Tag "Helena Leman"

Powrót na stronę główną
Reportaż

Zacier bulgocze w głuszy

Bimber o nazwie duch puszczy, powstaje na zamówienia policji i proboszczów. Tak twierdzą jego wytwórcy Do komisariatu w Gródku zgłosiło się dwóch mieszkańców pobliskiej wsi. Powiedzieli, że z rana, w lesie, 5 km od ich rodzinnej miejscowości napotkali starego człowieka, który na ich widok wyciągnął broń i strzelił. Opisali, jak wyglądał. Policjanci od razu rozszyfrowali napastnika. Poczekali na staruszka w miejscu jego zamieszkania – przyszedł pod wieczór zziębnięty i przemoczony. Wskazał, gdzie ukrył samopał. Po dokładnych oględzinach funkcjonariusze odkryli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Reportaż

Zemsta na Holendrze

Niszczyli mu zbiory, bo był obcy i na robotę chytry Irena Pilarska, siwiutka jak gołąb, z siódmym już krzyżykiem na karku, zerka raz po raz zza uchylonej firanki. – O, Hendriks idzie! – mówi, wskazując na postawnego mężczyznę w roboczym ubraniu zmierzającego przez podwórze. Jego pierwszą wizytę w Kawęcinie przed czterema laty zapamiętała dokładnie. Wyszła właśnie z pieskiem na spacer, gdy zauważyła, że obok pałacu obcy się kręci i pstryka zdjęcie za zdjęciem. Żółte, nietutejsze tablice rejestracyjne dodatkowo

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Reportaż

Zaoczniak, czyli student drugiej kategorii

Kierunek nie jest bardzo istotny, liczy się głównie mgr przed nazwiskiem na wizytówce i na pieczątce Ewa biega nerwowo po korytarzu, zaczepiając kolegów. – Nie wiecie, jak dorwać tę kobietę z filozofii? – dopytuje się natarczywie. Ewa na co dzień pracuje w straży miejskiej. Na studia (teraz trzeci rok historii) wróciła po czteroletniej przerwie. Wcale nie jest pewna, czy dyplom uchroni ją przed zwolnieniem, ale z takim papierem nawet na kuroniówce będzie czuła się pewniej. Tomek z tego samego roku martwi się, że z siatki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Żuławy – raj podtopiony

Pierwszy atak powodzi w tym roku został odparty Rozlewiska połyskują w słońcu, hen aż po horyzont. W niektórych miejscach cofają się, odsłaniając tłuste, czarne łachy ziemi. Woda jest wszędzie. Wylewa się z przydrożnych rowów, wypełnia po brzegi kanały, zamienia w błotnistą breję nieutwardzone drogi, podwórka i obejścia. W jej kałużach przeglądają się zgrzybiałe wierzby. Tak dziś wygląda krajobraz między Tczewem a Elblągiem. W Gronowie o wodzie rozmawiają wszyscy. W budynku urzędu unosi się zapach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Reportaż

Jak porzucona zabawka

7-letni Norbert z biednej wsi w Koszalińskiem zapowiadał się na geniusza. Ale nikt mu nie pomógł Kiedy dwa lata temu wyjeżdżałam z Cetunia, podobnie jak Dorota, matka Norberta, byłam dobrej myśli. Dla jej niezwykle uzdolnionego pięcioletniego syna kroiła się świetlana przyszłość. O chłopcu było głośno w całej Polsce. Rozpisywała się lokalna prasa, udział w programie oferowała telewizja, a Poradnia Wychowawczo-Zawodowa w Koszalinie szykowała indywidualny program przeznaczony wyłącznie dla niego. Gdy historia chłopca ukazała

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Reportaż

Porwany przez piratów

Płynął samotnie przez wiele mórz. I nagle gdzieś przepadł, został tylko jacht Najpierw był dzwonek telefonu, potem odległy, obcy głos radiotelegrafisty; informował ją, iż za jego pośrednictwem będzie rozmawiać z mężem, który właśnie żegluje na wodach Zatoki Adeńskiej. Barbara Zabłocka stała ze słuchawką przy uchu, we własnym domu w Biskupicach Melsztyńskich. Chociaż od tygodni oczekiwała na jakiś sygnał od Krzysztofa, wcale nie liczyła aż na tyle szczęścia. Dotychczas kontaktowali się przeważnie za pomocą listów i wysyłanych w nich kaset. A

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Nie ma ciszy w monasterze

Polaków w stosunku do Białorusinów cechuje mentalność kolonizatorów – twierdzi białoruski pisarz, Sokrat Janowicz – U nas tylko died i baba, i kuroczka raba – żartują mieszkańcy Ryboł, prawosławnej wsi położonej w pół drogi między Białymstokiem a Bielskiem. Na 202 numery ostał się zaledwie jeden gospodarz, co to ma parę krów, ale i od niego mleczarnia nie chce zabierać mleka. Ośrodek zdrowia zamkną w styczniu. Szkołę, w której ławkach siedzi czterdzieścioro dzieci, pewnie czeka to samo. Ludziska wymierają. Wszystko idzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Zaplątani w obce sieci

Obraz polskiego rybaka na maleńkim kutrze to widok dobry dla malarza, ale nie zwolenników Unii Szósta rano, zimno, ciemno, mokro. W porcie rybackim w Górkach Zachodnich kutry odbijają od brzegu, mącąc poranną ciszę turkotem silników. Wypływamy jako ostatni „w tukę”, czyli w dwie jednostki, które wspólnie będą ciągnąć jedną sieć. Pracują tylko szyper i mechanik, reszta załogi odsypia w kubryku nocne naprawianie siatek. Od kilku dni wciąż są na morzu, nie opłacają się im powroty do domów rozrzuconych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Oświata

I b jak Burek

W Kunkach na szkolnej tarczy dzieci mają wizerunek bezdomnego kundla Przed wejściem do szkoły pomalowanym w zielono-różową łączkę grupka maluchów z tornistrami wyładowanymi do granic możliwości wyczekuje na przyjazd „okejki” – prywatnego busa, który zawiezie ich do domu. W ogrodzie, tuż obok, wśród jesiennych kwiatów zawzięcie baraszkują młode kociaki, ze szkolnego podwórza dolatuje psie ujadanie. – Tak grubo i poważnie – tłumaczą mi dzieciaki – to szczeka Bąbel. Burek tylko śmiesznie jazgocze, zaś malutki Bunio popiskuje. Listonosz,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Reportaż

Kaszubem zostać od święta

„Solidarność” nic dla nich nie zrobiła oprócz zalegalizowania tabaki. Na własnej ziemi są parobkami Pochmurny wrześniowy poranek. Przed niewielkim budynkiem szkoły podstawowej w Borzestowie zbity w ciasną gromadkę tłum rodziców. Na transparentach kaszubskie hasła przeplatają się z polskimi: „Chcemy gimnazjum kaszubskiego w Borzestowie”, „Dôjta nëma gimnazjum w Bórzëstowie”, „Stocznię za »Solidarność« zlikwidowano, czy za Rodno Mowo szkołę w Borzestowie czeka to samo?”. Grubo ciosane, zacięte twarze. Przybyli w znoszonych ubraniach, ubłoconych butach, z rozrzuconych po wybudowaniach gburstw, z pustk,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.