Tag "kino"

Powrót na stronę główną
Kultura

Kino bez mlaskania

Praca jest naszym sojusznikiem, nie przeszkodą Guillaume Canet – aktor i reżyser francuski Korespondencja z Paryża Jako aktor był pan przez długi czas utożsamiany z postaciami romantycznych kochanków. Zmienił pan jednak radykalnie wizerunek. Wyraźnie pociągają pana coraz mroczniejsze role. – Być może dlatego, że dojrzałem. Nie jestem już młodym, naiwnym chłopakiem. Nie znaczy to, że zmieniłem się na gorsze, ale już wiem, że potrafię być porywczy, a w niektórych sytuacjach nawet gwałtowny. Wbrew pozorom nie jestem typem pacyfisty – postępuję według ściśle określonych zasad i wartości – w związku z tym nie znoszę kłamstwa, intryganctwa czy małoduszności. Nienawidzę też tabloidów – kiedy znajduję w nich moje zdjęcia, czuję się, jakby ktoś okradał mnie z mojego życia. Pana droga do aktorstwa była nietypowa – początkowo marzył pan o karierze dżokeja. – Kocham konie. Mój ojciec rzucił wszystko, aby stworzyć własną stadninę – to było całe moje życie. Jako młody chłopak brałem udział w mistrzostwach Francji juniorów, widziałem się w roli zawodowca. Jednak te plany przekreślił poważny wypadek. Do jeździectwa powróciłem kilka lat temu, kiedy po fiasku filmu „Więzy krwi” zrobiłem sobie roczną przerwę od kina. Znowu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Człowiek zawsze się obroni

Grzegorz Zariczny: Chcę robić filmy o tych, którym świat nie sprzyja Kiedy spotkaliśmy się w 2016 r. podczas festiwalu w Karlowych Warach, miał rękę w gipsie. – Nie wytrzymałem – powiedział. – Jakoś nic nie wychodziło. Zabrakło pieniędzy na ostatnie prace nad „Falami”, piętrzyły się trudności. Walnąłem pięścią w ścianę, żeby rozładować napięcie. I to jest efekt. Mało kto zdobyłby się na takie wyznanie. Ale Grzegorz Zariczny jest prawdziwy. Ma 34 lata. Dokumentem „Gwizdek” wygrał sekcję filmów krótkometrażowych na najważniejszym na świecie przeglądzie kina niezależnego Sundance w amerykańskim Park City. Jego fabularny debiut „Fale” w 2016 r. trafił do konkursu głównego imprezy w Karlowych Warach. Człowiek sukcesu? Tak to brzmi, ale Grzegorz niczego nie dostał w prezencie. O własnych siłach, z niemałym trudem, dochodził do miejsca, w którym jest dzisiaj. I dobrze pamięta swoją drogę. – Jestem zwyczajnym chłopakiem ze zwyczajnej rodziny – mówi. – Wyrosłem w podkrakowskiej wsi. Nauka w liceum w Nowej Hucie była dla mnie gigantycznym skokiem. Długo miałem poczucie, że jestem gorszy od kolegów wychowanych w mieś- cie. Teraz trochę się zbudowałem, ale tamto uczucie wciąż mam w tyle głowy. I chcę robić filmy o tych, którym świat nie sprzyja. O ludziach wyrzuconych na margines, mozolnie walczących o odrobinę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Pielgrzymki do mamrota

Miejsca, w których kręcono filmy i seriale, stają się wabikiem dla turystów. Wszystkie najłatwiej odwiedzić w wakacje Nasi filmowcy chętnie kręcili w „miastach obrotowych”, czyli takich, które mogły zagrać – po zdjęciu anten telewizyjnych i reklam – każdy zakątek Polski i świata. Przykładem jest Piotrków Trybunalski, który miał i tę zaletę, że był dobrze skomunikowany z Warszawą i Łodzią. Dziś po mieście szlakiem filmowym oprowadzają tablice, które przypominają, że tymi uliczkami chadzała młodziutka Basia Kwiatkowska, zanim znalazł dla niej nocleg szarmancki Stanisław Mikulski („Ewa chce spać”, 1958). Kiedy piotrkowską starówkę obwieszono przedwojennymi szyldami i reklamami, zgrabnie imitowała przedwojenną Warszawę na planie komedii „Vabank” (1982). W filmie Agnieszki Holland „W ciemności” (2012) Piotrków z powodzeniem udawał przedwojenny Lwów. Niestety, tablice nie uwzględniają informacji, że to właśnie na terenie byłego więzienia, często pojawiającego się w filmach, padła jedna ze słynniejszych kwestii naszego kina: „Nie chce mi się z tobą gadać…”. Takim „obrotowym” miastem jest także Lublin. Zabudowa staromiejska ocalała w trakcie ostatniej wojny, więc mógł z powodzeniem udawać choćby XIX-wieczny Paryż. To na lubelskiej ulicy Fryderyk spotyka George Sand w filmie „Chopin. Pragnienie miłości” (2002). A Lublin

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Kino przynosi ulgę

Kobiety potrafią robić ciekawsze filmy niż faceci – mówi reżyserka Anna Kazejak. – Jesteśmy zazwyczaj bardziej połamane i odważniejsze W młodości nie marzyłam o robieniu filmów. Ale dziś mam w sobie taką potrzebę. Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć. Rozglądam się wokół i różne rzeczy mnie bolą. A kino przynosi ulgę, ma wartość terapeutyczną. I to nie kwestia wybujałego ego. Nie muszę eksponować siebie. Życie jest ciekawe, drugi człowiek jest ciekawy, historie są ciekawe – mówi Anna Kazejak. Jest jedną z kilku, może kilkunastu młodych reżyserek, które w ostatnim czasie zaistniały w polskim kinie. W 2010 r. dostała gwiazdę miesięcznika „Elle” za „osobowość, energię i siłę przetrwania w męskim świecie kina – za talent i pasję”. – Kobiety potrafią robić ciekawsze filmy niż faceci – twierdzi. – Oni często idą w opowieści konwencjonalne, my próbujemy rozbijać stereotypy. Jesteśmy zazwyczaj bardziej połamane i odważniejsze. (…) • Urodziła się 15 stycznia 1979 r. w Bytomiu. W zimę stulecia. Wychowała się w Szombierkach, które w tamtym czasie były ciemne i zaniedbane. Jej dzieciństwo to blok z wielkiej płyty, gdzie mieszkały 42 rodziny. – Nic się tam nie zmieniało przez lata – wspomina.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Same sobie strzelamy samobója

W polskim kinie kobiety sobie nie pomagają i to jest fakt Kinga Dębska – reżyserka i scenarzystka Dopiero co w kinach oglądaliśmy „Plan B”, a już kończysz kolejny film – „Zabawa, zabawa”. To chyba uzależnienie – od pracy czy od kina? – Bez przesady. Właśnie wróciłam z prawie miesięcznej podróży po Azji i śmiało mogę powiedzieć, że świat kręci się nie tylko wokół kina i wokół Polski. Po kilku tygodniach kompletnego oderwania się jestem tego pewna. Ale kino też nas odrywa od codzienności, daje od niej oddech, zapomnienie, tak samo jak podróże. – Żeby zmienić coś w głowie, potrzeba więcej czasu, a filmy trwają półtorej czy dwie godziny, to trochę za krótko. Choć z pewnością dla mnie robienie filmów jest także autoterapią. To może trzeba oglądać więcej filmów… – …albo kręcić dłuższe. Były takie eksperymenty, które zmuszały odbiorcę do zanurzenia się na wiele godzin w sztukę. W teatrze Krystian Lupa jest mistrzem tej metody, ale również w kinie takie eksperymenty pojawiają się coraz częściej. Twórcy czują, że widzom potrzebna jest zmiana, mają świadomość, że jest ona motorem kreatywności, pozwala odczepić się od siebie, z czym mamy potworny problem. Mam wrażenie, że za bardzo jesteśmy skupieni na sobie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne

„The Florida Project” Seana Bakera od 22 grudnia w kinach!

Pełna niesamowitej energii, chwytająca za serce, zabawna i wzruszająca historia sześcioletniej rozrabiaki Moonee i jej zbuntowanej matki Halley, próbujących ułożyć sobie życie w tanim motelu na obrzeżach najszczęśliwszego miejsca na świecie – Disneylandu. Okrzyknięty przez krytykę jednym z najlepszych filmów roku, „The Florida

Aktualne

Sputnik nad Polską. Okrążenie jedenaste

11. Festiwal Filmów Rosyjskich „Sputnik nad Polską” odbędzie się w dniach 2-12 listopada w warszawskich kinach Luna, Elektronik oraz Iluzjon. Na repliki Festiwalu widzowie zostaną zaproszeni do kin w całej Polsce od listopada do marca 2018 roku. Dwa programy

Kultura

Biznes filmowy nie bierze jeńców

Jeżeli coś może przynieść zysk, to nie ma miejsca na sentymenty. My, reżyserzy, możemy tylko pozostać wierni sobie. Kto inny nas uszanuje? Wim Wenders – niemiecki reżyser, scenarzysta i producent filmowy Czy kiedy reżyser obrazów, które zapisały się w historii kina złotymi zgłoskami, jak choćby „Niebo nad Berlinem”, „Nie wracaj w te strony” czy „Paryż, Teksas”, bierze się do nowego filmu, nastawia się na zrobienie kolejnego arcydzieła? – Nie da się kręcić filmu, wychodząc od nastawienia na jego żywotność. O tym, kto zapisuje się w historii kina albo tworzy film, który coś znaczy, decyduje publiczność. To ona weryfikuje nasze plany – często bardzo brutalnie, o czym wielokrotnie miałem okazję się przekonać. Zdarza się jednak, że następuje ten przepiękny moment, gdy dzieło bliskie sercu reżysera staje się również bliskie publiczności. W tym magicznym momencie reżyser i widzowie wspólnie sprawiają, że film ma znaczenie. Jedyne, co się liczy dla reżysera, to dotarcie do widza, co niestety się zdarza niezwykle rzadko. Musimy mieć tego świadomość zwłaszcza dzisiaj, w czasach klęski urodzaju, kiedy powstaje gargantuiczna liczba filmów. Rzeczywiście powstaje ich mnóstwo. – Dziś każdy może zostać reżyserem, ale nikt

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Roztańczeni i wyklęci

2016 – remanent filmowy Podsumowania filmowe minionego roku zestawiają dzieła, które i tak wszyscy znają, więc darujmy to sobie. Przypomnijmy filmy intrygujące, lecz z drugiej linii. Nie sposób ich przeoczyć, ale też nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić. Od razu jednak nałóżmy sobie ogranicznik: 10 dziwadeł naszych i 10 ze świata. Made in Poland Jestem mordercą, reż. Maciej Pieprzyca Kryminał, kino gatunkowe, zrobione porządnie, że daj tak, Panie Boże, wszystkim naszym kryminalnym reżyserom. Początek lat 70., w Zagłębiu ujawnia się seryjny morderca kobiet. Milicja formuje specjalną grupę dochodzeniową. W grupie jest młody funkcjonariusz, który próbuje się wybić. Osiąga sukces – seryjny zostaje schwytany. I tu zaczyna się nowa opowieść. Bo ostatecznie seryjni mordercy to na tym zgniłym, imperialistycznym Zachodzie. Przecież taki nie ma prawa operować w tradycyjnym górniczym Zagłębiu, w małej ojczyźnie I sekretarza! Postawić takiego przed sądem? Pozwolić mu mówić? Polska Ludowa nie była przygotowana na takie dylematy. Historia „Roja”, reż. Jerzy Zalewski Na ekrany wchodzą (i zapewne będą wchodzić) kolejni „wyklęci”. Tu oglądamy więc historię Mieczysława Dziemieszkiewicza, pseudonim „Rój”, który w 1945 r. decyduje się nie składać broni, lecz walczyć z sowiecką dominacją. Nie może wiele – ogranicza się do egzekucji

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Rosja to męski świat

Nowe kino rosyjskie ciężko doświadcza swoich bohaterów, a zwłaszcza bohaterki Pokazywane na 10. edycji festiwalu Sputnik nad Polską nowe kino rosyjskie zrywa z tradycją wielkich opowieści wyniesionych z literatury, za którą przez dekady, szczególnie w czasach ZSRR, tak chętnie podążało. Zamiast rozbuchania woli minimalizm. Zamiast pokazywać wielkie emocje, jest oszczędne, wręcz sterylne. Zamiast zajmować się tematami większymi niż życie, skupia się na małych sprawach. Sporo się zmieniło. Nie ma już wystawnych fresków w duchu Lwa Tołstoja i jego adaptatorów (samą „Annę Kareninę” Rosjanie przenieśli na ekran prawie dziesięciokrotnie), które pokazywały przekrój społeczeństwa i niczym kronika odnotowywały etykietę plebsu i arystokracji, a także mierzyły przepaści dzielące owe klasy. Nie ma tego bólu istnienia, który wypełniał pozbawiające złudzeń sztuki Antona Czechowa. Nie ma nawet tych umęczonych aktorów, którzy zrośli się z postacią w duchu metody Stanisławskiego. A przecież to z literatury i teatru, ale i z awangardy, wyrastały arcydzieła kina radzieckiego: „Lecą żurawie” Michaiła Kałatozowa, „Ballada o żołnierzu” Grigorija Czuchraja czy „Moskwa nie wierzy łzom” Władimira Mieńszowa. Dlaczego młodzi rosyjscy twórcy odcinają się od nich? Kopiowanie Amerykanów Powodów jest kilka. Za najważniejszy należy uznać fatalną frekwencję rosyjskich widzów na rodzimych filmach.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.