięcia szkoły. Wiele placówek zamykanych jest zupełnie niespodziewanie – często mieszczą się one w budynkach, które niedawno wyremontowano. Na pytanie, dlaczego najpierw remontować szkołę, a później ją likwidować, nikt nie odpowiada. Protesty Gminy, które występują z wnioskiem o likwidację placówek w bieżącym roku szkolnym, musiały podjąć uchwały intencyjne do końca lutego. Jak podaje Ministerstwo Edukacji Narodowej, w całym kraju podjęto uchwały o likwidacji 367 szkół podstawowych z przyczyn demograficznych, finansowych albo z powodu racjonalizacji sieci szkół, a tylko 11 takich, do których nie ma już naboru. Likwidacja czeka też 42 gimnazja, 33 licea ogólnokształcące, 90 liceów profilowanych, 33 technika i 29 szkół zawodowych. W Łodzi decyzja rady miasta spowodowała bunt wśród uczniów i rodziców, ale też ostrą walkę w samej radzie. W lutym władze uchwaliły, że zamkniętych zostanie aż 19 placówek. Autora tego pomysłu, odpowiedzialnego za edukację wiceprezydenta miasta Krzysztofa Piątkowskiego, wywodzącego się z Prawa i Sprawiedliwości, do wycofania się z projektu nie skłoniła nawet opinia łódzkiego kuratora oświaty Jana Kamińskiego, który po przeanalizowaniu sytuacji sprzeciwił się zamknięciu 11 z nich. Nie wpłynęła na niego też decyzja Jarosława Kaczyńskiego, który oznajmił, że członkowie rady, którzy poparli zmiany, zostaną skreśleni z list partii. Ostatecznie o losie łódzkich szkół radni mają zadecydować w kwietniu. Tymczasem rodzice, wspierani przez ZNP i łódzki SLD,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2011, 2011

Kategorie: Kraj