Tag "bezrobocie"

Powrót na stronę główną
Aktualne

28% pracowników w Polsce obawia się zwolnień grupowych, a co trzeci nie ma oszczędności — wyniki badania

Zwolnienia grupowe to w 2025 roku gorący temat — nie tylko pod względem skali. Według nowego badania LiveCareer Polska aż 28% pracowników obawia się utraty pracy w wyniku redukcji etatów. 36% zatrudnionych nie posiada żadnych oszczędności na trudniejsze czasy, a 64% nie ma planu awaryjnego na wypadek zwolnienia.

 

Serwis kariery LiveCareer.pl przeprowadził badanie „Zwolnienia grupowe pod lupą”, w którym zapytano 1258 Polaków o ich doświadczenia i opinie na temat masowych zwolnień. Uzyskane wyniki pokazały, że ten temat budzi wśród Polaków wiele obaw.

Okazało się m.in. że 26% pracowników w Polsce przynajmniej raz straciło pracę w wyniku zwolnień grupowych. Ich wrażenia nie są jednoznaczne — bo 37% pracowników firm, które przeprowadziły takie zwolnienia w ciągu ostatnich 5 lat, ocenia ten proces raczej dobrze, a kolejne 35% — raczej źle. W tym okresie najbardziej narażeni na zwolnienia grupowe byli pracownicy handlu oraz przemysłu i budownictwa (w tych grupach aż 30% respondentów straciło pracę w tym trybie).

Jednocześnie 21% pracujących Polaków deklaruje lekkie obawy przed zwolnieniem grupowym, a 7% bardzo się tego boi. Około 34% osób, które czują się zagrożone, potwierdziło, że ich pracodawca oficjalnie zapowiedział już takie zwolnienia. U pozostałych osób te obawy najczęściej są spowodowane przez zauważalne problemy finansowe firmy (44%) oraz zmiany w jej strukturze organizacyjnej (41%).

— Z naszego badania wynika, że gdy media poruszają temat zwolnień grupowych, aż 31% Polaków odczuwa głównie smutek. Kolejne 22% z nas czuje złość, a 21% nawet lęk. Te trudne emocje to nasza reakcja na niepewność na rynku pracy — komentuje Żaneta Spadło, ekspertka kariery LiveCareer.pl i autorka raportu. — Większość osób pracuje głównie po to, by zarobić pieniądze i w efekcie zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. A wizja nagłej utraty pracy nas tego poczucia pozbawia, zwłaszcza gdy nie mamy na to żadnego wpływu — a tak jest w przypadku zwolnień grupowych. Dlatego tak ważne jest zgromadzenie oszczędności i opracowanie planu „B” na wypadek zwolnienia. To może nam pomóc przetrwać ten trudny okres na satysfakcjonującym poziomie.

 

Niestety — aż 36% pracujących Polaków nie ma żadnych oszczędności na wypadek zwolnienia. Niewielu zatrudnionych opracowało też szczegółowy (8%) lub ogólny (28%) plan awaryjny na wypadek utraty pracy. Jednocześnie 70% badanych Polaków liczy na dodatkową pomoc ze strony państwa dla osób, które stracą pracę w wyniku redukcji etatów.

Badanie wykazało również, że:

  • zdaniem 66% Polaków odprawy, które przysługują pracownikom zwalnianym grupowo, są za niskie
  • 45% badanych pracowników ocenia swoje szanse na znalezienie nowej pracy jako średnie, 23% uważa je za niskie lub bardzo niskie, a tylko 22% — za wysokie lub bardzo wysokie
  • 60% zatrudnionych po ewentualnym zwolnieniu grupowym rozważa zmianę branży, 57% chciałoby zarabiać na swojej pasji, a 38% planuje prowadzenie własnego biznesu.

Szczegółowe wyniki badania „Zwolnienia grupowe pod lupą” z 2025 roku można znaleźć tutaj.

***

O LiveCareer Polska:


LiveCareer Polska to serwis kariery, który od 2005 roku oferuje szybki i prosty w obsłudze kreator CV online z gotowymi treściami do CV dopasowanymi do każdej branży i stanowiska. Oprócz tego w serwisie można znaleźć artykuły ekspertów ds. HR z poradami, jak znaleźć pracę oraz praktyczne wskazówki, jak napisać profesjonalne CV i list motywacyjny. Na stronach LiveCareer użytkownicy ze 180 krajów stworzyli już ponad 10 milionów CV i innych dokumentów aplikacyjnych.

 

Kraj

Pokolenie ustrojowej transformacji

Tempo wzrostu dochodu narodowego w latach 1945-1989, w PRL, której obraz jest przez prawicową propagandę zakłamywany, było wyższe niż w 35-leciu po 1989 r.

Historia się dzieje. Dla Polski takim historycznym pasmem wydarzeń był rok 1989 z obradami Okrągłego Stołu, wyborami parlamentarnymi i desygnowaniem premiera Tadeusza Mazowieckiego dokładnie 35 lat temu. Był to przełom polityczny, który umożliwił po niekonsekwentnych prorynkowych reformach systemu państwowego socjalizmu nieodwracalne pchnięcie do przodu procesu transformacji ustrojowej – liberalizacji politycznej i gospodarczej, które wiodły do demokracji i gospodarki rynkowej. Podczas epokowych przemian ustrojowych mamy do czynienia z dialektyką ciągłości i zmiany, o czym trzeba pamiętać, aby dobrze pojąć istotę wielkiej zmiany.

Spuścizna państwowego socjalizmu.

Pokolenie temu liderem prorynkowych reform i choć ograniczonej, to jednak również politycznej liberalizacji była Polska. Szczególnie w drugiej połowie lat 80. stworzono relatywnie korzystne w porównaniu z innymi krajami socjalistycznymi warunki startu do przyśpieszenia transformacji, której symptomy zrodziły się już wcześniej. Przedsiębiorstwa państwowe i spółdzielcze miały rosnący zakres autonomii; nie była to jeszcze gospodarka rynkowa, ale na pewno już nie była to gospodarka centralnie planowana. Po wyłączeniu z uprzednio funkcjonującego jako monobank Narodowego Banku Polskiego sieci dziewięciu banków i ich skomercjalizowaniu działał zdecentralizowany system bankowy. Zliberalizowany został w pełni dla ludności, a częściowo dla przedsiębiorstw rynek walutowy. Wartościowo biorąc, od lata 1989 r. ponad połowa towarów nabywanych przez gospodarstwa domowe była sprzedawana po cenach wolnych. Istniało prawo regulujące dopływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych, prawo antymonopolowe oraz regulacje dotyczące upadłości firm. Polska była członkiem General Agreement on Tariffs and Trade (GATT), poprzednika Światowej Organizacji Handlu (WTO), a od 1986 r. stała się pełnoprawnym członkiem Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ponad połowa obrotów handlu zagranicznego dokonywała się poprzez wymianę towarową z Zachodem. Nie mniej niż 20% dochodu narodowego wytwarzał sektor prywatny – indywidualne rolnictwo oraz rzemiosło i drobna wytwórczość, które obecnie określa się jako przedsiębiorstwa małe i średnie (MŚP).

Tak zaawansowaną decentralizacją i deregulacją oraz zasięgiem prywatnego sektora nie mógł wtedy pochwalić się żaden kraj socjalistyczny. Znaczenie rynkowych reform poprzedzających powstanie pierwszego posocjalistycznego rządu historyk Tomasz Kozłowski postrzega wręcz jako kluczowe dla późniejszych przemian: „Rząd Rakowskiego miał już przygotowany plan. Obejmował on: liberalizację; prywatyzację (w tym stworzenie spółek akcyjnych oraz giełdy!); pozyskiwanie zachodnich inwestycji; drastyczną walkę z inflacją m.in. poprzez zahamowanie wzrostu dochodów realnych; likwidację nierentownych przedsiębiorstw, a nawet całych branż (…). Gdyby historia potoczyła się inaczej, premier Rakowski, wicepremier Sekuła oraz prezydent Jaruzelski przeszliby do historii jako twórcy kapitalistycznej gospodarki w Polsce”. Wypada tu dodać ówczesnego ministra finansów Andrzeja Wróblewskiego, który również był głęboko zaangażowany we wdrażanie zmian prorynkowych.

Zarazem sytuacja była niesprzyjająca ze względu na największą pośród państw socjalistycznych skalę inflacji cenowo-zasobowej. Syndrom shortageflation, jak to nazwałem w literaturze anglojęzycznej, był szczególnie dotkliwy, co stawiało liberalizację gospodarki i politykę stabilizacyjną przed poważnymi problemami. To wszakże nie brak woli i kompetencji rządów lat 80. doprowadził do opłakanej sytuacji gospodarki w końcu tamtego dziesięciolecia, ale zimne wojny: ta polska domowa i ta światowa. Zarówno mocarstwa zachodnie, które nałożyły na Polskę sankcje gospodarcze po wprowadzeniu stanu wojennego w końcu 1981 r., jak i wewnętrzna antyrządowa opozycja konsekwentnie stosowały zasadę „im gorzej, tym lepiej”. Blokując pożądane reformy, sprzyjało to dalszemu strukturalnemu erodowaniu systemu państwowego socjalizmu. Uginał się on coraz bardziej nie tylko pod ciężarem własnej nieudolności i nieumiejętności dostosowania się do wyzwań nabierającego rozpędu procesu globalizacji, lecz także wskutek celowego osłabiania przez antysystemowe siły wewnętrzne i zewnętrzne. Przełom polityczny 1989 r. zmienił sytuację zasadniczo; co wcześniej było niewykonalne, stało się możliwe. Nic przeto dziwnego, że we wszystkich ministerstwach, poczynając od najważniejszego Ministerstwa Finansów, sięgnięto do szuflad, by wyciągnąć zalegające tam propozycje programowe. Po odkurzeniu wiele z nich teraz już mogło się przydać.

Zgubne doktrynerstwo.

Niestety, ewidentna przesada w ostrości pakietu stabilizacyjnego miast ograniczyć skalę wzrostu cen, wpierw ją znacznie przyśpieszyła. W rezultacie wychodzeniu z gospodarki niedoborów towarzyszyła slumpflacja; głębokie załamanie produkcji sprzęgło się z galopującą inflacją przeradzającą się w hiperinflację. Mimo że w końcowych miesiącach 1989 r. tempo wzrostu cen już spadało, tzw. szokowa terapia radykalnie odwróciła tę tendencję na początku 1990 r. Minister finansów i jego doradcy zapewniali, że inflacja w ujęciu miesiąc do poprzedniego miesiąca już po kwartale wyniesie zaledwie 1%; stało się tak dopiero po siedmiu latach. Rząd obiecywał krótkotrwałą, jednoroczną recesję wynoszącą 3,1%; trwała trzy lata (12 kwartałów od drugiej połowy 1989 r., kiedy to Solidarność przejęła władzę, do pierwszego półrocza 1992 r.) i PKB spadł w sumie o niemal 20%. Bezrobocie, które po osiągnięciu pułapu 400 tys. według rządowych zapowiedzi miało już nie rosnąć, przekroczyło 2,5 mln i zaczęło spadać dopiero po czterech latach dzięki wdrażaniu „Strategii dla Polski”. Wskutek dwóch lat walki metodą „terapii szokowej” z inflacją cenowo-zasobową dochód narodowy był o jedną piątą mniejszy (produkcja przemysłowa o prawie jedną trzecią), a ceny prawie 12-krotnie wyższe!

Kluczowe dla uruchomienia transformacji ustrojowej pełną parą były przeobrażenia 1989 r., jednakże coś ważnego działo się w tej materii już wcześniej. Konsekwentnie jednak odróżniam reformy gospodarki socjalistycznej od zwrotu ku gospodarce kapitalistycznej. Do 1989 r. chodziło o możliwe w tamtych realiach społecznych i geopolitycznych urynkowienie gospodarki, o stworzenie swego rodzaju socjalizmu rynkowego czy też, jak kto woli, rynku socjalistycznego. To był okres reform systemowych – nie wszędzie, na pewno nie w Albanii czy w Rumunii albo daleko od Europy, w Mongolii czy na Kubie – a nie transformacji polegającej na jakościowym przejściu ze starego do nowego ustroju.

Sytuacja komplikuje się ze względu na nieostrość pojęć, jakimi się posługujemy. Przy Okrągłym Stole zależało nam – przynajmniej ja tak to rozumiałem, a na pewno również Jacek Kuroń i niektórzy ekonomiści z kręgów Solidarności, w tym profesorowie Jan Mujżel i Witold Trzeciakowski, współprzewodniczący obrad sekcji ekonomicznej – na znalezieniu sposobów przejścia do społecznej gospodarki rynkowej. Nie bez powodu stwierdzenie o takich ambicjach politycznych znalazło się w wystąpieniu sejmowym premiera Mazowieckiego 12 września 1989 r. W pierwszym przemówieniu – zaraz po desygnacji na stanowisko premiera, a jeszcze przed powołaniem rządu – nie użył tego terminu, mówiąc: „Długofalowym strategicznym celem poczynań rządu będzie przywrócenie Polsce instytucji gospodarczych od dawna znanych i sprawdzonych. Rozumiem przez to powrót do gospodarki rynkowej oraz roli państwa zbliżonej do rozwiniętych gospodarczo krajów. Polski nie stać już na ideologiczne eksperymenty”. Niestety, wkrótce potem jego rząd podjął eksperymenty w postaci „terapii szokowej”, która miała stworzyć w istocie neoliberalną gospodarkę kapitalistyczną. Ekonomiczne straty poniesione w rezultacie tego eksperymentu były ogromne, a polityczne koszty poniósł wkrótce sam Mazowiecki, przegrywając wybory prezydenckie w 1990 r. i podając się do dymisji.

Witold Kieżun formułuje jednoznaczną opinię o faktycznym winowajcy tej dymisji, Leszku Balcerowiczu – który był odpowiedzialny za politykę gospodarczą w rządzie Mazowieckiego – zarzucając mu, że „(…) należał do grupy kapitalistycznie »zindoktrynowanych« w ramach programu United States Information Agency dla młodych partyjnych naukowców, którym umożliwiono studia w USA”. (Ten przytyk o partyjności zapewne wiąże się z wcześniejszą pracą Balcerowicza w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy Komitecie Centralnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej). Akurat tu przesadza, nie trzeba było bowiem wyjeżdżać po nauki do USA, aby ulec neoliberalnej czy wręcz libertariańskiej ideologii. Inni też wyjeżdżali i nie dali się jej zauroczyć. Nie lekceważąc bynajmniej wpływu zachodnich kręgów politycznych, intelektualnych i naukowych na sposób myślenia niejednego polskiego ekonomisty czy luminarza innych nauk społecznych, powiedzmy sobie, że nadwiślańskie doktrynerstwo i neoliberalny dogmatyzm były zasadniczo domowego chowu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Znowu na szparagi do Niemca?

PiS straszy, że Tusk zamrozi płacę minimalną.

Sygnał do natarcia dał Daniel Milewski, doktor prawa i poseł PiS w jednej osobie, sporządzając interpelację „W sprawie przewidywanych na lata 2024-2027 podwyżek płacy minimalnej w kontekście bezpieczeństwa finansowego Polaków”.

„W latach 2007-2015 imigracja zarobkowa Polaków objęła dziesiątki tysięcy polskich rodzin. W tym czasie minimalne wynagrodzenie za pracę wzrosło o 86%, z 936 zł do 1750 zł, a jego wysokość w połączeniu z wysokim bezrobociem była jednym z głównych impulsów do wyjazdu za granicę, w znacznej mierze do prac sezonowych, np. przy zbiorach szparagów w Niemczech. Od 2015 r. to wynagrodzenie wzrosło o 242%. Emigracja zarobkowa zmieniła się, wielu ludzi wróciło do Polski. A zatem, czy tempo podwyżek minimalnej płacy będzie w tej kadencji takie jak w latach 2007-2015, co z powrotem uczyni z naszego narodu tanią siłę roboczą państw wiodących w Unii Europejskiej?”, zapytał poseł.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, odpowiedziała ogólnikowo, a zapewnienie, że płace minimalne nie zostaną zamrożone i będą rosły w tempie uniemożliwiającym Niemcom zatrudnianie Polaków do zbierania szparagów, nie padło.

Godny poziom.

Pisowcy nie zmarnowali takiej okazji, ogłaszając: „Nastały trudne czasy dla milionów Polaków. Obecne rządy to czas podwyżek cen prądu, gazu, wody, a wcześniej podniesienia VAT na żywność. W sklepach wzrosty cen od wiosny zaczęły przyspieszać. Prognozy nie wskazują na zmiany tego trendu, wręcz przeciwnie, ma być coraz drożej. Teraz okazuje się, że Polacy mogą uniknąć jednej podwyżki. Nie będą jednak z tego zadowoleni.Chodzi bowiem o płacę minimalną, którą otrzymuje aż 3 mln osób”.

Fakt jest taki, że Polska do 15 listopada musi wdrożyć unijną dyrektywę w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych, wprowadzając stosowne przepisy krajowe. Wspólnota doszła bowiem do wniosku, że mieszkańcom UE należy zapewnić godny poziom życia, czyli godne wynagrodzenia, a co za tym idzie, pensję minimalną umożliwiającą zaspokojenie potrzeb.

Celem Unii nie jest bowiem podbicie Polski i uczynienie z niej wasala Niemiec, ale – jak czytamy w uzasadnieniu dyrektywy – „wspieranie dobrobytu jej narodów oraz działanie na rzecz trwałego rozwoju Europy, którego podstawą jest społeczna gospodarka rynkowa o wysokiej konkurencyjności, zmierzająca do zapewnienia pełnego zatrudnienia i postępu społecznego, wysokiego poziomu ochrony i poprawy jakości środowiska, a jednocześnie wspierająca sprawiedliwość społeczną”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Czy za Odrą jest bezpiecznie?

Napływ uchodźców przyczynił się do wzrostu przemocy w Niemczech Kije od mioteł, gałęzie, metalowe pręty, pałki, kostki brukowe, listwy nabijane gwoździami – to arsenał, jakim posłużyli się Erytrejczycy podczas brutalnych walk z policją w Stuttgarcie, gdzie 17 września odbywał się festiwal ich kultury. Podczas zamieszek zatrzymano 228 podejrzanych, obrażenia odniosło 27 policjantów. Większość sprawców mieszka w okolicach Stuttgartu, pozostali przyjechali do stolicy Badenii-Wirtembergii ze Szwajcarii oraz z Giessen w Hesji, gdzie kilka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Wałbrzych cierpi kolejny raz

Po 200 latach upada Porcelana Krzysztof W internecie jeszcze wszystko wydaje się bez zmian. Wałbrzyska Porcelana Krzysztof błyszczy i kusi prześlicznymi wyrobami. Jedne są tradycyjne, drugie bogato złocone albo z delikatnymi wzorami; są serwisy i przeróżne zestawy. Raj dla znawców i skromnych miłośników porcelanowego piękna. Do tego – długa lista kontaktów telefonicznych i adresów mejlowych. Ale to już przeszłość. Żaden numer nie odpowiada, najwyżej zgłosi się automat, informując o przepełnieniu skrzynki. Smutno prezentuje się pewnie już

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Rytuał i kłótnia w rodzinie. Spór o transformację

Ojcowie i dzieci reform rynkowych, dwa pokolenia Polaków, nigdy nie znajdą wspólnej wersji historii W Polsce dyskusja o transformacji gospodarczej lat 90. przypomina trochę zjawisko meteorologiczne – letnią burzę albo zimę, która zawsze zaskakuje drogowców. Niby wszyscy wiedzą, że będzie wracać – a co roku musi uderzyć przynajmniej raz – ale nikt do końca nie przewidzi, kiedy uderzy i jak będzie gwałtowna. Wystarczy jeden tweet, artykuł lub wpis w mediach społecznościowych – i proszę, mamy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj Wywiady

Więcej, szybciej, taniej

Tego od polskich pracowników oczekują globalne koncerny Katarzyna Duda – specjalistka ds. polityki społecznej i rynku pracy w OPZZ, autorka książki „Korpo. Jak się pracuje w zagranicznych korporacjach w Polsce”. Dlaczego na okładce książki o pracy w Polsce – w magazynach na Dolnym Śląsku, call center w Krakowie albo montowniach pod Poznaniem – widnieje twarz człowieka łudząco podobnego do miliardera Jeffa Bezosa? Założyciel Amazona, giganta handlu internetowego, może nawet nigdy tu nie był. – Amazon jest największą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Przegląd związkowy

Zapewnienie godnych warunków pracy w Polsce

Warto pamiętać, że nie ma godności ludzkiej bez godnej pracy Rada OPZZ Województwa Dolnośląskiego jest beneficjentem projektu „Zapewnienie godnych warunków pracy w Polsce”, który jest finansowany z programu Funduszy Norweskich na lata 2014-2021. Projekt realizowany jest w terminie od 1 grudnia 2019 r. do 31 kwietnia 2022 r. w partnerstwie z Radą OPZZ Województwa Małopolskiego, Radą OPZZ Województwa Opolskiego oraz Zachodnią Izbą Gospodarczą. „Godna praca stanowi podstawę poszukiwania godności jednostki, rodzinnej stabilności i pokoju w społeczeństwie” (Juan Somavia).

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Historia przyznaje rację zbuntowanym

Lewica w wielu geopolitycznych i gospodarczych sporach miała rację. Ale dziś albo tego się wypiera, albo o tym zapomniała W zbiorach amerykańskiego muzeum Smithsonian, jednej z najbardziej imponujących kolekcji dzieł kultury i artefaktów historii, moją uwagę zwrócił kiedyś komplet robotniczych plakatów. Nie z XIX w. albo czasów bojowniczej działalności związkowej przełomu stuleci czy lat 60. Były współczesne, miały zaledwie 20 lat. „Praca tu, nie tam!”, „Stop wyzyskowi dzieci!”, „Nie dla uprzywilejowania Chin!”, krzyczały plakaty

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Cios w serce ekonomicznych dogmatów

Jak długo wszyscy będą wierzyli w jedną szkołę ekonomii? Marcin Czachor – adwokat, założyciel Wydawnictwa Ekonomicznego Heterodox i współzałożyciel Fundacji im. Edwarda Lipińskiego. Zaangażowany w międzynarodowy ruch na rzecz promocji pluralizmu w naukach ekonomicznych. Zacznijmy od najważniejszego. Wyjaśnijmy, co tak naprawdę znaczy ekonomia heterodoksyjna. I dlaczego – zapyta złośliwy – wydawnictwo popularyzujące wiedzę musi mieć tak nieprzystępną nazwę? – To zawsze trudne pytanie, bo ekonomia heterodoksyjna obejmuje szkoły myślenia, które potrafią mocno się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.