Tag "internet"

Powrót na stronę główną
Aktualne Przebłyski

Co z tego, że nie nasze

Kradliśmy, kradniemy i dalej będziemy kraść. I żadna Unia nam w tym nie przeszkodzi. Taka jest filozofia Forum Wydawców Internetowych, czyli tych, którzy wybierają z gazet, a więc i z naszego tygodnika, co chcą i sprzedają jak swoje. Widzimy potem naszą pracę na rozmaitych stronach internetowych, portalach i blogach. Nie mają na to naszej zgody, więc zwyczajnie kradną. To się skończy, bo Unia chce zreformować prawo autorskie. I zwiększyć prawa tych wydawców, którzy są twórcami materiałów. Polski internet, któremu kończy się eldorado, lamentuje, jakby to jego okradali.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Nasze dane to towar jak każdy inny

Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak marnie są chronione informacje o nas Iwona Rajca – specjalistka od bezpieczeństwa danych w firmie Protegrity. Absolwentka kierunku Data Science na University of Dundee w Wielkiej Brytanii. Autorka bloga datawanderings.com Kilkadziesiąt milionów użytkowników Facebooka miało zostać poddanych manipulacji, w efekcie której zagłosowali na Donalda Trumpa. Czy rzeczywiście tak się stało? – Na ile tak faktycznie było, naprawdę nie wiadomo. Ludzie, którzy pracowali wtedy w Cambridge Analytica, mówią, że doszło do tego pod koniec kampanii, kiedy na wykorzystanie tych informacji na dużą skalę nie było już czasu. Kontrowersyjne są nie skutki, tylko to, czy był taki zamiar i możliwość. Skandal był wielki, bo w ciągu jednego tylko dnia od wypłynięcia sprawy Facebook stracił 16 mld dol. wartości swoich akcji. Uruchomiono też akcję #deletefacebook, w którą zaangażowali się celebryci. To niezwykle ciekawa reakcja, bo o tym, że politycy wykorzystują każdą dostępną informację na nasz temat, wiemy od dekad. Myślę jednak, że zadziałało przede wszystkim to, że mamy do czynienia z Trumpem, postacią, która polaryzuje społeczeństwo, i z Facebookiem, czyli miejscem, gdzie żyjemy online. Właśnie poprzez połączenie tych dwóch elementów sprawa staje się tak osobista dla komentujących. Zwłaszcza że Facebook kojarzy się z wartościami, które Trump

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Cyfrowa republika nad Bałtykiem

W bazach umieszczono prawie wszystkie dane Estończyków. Dzięki temu można wygodnie załatwić wiele spraw, ale przed państwem nic się nie ukryje Pod koniec 2017 r. „The New Yorker” opublikował obszerny reportaż, którego autor zachwycał się republiką Estonii, uznawaną za najbardziej zaawansowane cyfrowo społeczeństwo świata, i wdrażanym tam programem elektronicznego państwa. Czytając ten tekst, miałem dwie refleksje. Pierwszą, że marna jest kondycja polskich mediów, skoro człowiek o tak ważnych rzeczach, dziejących się niemal po sąsiedzku, dowiaduje się dopiero z prasy wydawanej za oceanem. Drugą, że projekt jest zarazem imponujący i przerażający. Estończycy już w latach 90. ubiegłego wieku wykazali się dalekowzrocznością i niewielki, mający 1,3 mln mieszkańców kraj zaczął dynamicznie inwestować w cyfrową infrastrukturę i edukację. O ile w 1991 r. dostęp do telefonu miała połowa mieszkańców, o tyle w 1997 r. 97% szkół było podłączonych do internetu. W 2002 r. dostęp do bezprzewodowego internetu miała już prawie cała Estonia, pięć lat później wprowadzono możliwość głosowania przez internet, a w 2012 r. 94% zeznań podatkowych zostało wypełnionych online. „Dziś wszystko, co da się zrobić za pomocą usług cyfrowych, jest tak robione”, podsumował w „The Wired” Ben Hammersley – dziennikarz, który postanowił zostać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Internetowa propaganda

Badania z Oksfordu pokazują, jak prawicowi politycy i nacjonaliści manipulują polskimi użytkownikami sieci „Jednym z niepokojących aspektów sprawy jest to, że oczywiste boty rozsiewają wysoce zapalne i często ksenofobiczne treści”, napisał Robert Gorwa, członek zespołu badającego propagandę komputerową w dziewięciu krajach, w raporcie Oxford Internet Institute na temat manipulowania przez polityków polskimi użytkownikami sieci. I dodał, że jest to problem o szczególnym znaczeniu, ponieważ tak zmanipulowane treści są obserwowane przez zwyczajnych odbiorców i traktowane jak sygnały tego, czym interesuje się opinia publiczna i co myślą ludzie. Tymczasem w rzeczywistości są one wynikiem propagandy i celowej dezinformacji, bardzo sprawnie rozsiewanej za pomocą Facebooka i Twittera oraz komentarzy zamieszczanych w wielu innych miejscach w sieci – choćby na forach stron informacyjnych. W naszym kraju, wynika z konkluzji raportu zatytułowanego „Komputerowa propaganda w Polsce”, jest pod tym względem gorzej niż w Wielkiej Brytanii, we Francji i w Niemczech, a podobnie jak w Stanach Zjednoczonych w okresie kampanii prezydenckiej. Co jest porównaniem o tyle istotnym, że we wszystkich tych krajach dostrzeżono wagę problemu i stał się on przedmiotem troski opinii publicznej oraz specjalistów. Powołano komisje parlamentarne do wyjaśnienia skali zjawiska, a na firmy zarządzające platformami społecznościowymi wywierano nacisk, by zapanowały nad sytuacją. We Francji przed ostatnimi wyborami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Facebook przeprasza się z prawdą

Mark Zuckerberg chce walczyć z dezinformacją Nikt już nie ma wątpliwości, że media społecznościowe są współwinne eksplozji populizmu na świecie i przyczyniły się do najważniejszych wydarzeń politycznych z brexitem czy wyborem Donalda Trumpa na prezydenta na czele. Było to jasne dla większości użytkowników, na alarm bili specjaliści w dziedzinie przetwarzania danych oraz sławy politologii. W minionym roku do tego chóru dołączyli śledczy amerykańskiego rządu, którzy zidentyfikowali tysiące sterowanych przez Rosję kont na Facebooku i Twitterze, aktywnych zwłaszcza w kampanii wyborczej w 2016 r. Miliony fałszywych kont Odpowiedzialności tych platform za sukcesy antyliberalizmu najdłużej wypierali się twórca FB Mark Zuckerberg oraz legion prezesów z Doliny Krzemowej. Przyznanie się do roli, jaką Facebook odegrał w amerykańskim procesie wyborczym, zajęło Zuckerbergowi prawie rok. Dopiero w listopadzie 2017 r., a więc niemal 12 miesięcy po sukcesie Trumpa, ujawnił on miażdżące wyniki wewnętrznego audytu w firmie. Facebook ślepo sprzedawał internetową powierzchnię reklamową rosyjskim firmom słupom, które wydatnie zwiększały w ten sposób polaryzację amerykańskiego społeczeństwa i szanse republikańskiego kandydata na zwycięstwo. Przy okazji na jaw wyszedł jeszcze jeden fakt. Aż 12%, czyli ok. 250 mln kont na FB, to konta sztuczne, nigdy nieużywane lub duplikujące istniejących użytkowników. Odsetek ten okazał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Lem już to przewidział

Internet – ludzie toną w potopie informacji, których nie mogą przetworzyć Od lat po sieci krąży taki oto cytat z mistrza Stanisława Lema: „Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie zajrzałem do internetu”. Jest z tym cytatem jeden tylko problem – od dawna trwają poszukiwania jego źródła. Wydaje się, że dotąd nikomu nie udało się ustalić, gdzie i kiedy nasz wybitny futurolog to powiedział. Zapewne takie źródło nie istnieje (jeżeli jednak ktoś z czytelników je zna, będę ogromnie wdzięczny za informację). Jeśli rzeczywiście tak jest, cytat ów należy zaliczyć do olbrzymiej masy tzw. fake news, fałszywych informacji, które krążą po sieci i są powielane przez ludzi wierzących w nie lub uważających je za użyteczne. Owe fałszywe wiadomości to jedna z rzeczy, które Lem przewidział i przed którymi ostrzegał, kiedy tylko poznał koncepcję internetu. Bardzo wiele pisał o tym w comiesięcznych felietonach i esejach poświęconych współczesnej technologii, które w latach 1994-1998 publikował w polskiej edycji „PC Magazine”. Teksty Lema z połowy lat 90. zeszłego wieku są tak aktualne, że aby opisać stan internetu w 2018 r. oraz to, jakie przyniósł skutki społeczne, nie trzeba do nich niczego dodawać. Wystarczy zmienić czas z przyszłego na teraźniejszy. Rekonstrukcja przychodzi tak łatwo, że poniższy tekst prawie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Google i Facebook walczą o władzę

25 korporacji ma dochody większe od dziesiątków krajów Według klasycznych zasad obowiązujących w międzynarodowym prawie publicznym jego podmiotami są państwa i organizacje, którym przyznały one podmiotowość międzynarodową. W przeszłości były jednak od tych zasad wyjątki. Utworzona na początku XVII w. Holenderska Kompania Wschodnioindyjska, korzystająca z poparcia rządu holenderskiego, była pierwszą korporacją ponadnarodową, która mogła emitować bony i akcje, aby finansować swój rozwój. Dysponowała monopolem handlowym w określonej strefie geograficznej, mogła ściągać podatki, a nawet wypowiadać wojny. Dzisiaj mamy do czynienia z gigantami ekonomicznymi, które chociaż nie dysponują takimi przywilejami, również – dzięki swojej wartości giełdowej i dochodom przewyższającym PKB dziesiątków państw – zyskują „podmiotowość międzynarodową”, szczególnie wtedy, kiedy przedstawiciele biznesu znajdują się w kierownictwie państwa. Taka sytuacja pozwala im często realizować politykę, która nie jest zbieżna z polityką rządu, a nawet jest jej przeciwna. Przykładem z ostatniego okresu mogą być informacje ujawnione przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych na temat sekretarza ds. handlu USA Wilbura Rossa, mającego udziały w spółce transportowej, która robiła milionowe interesy z wenezuelską firmą naftową PDVSA, objętą amerykańskimi sankcjami. Rossowi nie przeszkadzają też kontakty z rosyjskimi biznesmenami powiązanymi z Putinem, mimo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Internet mówi głupim, że mają rację

Ważniejsze niż to, co prawdziwe, jest to, w co ludzie wierzą, że jest prawdziwe Jeszcze niedawno rolą dziennikarza było podejmowanie próby zrozumienia i przedstawienia świata. Dziś rola piszącego coraz częściej sprowadza się do mówienia tego, co odbiorcy chcą usłyszeć. Taka jest logika internetowej sieci, w której czytelnicy od artykułów mogących naświetlić rzeczywistość od nowej strony, wolą takie, które powielają i wzmacniają ich poglądy. Ludzie szukają nie inspiracji, ale potwierdzenia. I znajdują je, bo internet tworzy dla nich tzw. komory echa. Dlatego echa, że jedynym, co da się w nich znaleźć, jest odbicie własnego głosu. Medioznawcy definiują taką komorę jako zamknięty system, w którym wielokrotne powtarzanie tych samych komunikatów prowadzi do ich wzmocnienia i zwielokrotnienia, a poglądy i informacje sprzeczne z przeważającym światopoglądem są cenzurowane, niedozwolone lub niedoreprezentowane. Chodzi po prostu o miejsce, w którym wszyscy mówią to samo i nie dociera tam żaden inny głos. Słychać jedynie echo Serwisy takie jak Twitter oraz Facebook, będące dla wielu podstawowym lub jedynym źródłem informacji, to szyte na miarę komory echa. Wszystko za sprawą sposobów prezentowania przez nie treści. Są one bowiem starannie filtrowane przez komputerowe algorytmy i dobierane tak, by wzbudzić jak największe zainteresowanie odbiorców. W praktyce

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Daliśmy się złapać w sieć. Internetową

Skoro telewizja zastępuje mamę i tatę, nie ma co się dziwić, że później internet zastępuje przyjaciół, a gry komputerowe – sport Wiele razy słyszałem od dorosłych, że nowe pokolenie ma możliwości, o których kiedyś tylko się marzyło, że wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, o nic nie musimy się starać. Powtarzane jest to na tyle często, że przestajemy to kwestionować. Ja, jako 16-latek i świeżo upieczony licealista, postanowiłem sprawdzić, czy faktycznie moje pokolenie ma tak sielankowe życie i czy dobrobyt idzie w parze ze szczęściem. Spędziłem długie godziny na rozmowach z przyjaciółmi o tym, o czym raczej się nie mówi. My, dzisiejsze nastolatki, udajemy, że jest dobrze, i siedzimy cicho. Staramy się nie mówić o swoich problemach, wypieramy je. Dlatego cieszę się, że choć kilka osób zgodziło się, żebym spisał ich historie i podzielił się nimi. Dwie twarze Chcąc zobrazować prawdę o dorastaniu w XXI w., powinniśmy zacząć od portali społecznościowych, na których – jak powiedziała mi tegoroczna absolwentka gimnazjum Dominika – deklarujemy, że mamy wielu znajomych. Ale gdy w prawdziwym życiu potrzeba komuś się zwierzyć, mało kto ma choć jedną osobę, która go wysłucha. Co gorsza – dodała – wolimy porozumiewać się przez komunikatory, niż spotykać w cztery oczy. Bo pisać jest łatwiej, wygodniej. Gdy nie widzimy przed sobą drugiej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Społeczeństwo

Kiedy rodzice nie widzą

Nastolatki w internecie szukają akceptacji, uwielbienia i edukacji seksualnej Na nagraniu w zamkniętej grupie „szukam chłopaka/dziewczyny” pojawia się obły kształt półnagiego mężczyzny. Jego twarzy nie widać, kamera ustawiona jest w ten sposób, by mógł pozostać anonimowy. Cała uwaga musi więc się koncentrować na obnażonym ciele dojrzałego człowieka. Mężczyzna ma na sobie tylko różową bieliznę. Milczy. Dzieci lawinowo podłączają się do wideo. Większość zaczyna pytać, co ma znaczyć ten pokaz, część go wyśmiewa lub zaczyna wulgarnie obrażać. W pewnym momencie jego dłoń ląduje w okolicach krocza. Dotyka się kilkanaście sekund, do momentu, kiedy ktoś wyłącza nagranie. A życie na fanpage’u toczy się dalej i nie zatrzyma nawet na moment. Poniżej opublikowane zostaje kolejne wideo. W wannie siedzą trzy kuso ubrane dziewczynki. Nie wyglądają na więcej niż 14 lat. Na twarzy mają okulary przeciwsłoneczne. W tle leci popularny raperski utwór. Wymachują rękoma w rytm muzyki, pozorując dobrą zabawę. Co jakiś czas czytają wpisy pod swoim nagraniem i odpowiadają na pytania. Pierwsze dotyczą ich wzrostu i wagi. Ktoś każe jednej wstać i obrócić się dookoła. Robi to od razu. Później pojawiają się obraźliwe, seksistowskie teksty: „Pokaż suta”, „Fajna cizia”, „Ruchałbym”. Dziewczyny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.