Tag "Jacek Pałkiewicz"

Powrót na stronę główną
Obserwacje

Dobrowolny rozbitek

50 lat temu Jacek Pałkiewicz wpisał się w annały dziejów żeglugi, po raz pierwszy pokonując ocean niepokaźną szalupą ratunkową, bez sekstantu i łączności ze światem

Nie ma wyczynu bez ryzyka. Nie ma osiągnięć bez poświęcenia. Nawet dzisiejsi niby-wyczynowcy, walczący z cyfrowymi przeciwnościami losu, muszą poświęcić siedzeniu nad klawiaturą tysiące godzin, by robić to lepiej od innych.

Moja survivalowa gra o przetrwanie zaczęła się na światową skalę dokładnie przed 50 laty. I nie było w niej nigdy dróg na skróty. A rezygnacja często oznaczałaby po prostu wieczny spoczynek. 6 stycznia 1975 r. odbiłem pięciometrową szalupą z żaglem od mola portu w afrykańskim Dakarze. Pozostawiałem za sobą całą cywilizację, zdobycze techniki, kulturę, spory i nadzieje ludzkości. Wydałem się na pastwę Posejdona, aby bez radiostacji, sekstantu, zapasów i zabezpieczeń przepłynąć Atlantyk w charakterze dobrowolnego rozbitka.

Jako oficer pokładowy, nie mając za sobą szkoły morskiej, przez dwa lata pływałem na statkach panamskich i liberyjskich, miałem wtedy możliwość wysłuchać w wielu językach mrożących krew w żyłach opowieści o katastrofach i ich ofiarach. Chciałem dowieść, że umiejętności poparte hartem ducha pozwalają zwielokrotnić szanse przetrwania nawet w najkoszmarniejszych warunkach.

Na co dobrowolnie się skazałem? Na 40 dni dzikich fal, wichrów, wilgoci i słonej skorupy zasychającej na całym ciele. Na rozmyślania o nadziei i sile, na modlitwę o kolejny sprzyjający dzień.

Ale los prócz osamotnienia i dyskomfortu szykował mi jeszcze odcinki specjalne, jak nazwaliby to ścigający się rajdowcy. Wielka, czarna chmura przesłoniła horyzont, dzień zamienił się w wietrzną noc. Zygzaki szklistych piorunów przecięły nieboskłon, a sztorm postawił kilkumetrowe fale i dał im zadanie zatopienia drewnianej łupiny, na której zuchwały żeglarz postanowił wygrać z żywiołem.

Dziś, kiedy wspominam tamte trzy dni i noce, jawią mi się trochę jak z opowieści o Robinsonie. Były jednak do bólu prawdziwe. Przez 70 godzin niemal bez przerwy, jak zapomniany robot przy taśmie fabrycznej, pochylałem się, nabierałem wody z dna łodzi, by zawartość wiadra wylać za burtę. I znów, i jeszcze raz. A wszystko ze świadomością, że za chwilę następna fala poczęstuje mnie setkami litrów słonej wody, zimnej jak pocałunek Królowej Śniegu.

Odpocząć? Zasnąć? Zamknąć piekące od soli oczy? Tak, organizm tego właśnie się domagał. Wiedziałem jednak, że chwila słabości będzie podpisaniem aktu kapitulacji. Wyrokiem do natychmiastowego wykonania. Nie spałem więc, nie jadłem, piłem wodę z niewielkiego baniaka i pracowałem, pracowałem…

Trzy dni mogą się wydać wiecznością. Ale wygrałem swoją batalię. Wyczerpany, lecz zwycięski, zobaczyłem na horyzoncie kubański statek badawczy. Hura! Wygodna koja, ciepłe jedzenie, gwarancja powrotu do domu. Bo i oni mnie dostrzegli. Ale zaraz, zaraz… Jak ja będę patrzył sobie w oczy przez resztę życia? Rano przy goleniu? Dzień dobry, Jacku, który stchórzyłeś wobec wyzwania? Zdziwionych marynarzy i badaczy poprosiłem jedynie o podanie szerokości i długości geograficznej – i popłynąłem dalej.

Tę decyzję dziś, z perspektywy półwiecza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Syberia odkryta

Książkowy bestseller „Syberia”, który inspiruje dwa pokolenia polskich podróżników, doczekał się VIII wydania. Autor jak mało kto poznał zauralską krainę. Był naocznym świadkiem agonii radzieckiego imperium, bacznym obserwatorem kapitalizmu w wydaniu rosyjskim i jego skutków: bezprawia, korupcji i agresji. Mediolański „Corriere della Sera” pisał swego czasu: „Wyprawa »Syberia 89« kierowana przez Jacka Pałkiewicza odegrała niebłahą rolę w ociepleniu relacji Wschód-Zachód w burzliwym okresie pierestrojki, punkcie zwrotnym w historii XX w.”.

Minus 40. Minus 50. Dwa tygodnie ekstremalnie niebezpiecznej podróży saniami ciągniętymi przez renifery. 1,5 tys. km przebytych po lodzie – bo TAM nie ma dróg. Pędzi się środkiem zamarzniętej rzeki, w duchu modląc się do wszystkich lokalnych bogów, by kapryśna natura nie dźgnęła swoim bezwzględnym palcem skamieniałej tafli, by renifery nie wpadły w świeżo zamarzniętą połać wody, by sań nie oblepiła natychmiast grzechocząca kasza lodowych pigułek…

Ale bogowie bywają bezlitośni. Renifery zapadają się, sanie przewracają. Liczy się każda sekunda. Od hartu i szybkości reakcji zależy życie grupy eksploratorów. Jacek Pałkiewicz stoi na jej czele. I wie, że odpowiada za życie śmiałków, bo TAM nikt im nie pomoże. TAM.

W sercu Syberii.

Na zauralskich terytoriach spędził w sumie prawie dwa lata. Był wszędzie, od Kurylów po Czukotkę i Cieśninę Beringa, od Wysp Komandorskich po Jakucję i Kraj Chabarowski. A jak do tego doszło?

Nikt nie rodzi się śmiałkiem. Człowiek hartuje charakter w trudach wychowania, w codzienności, pokonując kolejne przeszkody, powstając po upadku. Jacek Pałkiewicz, urodzony podczas II wojny światowej w Niemczech, w obozie pracy, nie miał łatwego startu. A kiedy tylko z czasem mogło być łatwiej – gdy zamieszkał po wojnie z rodzicami na Mazurach – utrudniał sobie życie, jak potrafił. Manewry harcerskie, bojery, bieganie, patenty żeglarskie. Wkuwanie na pamięć atlasu, przykładanie się do nauki języków… Po co to wszystko? „Bo ja będę podróżnikiem!”.

Któż mógł serio traktować w powojennej siermiędze słowa podrostka? Codzienność sama z siebie była surwiwalem, granice zamknięte, rosyjska wszechwładza… „Co tak na serio chcesz robić w życiu, Jacku?”.

„Będę podróżnikiem!”.

Kiedy pracował we włoskiej restauracji, w pośpiechu zrobił patenty oficerskie, gdy strzegł w Afryce kopalni diamentów i dwa lata spędził na pokładzie tanich bander, wiedział, że to tylko kolejne kroki do realizacji planów. Planów – nie marzeń!

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Książki

Wojna u progu

Albo zareagujemy właściwie, albo pogrzebiemy swoje szanse na przeżycie Kryzys wojenny może dotknąć każdego. W domu, w dalekiej podróży, gdziekolwiek. Zwykle zaskakuje nas w najbardziej nieodpowiednim momencie. Bo oczywiście żaden moment nie jest odpowiedni. Albo zareagujemy wówczas właściwie, albo pogrzebiemy swoje szanse na przetrwanie. Człowiek, który znalazł się na terenie działań wojennych – czy chwilę potem na obszarze okupowanym – musi wykazać się zdolnością do przewartościowania paradygmatów decyzyjnych. Wszystko, co w czasach pokoju wydaje się klarowne, oczywiste i naturalne,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Żyjąc na krawędzi

Pięć dekad porywającej wędrówki Jacka Pałkiewicza Jacek Pałkiewicz: Znakomity podróżnik, dziennikarz, odkrywca źródła Amazonki, synonim przełamywania barier, twierdzi, że życie daje każdemu tyle, ile sam ma odwagę sobie wziąć, a on nie zamierza zrezygnować z niczego, co mu się należy Jeszcze zupełnie niedawno podróżowanie stanowiło doniosły element mojego życia. Potem nagle wszystko zastygło, zabrakło samolotów, kontroli paszportowych i celnych, jet lagu. Przymusowa izolacja w domu stała się utrapieniem. Ustawiczną peregrynację zastąpiła

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Dotkliwa klęska

Wiosną 2017 r. wygłosiłem serię prelekcji w Szanghaju. Jedną z nich zorganizowała firma Zhongtai Lighting, lider w sektorze świetlnych aranżacji miast, hoteli, wnętrz galerii sztuki czy świątecznych iluminacji centrów handlowych. Jej prezes Cheng Ke Pei sprawił, że okazała sala, w której występowałem, była wypełniona po brzegi przez słuchaczy ponad 20 narodowości. Obecnych było ośmiu konsulów generalnych. Nie zabrakło także polskiego dyplomaty, Piotra Nowotniaka. Nieoczekiwanie moja osoba wzbudziła zainteresowanie szanghajskich mediów. (…)

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Dubaj – zagłębie prostytucji

Muzułmanki z Syrii i Tunezji są w średniej cenie, ale już Iranki czy Libanki należą do najdroższych Będziemy zwiedzać Dubaj by night. (…) Kiedy pół godziny później wsiadam z Izmirem do dwukolorowej taksówki, mój przyjaciel jest, co rzadko mu się zdarza, po cywilnemu. (…) – Życie nocne, co? – zerka spod oka nieprzyjemnie podejrzliwie. – A ty, Jacku, chcesz tego doświadczyć czy poobserwować? Nie mogę powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. – Wiesz, jak to jest z nami, dziennikarzami –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Jak nie zrobiłem pewnego zdjęcia

Jeśli ktoś kocha chaos, zniszczenie, śmierć i bezprawie, zapraszam do stolicy Somalii Asyż, 15 marca 2008 r. Wiosna wystrzeliła w Europie nierówno. Choć w ogrodzie mojego domu w Bassano del Grappa nad ranem snuł się jeszcze przymrozek, to już 400 km na południe, w Asyżu, dnie rozświetlało coraz cieplejsze słońce. Na wieczorną przechadzkę zabieram jednak płaszcz, nie mam bowiem pojęcia, o której wrócę. Tajemniczy telefon, który odebrałem przed godziną, oderwał mnie od biesiadowania z przyjaciółmi mieszkającymi w ścisłym centrum

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Światła Szanghaju

Szanghaj został uznany za nową ziemię obiecaną. Spośród 500 największych globalnych koncernów pojawiło się tu prawie 400 Pamiętam, że niewiele ponad 20 lat temu w dzielnicy Pudong po prawej stronie rzeki Huangpu był jedynie port rybacki pośród pól ryżowych. Teraz rozciąga się tam szanghajski Manhattan, pulsujące serce chińskiego biznesu – zniewalające futurystyczne widowisko. Wyrosła tu setka niebotycznych, 50-, 60-piętrowych drapaczy chmur, wyższych i bardziej fantazyjnych od amerykańskiego pierwowzoru.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Dubajski żagiel

Na każdy z 202 apartamentów siedmiogwiazdkowego hotelu Burj Al Arab przypada ośmiu pracowników Dubaj, awangardowa metropolia będąca połączeniem muzułmańskiej i arabskiej tradycji z ultranowoczesnymi technologiami, powstał na naszych oczach. Kolosalne projekty, szalone inwestycje i futurystyczna, unikatowa architektura zmieniły pustynny emirat wielkości Warszawy w pępek współczesnego świata i handlową potęgę. Miasto, które postawiło na nieruchomości, finanse i turystykę, nieustannie inwestuje w swoją renomę, walcząc o miano jednego z ciekawszych celów turystycznych na świecie. W 2014 r. odwiedziło je 13

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Obserwacje

Biegun zimna

SYBERIA PAŁKIEWICZA Tajemnicza, intrygująca kraina syberyjska, w której niepodzielnie królują ostry klimat i surowa przyroda, zawsze przyciągała uwagę Jacka Pałkiewicza. Jego wyprawy docierały w najdalsze zakątki tej planety. Dzięki bezwzględnej determinacji osiągnął na reniferowych zaprzęgach, w skrajnie wrogich człowiekowi warunkach, światowy biegun zimna, gdzie temperatura spada do minus 72 stopni. Wydaną kilka lat temu relację z tej londonowskiej przygody uzupełnił nowym materiałem o chlubnych polskich kartach w dziejach odkrywania i badań zauralskich ziem,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.