Sztuka wysyłania, czyli wiatry historii

Sztuka wysyłania, czyli wiatry historii

Zżymaliśmy się nieraz na politykę kadrową PiS – że na stanowiska ambasadorów wysyłani są albo ludzie zasłużeni dla partii, i to przeważnie emeryci, albo trzydziestoparolatkowie, którzy do tych funkcji jeszcze nie dorośli. A najchętniej, zwłaszcza za ministra Raua, MSZ nikogo nie wysyłało, więc placówki miesiącami (niektóre latami) czekały na ambasadora. Kłopot w tym, że te zwyczaje przeszły na ministra Sikorskiego. Pół MSZ huczy dziś o pomysłach, w które na zdrowy rozum trudno uwierzyć… Oto ambasadorem (czy też kierownikiem placówki) w Pradze ma zostać Barbara Tuge-Erecińska. Ma ona wrócić z emerytury do MSZ i objąć placówkę w wieku 68 lat. Byłoby to zwieńczeniem jej kariery. Pracę w dyplomacji zaczynała w roku 1991, od razu jako ambasador w Szwecji. Co takiego się stało, że ówczesna władza wysłała 35-letnią dziewczynę na szefową placówki? Czym się zasłużyła ta absolwentka skandynawistyki? Barbara Tuge-Erecińska miała w swoim CV pracę w komisji zagranicznej NSZZ Solidarność, jako tłumaczka (razem z Anną Fotygą), pracowała też jako sekretarka w konsulacie Szwecji w Gdańsku, a potem, po roku 1989, działała w strukturach gdańskich liberałów i Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Po powrocie ze Sztokholmu nie dała się już oderwać od MSZ. Ambasadorowała w Danii, w Wielkiej Brytanii, na Cyprze. W międzyczasie dwukrotnie pełniła funkcję wiceministra. A teraz ma jechać na piątą placówkę, do Pragi. Tak wiatry historii ułożyły jej życie. Jeszcze wcześniej jako ambasador zadebiutowała Katarzyna Skórzyńska. Ona z kolei, rocznik 1959, w roku 1992, czyli mając 33 lata, wysłana została na placówkę do Brazylii. Wcześniej była doradcą w resorcie edukacji, specjalistką od szkół społecznych… Skąd taka kariera? Zapytany o to Władysław Bartoszewski powiedział, że zna Skórzyńską od małej dziewczynki i za nią gwarantuje. Mogło tak być, bo pracował razem z jej ojcem, Janem Zarańskim, w mikołajczykowskiej „Gazecie Ludowej” i tak ta znajomość się zaczęła. Zarański był zresztą postacią znaną i szanowaną w kręgach opozycyjnych – powstaniec warszawski, członek Klubu Inteligencji Katolickiej, doradca Solidarności; jego brat, przedwojenny dyplomata, był wieloletnim szefem rozgłośni polskiej BBC… Pięknie to wygląda, ale czy do końca tłumaczy wysyłanie amatorki do kierowania ambasadą w wielkim i ważnym państwie? Potem Skórzyńska trochę pracowała w MSZ, trochę poza resortem. Była ambasadorem w Portugalii, wiceministrem w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, kandydowała również do Sejmu z listy PO. A teraz ma jechać jako ambasador do Brukseli. Choć też jest już w wieku emerytalnym. Czy to spłacanie zobowiązań politycznych? A może platformiana ławka jest krótka, a tym spoza ławki się nie ufa? W każdym razie w ten sposób wracamy do pisowskich zwyczajów. Jeszcze na początku roku wyczyszczono Instytuty Polskie, odwołano ich dyrektorów. Specjalnie nie ma co ich żałować, przeważnie byli z pisowskiego nadania. Problem w tym, że nowych nie powołano. Lepiej, żeby nie miały szefów, niż żeby mieli nimi być ludzie niepewni? O to chodzi? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2024, 40/2024

Kategorie: Aktualne, Notes dyplomatyczny