Tag "Leszek Konarski"

Powrót na stronę główną
Kraj

Sprzedana owieczka

Działała w Kole Przyjaciół Radia Maryja, była wzorową parafianką. Gdy decyzją Komisji Majątkowej jej dom został przekazany Kościołowi… przestała chodzić do kościoła Krystyna Sosnowska mieszka w malutkim domku przy ul. Katowickiej w Krakowie, usytuowanym pośrodku zlikwidowanego 12-hektarowego gospodarstwa ogrodniczego państwowej spółki Polan. Od kilku lat chce uregulować status prawny swojego mieszkania. Nie jest to jednak możliwe, gdyż właściciele tego domu zmieniają się tak szybko, że sądy nie nadążają z rozpatrzeniem składanych pozwów. Gdy z końcem 2005 r. wniosła pozew przeciwko spółce Polan, że nie chcą jej dać umowy najmu lub sprzedać mieszkania, na rozprawie w lutym 2006 r. dowiedziała się, że teraz właścicielem jej domu jest parafia Bazyliki Najświętszej Marii Panny w Krakowie. Gdy pozwała parafię, to na następnej rozprawie usłyszała, że parafia była właścicielem tylko kilka miesięcy i teraz dom należy do spółki Bradus w Tychach. Gdy pozwała firmę Bradus, to w połowie 2010 r. powiedziano jej, że obecnie właścicielem domu jest spółka ADO-2, również w Tychach. Trudno się dziwić Sądowi Okręgowemu w Krakowie, że w piśmie z 24 września 2010 r. zażądał od Krystyny Sosnowskiej ustalenia, kto jest ostatecznie pozwanym. W dniu 7 października br. odpisała, że przyczyną jej problemów jest rządowo-kościelna Komisja Majątkowa.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Polska 2030 roku

W 2005 roku jeden pracujący utrzymywał 1,7 osoby. Jeżeli nic się nie zmieni, to za 20 lat na utrzymaniu jednego pracującego będzie 1,9 osoby Nie popisali się członkowie powołanej przez Radę Europy „grupy mędrców”, którzy z początkiem maja przedstawili przewodniczącemu Hermanowi Van Rompuyowi raport „Projekt Europa 2030”. Pod kierownictwem byłego socjalistycznego premiera Hiszpanii Felipe Gonzáleza pracowali nad tym dokumentem przez 18 miesięcy, z udziałem m.in. Lecha Wałęsy, i opisali to, co może czekać Europę w perspektywie najbliższych 20 lat, ale nie przewidzieli wydarzeń ostatnich tygodni – kryzysu finansowego w Grecji i konieczności ratowania euro przed katastrofą. Jeszcze większą plamę dali nasi naukowcy, członkowie powołanego 6 maja 1969 r. przez Polską Akademię Nauk Komitetu Prognoz „Polska 2000”, którzy mieli określić przyszłość naszego kraju do końca XX w. W swych ekspertyzach nie przewidzieli żadnych zmian ustrojowych, wolnego rynku, wejścia Polski w skład Unii Europejskiej i przystąpienia do NATO. Po zweryfikowaniu tych badań przez życie komitet istnieje nadal pod nazwą „Polska 2000 Plus” i przewodniczy mu prof. Michał Kleiber. Bez prognoz bowiem nie można sobie wyobrazić rządzenia krajem. Obserwując jednak to, co dzieje się w ostatnich latach na scenie politycznej, już można by sądzić, że całe nasze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Czasem prorok, czasem błazen – Rozmowa z Jerzym Trelą

Zdarzały mi się role, o których wolałbym zapomnieć, i reżyserzy, których nie chciałbym wspominać – Zofia Rysiówna, wręczając panu nagrodę im. Aleksandra Zelwerowicza, powiedziała: „Tam, gdzie jest Trela, tam jest teatr narodowy”. Gdzie teraz jest ten Treli teatr narodowy? – Odebrałem to jako żart wielkiej aktorki i wielkiej damy. A dziś gram m.in. w Teatrze STU, w „Wielkim kazaniu księdza Bernarda” Leszka Kołakowskiego. Długo szukałem współczesnego tekstu, który pobudzałby ludzi do myślenia, refleksji. Tu nie chodziło o to, aby sobie coś zagrać, bo to mogę zrobić w każdym teatrze, ale aby zrobić coś potrzebnego dla innych, odkryć nowy świat zarówno dla siebie, jak i widzów, uczynić też w swoim życiu kroczek do przodu. Tym sposobem dotarłem do książki Leszka Kołakowskiego „Rozmowy z Diabłem”, będącej traktatem o istocie dobra i zła, pokazującej, że nic nie jest takie, jak się nam wydaje. Jest tam wiele o problemach nurtujących teologów, filozofów i każdego z nas. Dlatego też urzekła mnie ta książka, ale równocześnie zdawałem sobie sprawę, że jest niezwykle trudna, niesceniczna i dlatego ten tekst trzeba uczłowieczyć, podbudować psychologicznie, udramatyzować. Bałem się, bo przez całe życie byłem przyzwyczajony do występów w zespole, a tu miałbym wystąpić w monodramie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Panteon bez prezesa IPN

Gdyby kard. Dziwisz nie zmienił stanowiska w sprawie Kurtyki, to wątpliwe, by powstał nowy Panteon Narodowy Były rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, obecnie przewodniczący Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, prof. Franciszek Ziejka, został w marcu zaproszony do hotelu Pollera na spotkanie członków krakowskiego Rotary Klub Wyspiański, aby przedstawić stan przygotowań do utworzenia Panteonu Narodowego pod bazyliką św. Piotra i Pawła przy ul. Grodzkiej, w połowie drogi pomiędzy Rynkiem Głównym a Wawelem. Choć było to kilka tygodni przed katastrofą w Smoleńsku, krakowscy rotarianie jakby przeczuwali, że mogą być kłopoty z kwalifikacją wybitnych Polaków, zasłużonych dla kultury i nauki, do pochówku w tym nowym miejscu. Sprawa Wawelu i panteonu na Skałce ich nie interesowała, bo nikt nie przypuszczał, że można tam jeszcze kogoś wcisnąć. Prof. Ziejka rozwiał jednak wątpliwości. Wszystko zostało przemyślane. W styczniu w auli Polskiej Akademii Umiejętności doszło do spotkania przedstawicieli krakowskich wyższych uczelni, samorządu, instytucji kultury, PAU oraz kurii metropolitalnej, które zakończyło się podpisaniem listu intencyjnego w sprawie utworzenia nowego Panteonu Narodowego będącego dopełnieniem królewskiej nekropolii na Wawelu oraz krypty zasłużonych na Skałce. Pod tym dokumentem złożyli podpisy m.in. kard. Stanisław Dziwisz oraz wiceprezydent Krakowa Kazimierz Bujakowski. Ustalono, że zostanie wkrótce powołana fundacja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kardynalny błąd

Demonstranci krzyczeli „Tu jest Polska!”, to samo wołali zwolennicy kard. Dziwisza. Jednych i drugich rozdzielał kordon policji Nie mam pojęcia, czy ktoś organizował codzienne manifestacje pod „papieskim oknem” krakowskiej kurii metropolitalnej przeciwko decyzji kard. Stanisława Dziwisza o pochowaniu Marii i Lecha Kaczyńskich na Wawelu. Nie było żadnych przemówień, rozdawania ulotek, kierowania tłumem. Natomiast zwolennicy pochowania prezydenta Kaczyńskiego obok trumny marszałka Józefa Piłsudskiego, którzy też przychodzili „zawsze o dwudziestej” pod kurię, wiedzieli dobrze, że te protesty są dziełem lewaków, ateistów, pachołków Moskwy, „Gazety Wyborczej”, Platformy Obywatelskiej, szatana, zdrajców Ojczyzny i oni wszystkich dobrze znają. Nie wiem, do której z tych grup zostałem zaliczony, mogę tylko powiedzieć, co działo się w Krakowie we wtorek, 13 kwietnia, chwilę po ogłoszeniu o godz. 18 przez kard. Dziwisza, że prezydent Kaczyński spocznie wraz z małżonką na Wawelu. Najpierw telefony od znajomych, czy to nie jakiś żart, zdumienie, zaskoczenie, potem kilkanaście SMS-ów od nawet mniej znanych osób i wszystkie o podobnej treści: „Franciszkańska 3, dzisiaj, godz. 20, protest przeciwko pochówkowi M. i L. Kaczyńskich na Wawelu. Przyjdź. Prześlij dalej”. Otworzyłem komputer i to samo w mejlach: „Spotykamy się przed kurią o 20. Przyjdź. Prześlij dalej”. Na Facebooku pojawiły się pierwsze fora dyskusyjne na ten

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Pakiet usług pielgrzyma

Małopolski Urząd Marszałkowski wesprze dwie diecezjalne pielgrzymki 80 tys. złotych. Wszystko pod hasłem wydatków na promocję Pątnicy z Małopolski w czasie pieszej wędrówki na Jasną Górę, poza uczestniczeniem w tym wydarzeniu religijnym, dziękczynnym i pokutnym, mają obowiązek promowania piękna swojego regionu, za co dostają pieniądze od władz województwa. W 2009 r. Małopolski Urząd Marszałkowski dofinansował pielgrzymki idące w sierpniu na Jasną Górę kwotą 22 tys. zł, w tym roku pielgrzymka małopolska dostanie 50 tys. zł, tarnowska zaś 30 tys. Pielgrzymi w zamian za przyznane pieniądze w przerwach między codziennymi mszami, różańcami, godzinkami czy Aniołami Pańskimi, muszą realizować ustalenia umów zawartych między organizatorami a władzami województwa dotyczących „pakietu usług promocyjnych”. Wstępne propozycje w kwestii wykorzystania pielgrzymów do promocji regionu zgłaszają diecezje, potem Departament Promocji i Turystyki referuje sprawę na zarządzie województwa i po akceptacji przygotowywana jest umowa. Zakres usług W tym roku propozycja archidiecezji krakowskiej wpłynęła 18 stycznia. Organizatorzy pielgrzymki piszą: „Wdzięczni za udzieloną w 2009 roku pomoc przy organizacji pielgrzymki, serdecznie prosimy o ponowne zaangażowanie władz samorządowych województwa – kwotą w wysokości około 100.000 zł w przygotowanie i organizację kolejnej, jubileuszowej XXX

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Żyć za wszelką cenę… – rozmowa z dr Weroniką Chańską

Tylko pacjent może ocenić, jak wiele bólu i cierpienia gotów jest znieść i czy uważa, że przedłużenie życia warte jest tego cierpienia Dr Weronika Chańska (ur. w 1976 r.) – w 2007 r. doktoryzowała się na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego na podstawie rozprawy „Filozofia i etyka jakości życia w medycynie współczesnej”. Obecnie pracuje jako adiunkt w Zakładzie Filozofii i Bioetyki Collegium Medicum UJ. W zeszłym roku w monograficznej serii Fundacji na rzecz Nauki Polskiej ukazała się jej książka „Nieszczęsny dar życia”. – Dawniej wszystko było mniej skomplikowane. Większość ludzi uważała, że decyzje o ich śmierci zapadają gdzieś w niebiosach, bo życie jest darem od Boga, ma absolutną wartość, godność i nienaruszalność. Człowiek został stworzony na boskie podobieństwo i jego życie zależy wyłącznie od Stwórcy. Tylko Bóg może decydować o dniu naszej śmierci. Etycy medyczni nie byli potrzebni. – Być może rzeczywiście tak było, choć trzeba pamiętać, że zawsze istnieli ludzie, którzy nie podzielali przekonania o istnieniu Boga i nie wierzyli, że wszystko, co nam się przydarza, jest wyrazem Jego woli. Ci mówili raczej o naturze lub losie, które kierują biegiem zdarzeń. To prawda, że dawniej łatwiej było się ludziom pogodzić ze śmiercią, gdyż stanowiła ona naturalną

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Żywoty mądrych i głupich – rozmowa z prof. Andrzejem Romanowskim

Rozmowa z prof. Andrzejem Romanowskim – literaturoznawcą, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, publicystą W Polskim Słowniku Biograficznym nie da się podzielić ludzi na bohaterów i szubrawców, bo ludzkie życie jest bardziej skomplikowane, niż się nam wydaje – Czy czuje pan odpowiedzialność przed historią? Polski Słownik Biograficzny, którego jest pan redaktorem naczelnym, ukazuje się od 75 lat, z przerwami w okresie okupacji oraz stalinizmu, i dopiero jesteście przy literze S, a osoby na Ż znajdą się w nim dopiero około 2030 r. Każdy człowiek opisany w waszym słowniku staje się w jakimś sensie nieśmiertelny, bo wasze wydawnictwo będzie służyło ludziom przez całe wieki, tak jak „Żywoty sławnych mężów” Plutarcha. Redaktor takiego ponadczasowego wydawnictwa musi być osobą absolutnie bezstronną, obiektywną, nieulegającą żadnym naciskom, presji lewicy ani prawicy. – Wręcz uginam się pod brzemieniem tej odpowiedzialności. Również cały mój zespół redakcyjny ma poczucie misji naszego wydawnictwa, które lubię nazywać Słownikiem Pamięci Narodowej. Nie mnie to oceniać, ale robię wszystko, żeby w słowniku nie było ani cienia przegięcia w jedną lub drugą stronę, ani śladu tendencji. Staramy się tak redagować biogramy, aby nikt nie posądził nas o stronniczość, zarówno w doborze faktów, jak i użytym słownictwie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Nie wiem więcej niż autor – rozmowa z prof. Henrykiem Markiewiczem

Wolę niesprawiedliwe i gwałtowne ataki niż taktykę przemilczania stosowaną wobec niektórych pisarzy Prof. Henryk Markiewicz, historyk i teoretyk literatury (ur. w 1922 r.) emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek PAN i PAU, doktor h.c. Uniwersytetu Gdańskiego i Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Przez wiele lat zastępca redaktora naczelnego „Pamiętnika Literackiego” oraz redaktor naczelny Polskiego Słownika Biograficznego. Autor m.in. książek o Prusie, Żeromskim, Boyu-Żeleńskim, pozytywizmie oraz takich pozycji z zakresu teorii literatury jak: „Główne problemy wiedzy o literaturze”, „Wymiary dzieła literackiego”, „Teorie powieści za granicą i w Polsce”. – W pana krakowskim mieszkaniu na każdej ścianie są półki z tysiącami książek. A gdzie jest szubienica, na której, według Andrzeja Mleczki, powinien pan profesor zawisnąć po przeczytaniu ostatniej z nich? – Czytam nadal, choć wolniej niż dawniej, mam już przecież 88 lat. Z pewnością Mleczko nie doczeka spełnienia swojej wizji, bo napływ nowości jest tak duży, że jedna osoba, jeżeli nawet czytałaby od rana do wieczora, nie jest w stanie wszystkiego, co ją interesuje, ogarnąć. Ograniczam się głównie do lektury tego, co jest związane z moimi pracami naukowymi, a także do XX-wiecznych pamiętników i dzienników. – Trudno być przewodnikiem po literackiej przeszłości? – Na ten temat ukazuje się wiele

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Swoje chłopy z Brzegów

Dyrektor szkoły, aktor, ksiądz, malarz… brak polityka Gaździna Zofia Bigos z Głodówki, przysiółka Brzegów, jeszcze niedawno słynna Wolna Europa Podhala, bezlitośnie krytykująca rządzących w telewizyjnych wywiadach, o swoim sąsiedzie Michale Żebrowskim z polany Rynias, też należącej do tej wsi, nigdy nie powie, że to ceper z Warszawy. – Czasem do mnie przychodzi i sobie pogadamy. Najbardziej mi się spodobał jako Skrzetuski w „Ogniem i mieczem”. Ale ja go tu nie traktuję jako aktora. W teatrze i filmie wszystko jest udawane, natomiast tu u nas nie może być żadnego udawania. Życie to ciężka praca i na aktorstwo nie ma miejsca. A on uczciwie kupił ziemię na Ryniasie, zbudował dom, zatrudniał miejscowych, sam fizycznie pracował, na wesele zaprosił sąsiadów i dalej świetnie z nimi żyje. Szanuje naszą tradycję, ma strój góralski. To jest już nasz chłop. Od 18 lat dyrektorem miejscowej szkoły podstawowej jest Piotr Boczek. Urodził się w Mławie, skończył fizykę na Uniwersytecie Warszawskim, a więc kolejny ceper ze stolicy? – To też swój chłop, nawet się wżenił w moją rodzinę, bo jego żona to Marysia z Wnęków, a mój dziadek to był Wnęk – mówi Zofia Bigosowa. – Na uroczystości zakłada strój góralski, mówi piknie po naszemu, z góralskim akcentem. Niechby tylko spróbował nie szanować naszej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.