Szydło jak „Miś”

Szydło jak „Miś”

No i masz babo placek. Wydawało się, że równie śmiesznego premiera jak Kazimierz Marcinkiewicz już nie będzie, a tu proszę. Pojechała pani premier do USA i zrobiło się śmieszniej niż w komediach Barei. Polonia zobaczyła, jak w realu wygląda dobra zmiana. A Amerykanie? Chyba już wiedzą, co jest u nas grane, bo nikt, dosłownie nikt z ważniejszych polityków i urzędników nie znalazł chwili na spotkanie z Beatą Szydło. Dobrze, że choć wizę jej dali. Po co więc pojechała? Na celebrę w sprawie klimatu przyjechali ze 140 krajów ministrowie lub wiceministrowie. A premierzy? Oprócz Szydło byli szefowie rządów Samoa, Fidżi, Burkina Faso, Andory, Barbadosu itp. Sytuację uratowali Etiopczycy, którzy zgodzili się pogadać z panią premier o kupnie traktorów Ursus. Niestety, to tylko pół sukcesu, bo polska delegacja była podobno większa niż liczba sprzedanych traktorów. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2016, 2016

Kategorie: Przebłyski