Tag "Iga Świątek"

Powrót na stronę główną
Sport

Smaganie na trawie

Mamy do czynienia z jednym z najbardziej spektakularnych zwycięstw w historii polskiego sportu

Iga Świątek odesłała Amandę Anisimovą z Wimbledonu „rowerkiem” i bezwzględnie mamy do czynienia z jednym z najbardziej spektakularnych zwycięstw w historii polskiego sportu. Wygrana finału bez straty gema przytrafiła się na londyńskim turnieju pierwszy raz od 114 lat, a w finale imprezy wielkoszlemowej po raz pierwszy od 1988 r., kiedy Steffi Graff zmiażdżyła rywalkę z Białoruskiej SRR, 17-letnią Natallę Zwierawą.

To była rzeź, egzekucja, znośna tylko dla kibiców z Polski, bo widownia kortów oczekuje raczej wyczerpujących, wielogodzinnych starć tytanów niż jednostronnego łomotu. Iga wymierzyła Anisimovej ciężkie baty, wysmagała ją nader boleśnie. Świątek była dopiero trzecią Polką w wimbledońskim finale, po Jadwidze Jędrzejowskiej (w 1937 r. Polka przegrała po wyrównanym boju w trzech setach z reprezentantką gospodarzy Dorothy Round Little) i Agnieszce Radwańskiej (w 2012 r. wystarczyło jej sił na wygranie z Sereną Williams jednego seta, mecz wyglądał jak walka wiewiórki z rottweilerem). Bezwzględna dominacja Świątek była tyleż efektem psychicznej blokady, by nie rzec: paraliżu Amerykanki, co bezlitosnej postawy i skupionej gry naszej zawodniczki.

Anisimova, która w półfinale odprawiła z kwitkiem pierwszą rakietę świata, przeciw Idze wyszła na kort szalenie spięta, jakby przeczuwała, że przy rozjuszonej polskiej „maszynie do wygrywania” może się zbłaźnić, tak że jej triumf nad Sabalenką rychło odejdzie w niepamięć. Popełniała szkolne błędy, nawet mając wystawkę, nie trafiała w pusty kort. Ale też Idze w tym dniu wychodziło wszystko, odbierała piłki nie do odebrania, wygrywała nawet szalone wolejowe wymiany przy siatce i pogłębiała tym samym niemoc przeciwniczki. Iga nie miała chwili słabości ani współczucia dla rywalki, jedyne co mogła zrobić, to nie przedłużać jej męczarni – zmieściła cały mecz poniżej godziny, wygrała do zera.

„Rowerek” lub, jak kto woli, „bajgiel” to znak firmowy Świątek, kiedy jest w mistrzowskiej formie – pojedyncze sety do zera – wygrywała już w ten sposób z czołowymi rakietami świata: Naomi Ōsaką, Wiktorią Azarenką, Madison Keys. Polka wygrała w turniejach rangi WTA 1000 bez straty gema już 34 sety! Nie można było namiętniej zaprzeczyć rozpowszechnionej tezie o tym, że Iga na trawie radzi sobie gorzej – nigdy nie była tak dynamiczna, z każdą rundą rosła w siłę, od poziomu ćwierćfinału wręcz zmiatała rywalki z kortu – piłka jest na trawie szybsza, więc wzmacniało to wrażenie niezwykłej dynamiki gry Polki.

Rozkręcała się powoli, oddawała sporo gemów w pierwszych fazach turnieju, w drugiej rundzie straciła nawet jedynego seta – przełomowy był chyba mecz z amerykańską prowokatorką, która napsuła Idze krwi przed rokiem na igrzyskach olimpijskich, kiedy złośliwie trafiła Polkę piłką podczas meczu, a po skreczowaniu w ćwierćfinale zaczepnie nazwała ją fałszywą. W maju na rzymskich kortach odprawiła Igę już w drugiej rundzie, na trawie zdawała się nawet faworytką, ale najsłynniejsza raszynianka wszech czasów „wyjaśniła” ją, oddając tylko pięć gemów.

Malkontenci zawodzą, że drabinka ułożyła się szczęśliwie. Co za bzdura! Wszak Świątek grała z pogromczyniami topowych tenisistek – gdyby faworytki wygrywały swoje mecze, musiałaby się mierzyć z Sabalenką (finał), Andriejewą (półfinał), czy Rybakiną (1/8) i nikt nie marudziłby, że trafiała na „fuksiary”. Nikt nie kazał faworytkom się wykładać na teoretycznie łatwych przeszkodach. Świątek taranowała kolejne rywalki, nie lekceważąc ich ani na moment – w efekcie straciła zaledwie dwa gemy w półfinale i finale, a takiego wyczynu nie dokonała dotąd żadna zawodniczka w całej historii wielkoszlemowej.

Świątek przeszła jak huragan przez tegoroczny Wimbledon, szokując nie tylko na korcie, ale także w dziedzinie kulinarnej swojską modyfikacją tradycyjnych turniejowych truskawek ze śmietaną – oznajmiła światu, że truskawki zjada z makaronem, co dla Brytyjczyków brzmi jak pizza z ananasem dla Włochów. Oto nowy polski zestaw mistrzowski, jak niegdyś Małyszowa bułka z bananem. Zaiste, takiego dominatora w indywidualnym sporcie nie mieliśmy bodaj od czasów małyszomanii, tyle że sukces tenisowy jest nie do zawłaszczenia przez masy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Sport

Iga Świątek skarbem narodowym: jest powszechną troską

Celem tej analizy jest zapewnienie prawidłowego treningu Idze Świątek tak by dominowała w światowym rankingu przez następne 10+ lat. Taką pozycję obecnie zajmuje, ale jej poziom wyszkolenia techniczno-taktycznego budzi duże wątpliwości wobec faktu, że Iga nieraz za łatwo

Felietony Tomasz Jastrun

Wycieczka do eurokołchozu

Wielka radość ze zwycięstwa Igi Świątek w Paryżu na turnieju Rolanda Garrosa. Największy talent i sukces sportowy w historii Polski. Iga ma jedną wadę, źle mówi. Niechlujnie, niesprawnie. Czepiam się, bo wystarczy nad tym trochę popracować, w starożytności uczono sztuki wymowy. Teraz to upadło. Ale problem dotyczy też polityków. Tusk ma do tego naturalny dar, nie musi się uczyć, on może innych uczyć. Kłopot jest z Rafałem Trzaskowskim, mówiłby świetnie, gdyby nie tak szybko i gdyby robił co jakiś czas przerwy, by podkreślić myśl. U niego zmiana byłaby prosta. Nikt mu jednak tego nie powie. A w grze jest prezydentura. Mistrzem pauz jest Duda – byłby dobrym mówcą, gdyby w głowie nie miał narodowej jajecznicy. I te małpie miny z innej planety. 

 

Po kilku latach wracamy do tenisa. Ja i mój tenisowy partner gramy od niemal pół wieku, on malarz znakomity. Zawsze ważne były rozmowy w przerwie i po grze, też pod prysznicem. Ileż myśmy się nagadali, najpierw złorzecząc na Polskę Ludową, a potem na naszą nacjonalistyczną prawicę. Odstawienie tenisa zostało wymuszone przez wymianę u mnie dwóch bioder. I są jak nowe. Ruszamy się jednak z trudem. Jakbyśmy dźwigali na grzbiecie worki kartofli. Okropne uczucie. W tenisie ważna jest praca nóg, jak źle pracują, źle uderza się piłkę. Problem to wiek i brak ruchu. 

 

Wiek? Znowu ustąpiła mi w autobusie miejsca młoda dziewczyna, a ja nie zaprotestowałem i usiadłem. To znak, że pogodziłem się ze swoim losem. A może tylko chcę być blisko i przytulnie z książką, którą zabieram do autobusu.

 

Zginął żołnierz na polsko-białoruskiej granicy. I afera z aresztowanymi żołnierzami. Niebywałe wzmożenie narodowe. Jak słucham, co gadają nasi nacjonaliści, czasami sam sobie współczuję, że skazałem siebie na komentowanie polityki. Kiedy indziej myślę, że to przywilej, bo to słowoterapia. Ale gdy w przeddzień wyborów zapadła cisza wyborcza, od razu zawiało wielką nudą. 

 

Brednie prezesa na temat klimatu zapierają dech w piersi. Tysiące najwybitniejszych klimatologów i fizyków atmosfery mówi jednym głosem: jesteśmy winni zmian klimatycznych i szybko zmierzamy do katastrofy. Prezes zaś powtarza na wiecach, że to „szaleństwo klimatyczne, klimat jak świat światem się zmieniał”. Jako dowód przytacza słowa noblisty sprzed pół wieku, bynajmniej nie fachowca od klimatu, który miał powiedzieć, że „wszystkie samochody świata naraz uruchomione mają mniejszy wpływ na klimat niż w wielkiej hali sportowej zapalenie jednej zapałki”. Prezesowi niezwykle spodobała się ta zapałka. I nieustannie zapala ją na swoich wiecach. Rozumiem, że takie poglądy może mieć słuchaczka Radia Maryja, ale prezes? Słucham i uszom nie wierzę. Jeśli wierzy w swoje słowa, to jest durniem, jeśli mówi to cynicznie – nic go nie obchodzą losy świata, ważne tylko, żeby wygrać wybory. Tło prezesa na tych wiecach to kilku osobników. Największy kłamca Rzeczypospolitej Jacek Kurski ze swoim drwiącym uśmiechem, mówiącym, że życie to tylko spektakl i kpina, w czym jest podobny do Urbana. I Ryś Czarnecki, byle tylko się pokazać. Jako trzeci w tym kabarecie Bielan, cynik o obliczu, jakby ktoś je nadmuchał. 

 

Przyboczni prezesa to kukły z Muppet Show. I taka oto gromada jedzie do Brukseli, czyli, jak mawiają, do „eurokołchozu”, ulubione powiedzenie Grzegorza Brauna. Mamy jak w banku, że polski głos w Brukseli będzie słyszalny. 

 

Porażka PiS w eurowyborach. KO górą, a właściwie górką, ale ten jeden punkt przewagi nad PiS jest na wagę złota, bo ma wymiar symbolu. To nie pyrrusowe zwycięstwo, tylko, powiedzmy, malutkie, a jednak stanowi zapowiedź wygrania wyborów prezydenckich. Sukces Konfederacji, która lokuje się na trzecim miejscu. Czyli przedwojenny ONR ma we współczesnej Polsce wielu wyznawców. PiS i Konfederacja to bracia bliźniacy, na razie się nie lubią, ale to groźne pokrewieństwo, bo z przyszłością. Niestety, to dramat całej Europy, populiści, faszyści wszędzie puchną. Smutne, że młodzi tak powszechnie głosują na Konfederację. Rozumiem mechanizm. Patrzę na swoje dzieci, lubią Brauna i Korwin-Mikkego, ale na takiej zasadzie, jak fascynują nas małpy w klatce. Tak ponuro w tej polityce, a tu nagle takie cudaczne wygłupy. Hitler też by ich śmieszył, na początku.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Wyszkowski nadaje z toi toia

Iga Świątek pokazuje klasę nie tylko na korcie. Wsparła 31. Finał WOŚP Jurka Owsiaka. W czasie licytacji będzie można wygrać dwuosobowe zaproszenie na jej mecz w pierwszej rundzie French Open i wszystkie mecze, które będą tego dnia w Paryżu, na przełomie maja i czerwca. Na licytacji będzie też rakieta, którą Świątek wygrała turnieje Roland Garros i US Open. A na deser osobiste spotkanie z tenisistką. Fajny gest. Jednak nie dla każdego. Odezwał się Krzysztof Wyszkowski, zawodowy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Kort imienia nieznanego tenisisty

Polski tenis wyróżnia się nie tylko Igą Świątek. Za jej plecami aż kotłuje się tam od polityki. Karty rozdaje PiS. Od 2017 r., gdy prezesem Polskiego Związku Tenisowego został Mirosław Skrzypczyński. Dzięki zabiegom byłego rzecznika PiS Adama Hofmana, który za tę usługę trafił do PKOl. Ścieżka została przetarta i do tenisa przytulali się kolejni pisowcy. A za nimi szły państwowe pieniądze. Z narodem na sztandarach. W ten sposób na prywatnym terenie w miejscowości Kozerki pod Grodziskiem Mazowieckim powstało… Narodowe Centrum Szkolenia PZT.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Wywiady Zdrowie

Neurochirurgia to gra zespołowa

Co się dzieje w neurochirurgii i chirurgii kręgosłupa, jak robotyzacja i sztuczna inteligencja pomaga medycynie i dlaczego ambulatorium może być lepsze od szpitala? Najważniejsza cecha dobrego neurochirurga? – Na pewno jest to wyobraźnia przestrzenna. Czyli słynny test konia – kto potrafi narysować go w biegu, ma predyspozycje do zawodu? – Ten mój test konia pozwala sprawdzić, czy człowiek ma wyobraźnię przestrzenną, która go do tego zawodu kwalifikuje. Związane jest to z tym, że neurochirurg operuje pewien narząd, zarówno w części mózgowej, jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Sport

Na Wimbledonie dominuje technika

Iga nie zdążyła się jeszcze zakolegować z trawą Tomasz Iwański – główny trener Polskiego Związku Tenisowego Był pan przez pierwszy tydzień Wimbledonu w Londynie, śledził pan rozgrywki na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club. Jaki w tym roku był ten turniej z bliska? – Uwielbiam Wimbledon. W tym roku nie towarzyszyłem jako trener konkretnemu zawodnikowi, tylko z ramienia Polskiego Związku Tenisowego miałem umówionych kilka spotkań biznesowych, które przy tej okazji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Czas żniw

Wójt z Pcimia ma kłopoty. Ale niewielkie, w oczach prezesa Daniel Obajtek to geniusz, polski biznesowy Napoleon, więc włos mu z głowy nie spadnie. Taśmy mówią nam, że w przeszłości jako wójt postępował wbrew prawu, słyszymy też, że na co dzień używa knajackiego języka. Lud pisowski i tak w to nie uwierzy. Do sprawy jednak na wszelki wypadek odniosły się naukowo „Wiadomości” TVP, postawiono tam tezę, że prezes Obajtek cierpi na zespół Tourette’a, który charakteryzuje się m.in. koprolalią, czyli niedającą się opanować potrzebą wypowiadania nieprzyzwoitych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Iga Świątek, czyli sukces po polsku

Team Świątek – ładnie to brzmi. Ale miejmy świadomość, że ten team to rodzinna firma Może zacznę od fragmentu relacji z finałowego meczu na kortach Rolanda Garrosa. „Tuż po ostatniej piłce finału Świątek wbiegła na trybuny, by podziękować swojemu sztabowi oraz rodzinie, która przyleciała do Paryża specjalnie na mecz finałowy. Mocno spotkanie z udziałem swojej córki przeżył Tomasz Świątek, były wioślarz. – Tata nauczył mnie być profesjonalistką, wychował mnie, by być pewną siebie na korcie. Kocham cię.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.