Tag "komisja smoleńska"

Powrót na stronę główną
Kraj

Smoleński kult, smoleński hochsztapler

15 lat kłamstw, które niszczą Polskę

Mija 15 lat od katastrofy smoleńskiej. To tragiczna data w polskiej historii, śmierć poniósł prezydent RP, a także wiele wybitnych postaci naszego życia politycznego. To już się nie zmieni – historię III RP dzielimy na tę przed Smoleńskiem i tę po Smoleńsku. Miesiące po katastrofie uważamy za czas narodowej traumy. Tym bardziej boli, że Smoleńsk został tak bezwzględnie wykorzystany w polskiej polityce, że żałoba, publiczny żal – stały się towarem. Po trumnach do władzy – pisaliśmy już kilka tygodni po katastrofie.

Nieustannie podsycana wiara, że 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem doszło nie do katastrofy, lecz do zamachu, stała się polityczną religią, otwierającą PiS drogę do władzy. Głównym jej męczennikiem był Jarosław Kaczyński, a kapłanem – Antoni Macierewicz. To on miał wykryć zbrodnię.

Pamiętamy te powtarzające się co miesiąc sceny – Kaczyńskiego na drabince, wołającego, że Antoni już jest blisko, że za chwilę ujawni straszliwą prawdę. Oczywiście nic takiego nie następowało. Nawet wtedy, gdy PiS przez osiem lat rządziło, miało pod sobą wszystkie państwowe służby i prokuraturę – nic nowego w sprawie katastrofy smoleńskiej nie zostało przedstawione. Mieliśmy za to kłamstwo za kłamstwem. Wszystko po to, by budować, a potem podtrzymywać emocje wokół katastrofy: że zorganizowano zamach, że winni zostaną ujawnieni, a w zasadzie od początku wiadomo, że to Rosjanie i Tusk.

Szło to wielotorowo. Pisowskie media szalały, co tydzień racząc nas kolejnymi bredniami: że na lotnisku była sztuczna mgła, że rozpylono hel, że Tu-154M ściągnięto magnesem. Że tupolew to przerobiony bombowiec i powinien wytrzymać upadek z 80 m, a brzoza nie urwała skrzydła, tylko Rosjanie sami ją złamali. Poza tym w skrzydle była bomba, były dwa wybuchy, trzy osoby przeżyły, a rannych dobijano. A na koniec Tusk gratulował zamachu Putinowi. To tylko część bzdur wynotowanych z tamtych dni.

Inaczej zachowała się prokuratura. Najpierw śledztwo w sprawie katastrofy prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Potem przejęła je Prokuratura Krajowa. I od marca 2016 r. prowadzi je Zespół Śledczy nr 1 Prokuratury Krajowej. Rozpostarto przed nim czerwony dywan, bo PiS wierzyło, przynajmniej oficjalnie, że udowodni on tezę o zamachu. Prokuratura zarządziła więc ekshumacje, nie licząc się ze sprzeciwem rodzin. Pobrano próbki ze szczątków ofiar i wysłano je do trzech laboratoriów za granicą: jednego we Włoszech i dwóch w Wielkiej Brytanii, wierząc, że badania wykażą ślady materiałów wybuchowych. Próbki ciał, jak zapowiadano początkowo, miały być zbadane w ciągu pół roku, potem te terminy się przedłużały. „Te ekshumacje już dawno są zakończone, z tego, co wiem, niczego nie wniosły do śledztwa, oprócz konkluzji, że pasażerowie ponieśli śmierć w wyniku obrażeń typowych dla katastrofy komunikacyjnej”, mówił w „Przeglądzie” (nr 16/2022) dr inż. Maciej Lasek, poseł PO, członek komisji Millera, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. A dlaczego prokuratura trzyma wyniki badań w tajemnicy? Odpowiedź jest prosta – bo śledztwo jeszcze nie jest zakończone.

Według rzecznika Prokuratury Krajowej akta sprawy liczą już 1979 tomów. W ramach śledztwa weryfikowanych jest równolegle wiele wersji kryminalistycznych. By je sprawdzić, uzyskano już kilkaset opinii i ekspertyz biegłych różnej specjalności i przesłuchano ponad 1000 świadków.

W 2016 r. powołano międzynarodowy zespół biegłych z zakresu medycyny sądowej, którego zadaniem było m.in. określenie przyczyny zgonu, mechanizmu oraz okoliczności powstania stwierdzonych u ofiar obrażeń. „W sumie biegli wydali blisko 200 opinii medycznych, w tym opinie wstępne, uzupełniające i opinię końcową z zakresu medycyny sądowej”, mówił rzecznik Prokuratury Krajowej.

W 2019 r. powołano zaś międzynarodowy zespół biegłych, który miał wydać opinię w zakresie okoliczności katastrofy, w tym jej przyczyn i przebiegu. Zespół opinię przekazał – ta została przesłana tłumaczowi przysięgłemu, by ją przetłumaczył z angielskiego na polski. „Po przetłumaczeniu opinia zostanie poddana analizie w świetle pozostałego materiału dowodowego” – to słowa rzecznika. Ale oddajmy prokuraturom sprawiedliwość – swoją syzyfową pracę prowadzą, nie zaśmiecając opinii publicznej kłamstwami. To było domeną Antoniego Macierewicza.

Macierewicz, jeszcze jako poseł opozycji, prowadził w Sejmie zespół parlamentarny ds. katastrofy. Gdy PiS przejęło władzę, jako minister obrony powołał na bazie tego zespołu podkomisję. Było to w lutym 2016 r. – jej pierwsze posiedzenie odbyło się 7 marca. Podkomisja kosztowała państwo polskie 33 mln zł. Wiemy, że były to pieniądze wyrzucone w błoto. Ale jaki te działania tworzyły image! Tłum na miesięcznicach skandował: „Antoni! Antoni!”, a Macierewicz w glorii wielkiego śledczego mógł jeździć po klubach „Gazety Polskiej”, po salach parafialnych i opowiadać o wybuchach, bombach i spiskach.

Co istotne, żaden z członków podkomisji nie badał wcześniej katastrof lotniczych. Była więc organem złożonym

r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Operacja Smoleńsk 2.0

Ta hucpa została starannie przygotowana. To część wielkiego planu Jeszcze pół roku temu wszelkie wiadomości o raporcie podkomisji Macierewicza były w kierownictwie PiS pomijane. A on sam był synonimem obciachu, w hierarchii politycznej partii rządzącej spychano go coraz dalej. Jego tezy, że w samolocie były wybuchy, że rozpadł się, zanim dotknął drzew, były traktowane jako fantazje emeryta. Nawet członkowie rodzin smoleńskich sugerowali, by poddał się leczeniu. Podkomisja, którą kierował, de facto nie działała. Jej członkowie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Gruby był

Oczywiście nigdy nie był gruby, pewnie dlatego został „Grubym”. Był, jak to mówimy, żeby nie powiedzieć: odszedł, opuścił nas, zmarł, upadł, zostawił. Niespodziewanie, nieoczekiwanie, za wcześnie, bez sensu, z zaskoczenia, ni z gruchy, ni z pietruchy. Wszedł do jeziora jak każdego dnia w roku, wrócił na podwórko domu odległego o kilkanaście metrów od wody, przewrócił się i już nigdy nie siądziemy razem przy ogniu. Był nieznany i sławny, bliski bardzo wielu ludziom, był kimś, do kogo chętnie się wraca i rozpoczyna

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj Wywiady

Jakby plunął mi w twarz

Konferencja Macierewicza to było kłamstwo i bezczelność Paweł Deresz – mąż posłanki Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej Widział pan konferencję, podczas której Antoni Macierewicz prezentował raport swojej podkomisji? – Jestem pod wrażeniem, jak można grać zmyśleniami, kłamstwami. Jestem pełen podziwu dla Macierewicza, że potrafi tak kłamać. Jest w tym mistrzem. Słuchał go pan i… – I czułem się, jakby ktoś pluł mi w twarz. Taka to była konferencja! Przede wszystkim kłamstwem jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Gmyz za Antoniego

Jak nazwać króla bredni? Bredzisław Macierewicz. Choć jaki tam z niego król, kukiełka, którą Kaczyński wyjmuje z piwnicy na specjalne okazje. A później chowa. Taki rotacyjny straszak. Nie to co Cezary Gmyz. Odkrywca trotylu w Tu-154M nadaje do TVPiS z Niemiec. Codziennie. Jak jakiś Stirlitz. Bo pracowity jest. I codziennie dokopuje Niemcom. Dla „Trotyla” fakty to żadna przeszkoda. Z tym swoim wynalazkiem pasowałby do komisji Macierewicza. Niestety, nie wzięli go. Pominięcie tego tropu bardzo źle świadczy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Wraca Smoleńsk

Trumny smoleńskie dały Kaczyńskiemu władzę, teraz mają mu pomóc tę władzę zachować Od kilku lat wydawało się, że Smoleńsk 2010 to temat zamknięty. Że wszystko zostało już szczegółowo wyjaśnione. Bo tak rzeczywiście było. Przebadany został wrak, badali go eksperci z komisji Millera i prowadzącej śledztwo prokuratury. Przeanalizowana i niemal dokładnie odczytana została czarna skrzynka. Zarówno słowa, które padły w kabinie, jak i wskazania przyrządów. Wszystko jest udokumentowane. Piloci schodzili za szybko – powinni zniżać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Przebłyski Z dnia na dzień

Prawda à la Melak

Gdyby stworzyć definicję prawdy według Andrzeja Melaka, tyle by miała wspólnego z rzeczywistością, ile krzesło z krzesłem elektrycznym. Andrzej Melak uaktywnił się po katastrofie pod Smoleńskiem, w której zginął jego brat Stefan. Po 11 latach Melak nie wie, co to było. Winę widzi w Tusku i jego kancelarii. Jakby miał jedno oko i jedną półkulę mózgu. Nie przyszło mu do głowy, że to była katastrofa. A bałagan i niekompetencja w kancelarii Lecha Kaczyńskiego były ogromne. Melak nie potrafi wydusić z siebie nawet jednego słowa na temat

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Z dnia na dzień

Rocznica katastrofy smoleńskiej: demonstracje koło „schodów Jarosława”

  Już po raz drugi obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej odbędą się mimo pandemii. 10 kwietnia zeszłego roku Jarosław Kaczyński z towarzyszami z partii (w sumie ponad 30 osób) pojawili się na placu Piłsudskiego bez maseczek, lekceważąc

Kraj Wywiady

Załodze zabrakło umiejętności

Podkomisja Macierewicza nie osiągnęła niczego, poza tym, że w Mińsku Mazowieckim pocięła drugi Tu-154M piłką do metalu Dr inż. Maciej Lasek – specjalizuje się w badaniach katastrof lotniczych. Od 2002 r. członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, w latach 2012-2016 jej przewodniczący. Wchodził w skład tzw. komisji Millera. Poseł na Sejm IX kadencji. Słyszę, że próbowaliście jako posłowie przeprowadzić kolejną kontrolę poselską w MON. Nie udała się z powodu pandemii. Ale jaki był powód tej kontroli? – Powodem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Duńczyk o kłamstwach Macierewicza

Nawet w tygodniku „Sieci” mają dość bredni Antoniego Macierewicza o Smoleńsku. Opinia Duńczyka Glenna Jørgensena, który przez wiele miesięcy prowadził prace na tupolewie o numerze bocznym 102, jest dla Macierewicza tak druzgocąca, że z przyjemnością ją przytaczamy: „Rozumiem, że znowu jest Pan w pilnej potrzebie PR-owej, aby opublikować pewne wstępne wyniki na nadchodzący 10 kwietnia. I że właśnie z powodów PR-owych najwyraźniej nie przejmuje się Pan jakością odpowiedzi, których udziela (…). Wielokrotnie podkreślałem, że Pana potrzeby PR-owe nie powinny mieć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.