Tag "Roman Giertych"

Powrót na stronę główną
Kraj

Moralność pani Arent

Przyboczna prezesa, posłanka Iwona Arent w sprawach moralnych pogubiła się zupełnie

Przez Warmię i Mazury, które w Sejmie reprezentuje Iwona Arent, przetacza się głębokie westchnienie zażenowania i wstydu wsparte komentarzami w stylu: „Już zapomniała, jak jej synek zmaltretował dziewczynę?”. W każdym razie posłanka PiS po raz kolejny strzeliła sobie w kolano. Choć mogła pozostawić po sobie wspomnienie w miarę pożytecznej parlamentarzystki, przylgnie do niej opinia impulsywnej, ale i niezbyt rozgarniętej kobiety uprawiającej trudną sztukę polityki. Ale może takie właśnie gotowe na wszystko towarzyszki są potrzebne prezesowi?

Złaź, morderco!

Kiedy 2 kwietnia Roman Giertych wszedł na mównicę sejmową, by bronić się przed atakiem Jarosława Kaczyńskiego, który nazwał go sadystą, został otoczony przez grupę posłów PiS. Jako jedna z pierwszych przybiegła Iwona Arent. Z obłędem w oczach, wskazując Giertycha palcem, po trzykroć krzyknęła: „Złaź, morderco!”. Zaraz dołączył do niej cały pisowski chór, wołając: „Morderca, morderca!”. Miało to być napiętnowanie posła KO za jego udział w rzekomym doprowadzeniu do śmierci Barbary Skrzypek, która jako świadek zeznawała w śledztwie dotyczącym tzw. dwóch wież, czyli planowanej przez Kaczyńskiego inwestycji w stolicy. Giertych to jeden z dwóch – obok mec. Jacka Dubois – pełnomocników pokrzywdzonego w sprawie Austriaka spowinowaconego z prezesem PiS, ale w czasie przesłuchania „pani Basi” przez prokurator Ewę Wrzosek nie był fizycznie obecny! Reprezentował go mec. Krystian Lasik, czyli tzw. substytut. No, ale wiadomo: Giertych ma długie ręce i mógł do „morderstwa” się przyczynić.

Tak musiała rozumować Iwona Arent, idąc za ciosem wyprowadzonym przez jej wodza partyjnego, któremu zdaje się wprost czytać w myślach. Za swoje słowa nie przeprosiła, potwierdzając chwilę później w rozmowie z reporterem TVN, że Giertych to morderca, co jest w stanie udowodnić przed sądem. Ale gdy już wyszła z amoku, opisała na platformie X awanturę jako „burzliwą dyskusję”, podczas której posłowie PiS wyrazili niezadowolenie z działań Giertycha, a wszystko to „w trosce o przyszłość Polski i obywateli”. Za swoje zachowanie nie przeprosił także Kaczyński, dlatego oboje zostali ukarani odebraniem połowy uposażenia przez trzy miesiące. Pozostałych 49 posłów, którzy brali udział w zdarzeniu, ma tracić tyle samo, ale tylko przez dwa miesiące.

Strzeliła sobie w łeb

Pochodząca z Olsztyna posłanka Arent pracowała kiedyś jako referentka w zakładzie energetycznym, ale uzupełniała wykształcenie i jednocześnie skręcała w stronę polityki. Do partii braci Kaczyńskich przystąpiła już w 2002 r., po okresie zdobywania doświadczeń w ruchu katolickim. Trzy lata później spróbowała szczęścia w wyborach do Sejmu, lecz elektorat PiS nie obdarzył jej zaufaniem. Ale tak się złożyło, że w 2006 r. poseł Aleksander Szczygło został szefem kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego i to pani Iwona przejęła jego mandat. Potem jeszcze pięciokrotnie zostawała posłanką, choć w regionalnych strukturach partii zawsze grała drugie skrzypce. Pierwsze grał Jerzy Szmit, lecz widocznie nie cieszył się uznaniem prezesa Kaczyńskiego, który w 2022 r. niespodziewanie powołał Arent na szefową olsztyńskiego okręgu partii, jednego z czterech w województwie utworzonych pod kątem wyborów parlamentarnych.

W tym czasie uaktywniła się ona na niwie sejmowej. Co prawda, już wcześniej, w 2018 r., zastąpiła partyjną koleżankę Małgorzatę Wassermann w komisji śledczej ds. afery Amber Gold, jednak niczym szczególnym się nie wyróżniła. Za to dała popis w lutym 2022 r., gdy Andrzej Rozenek z trybuny sejmowej zasugerował, że były szef ABW jest współodpowiedzialny za śmierć Barbary Blidy. Wtedy posłanka Arent zareagowała, krzycząc z sali: „Strzeliła sobie w łeb!”. Potem jedna z jej znajomych wyznała w mediach: „To rządy PiS tak ją zmieniły”. Miała na myśli także wcześniejszy wyskok olsztynianki, kiedy ta wyrywała telefon z rąk Kingi Gajewskiej z PO, filmującej słynne wystąpienie prezesa Kaczyńskiego o „kanaliach” i „zdradzieckich mordach”. Jak widać, w takich przypadkach pani Arent zawsze stara się pokazać wodzowi z bojowej strony.

Chociaż czasami nie przeczuwa kłopotów, jak w przypadku słynnego agenta Tomka, czyli Tomasza Kaczmarka, którego zaprosiła na imprezę imieninową, a ten chciał pobić byłego męża swojej partnerki Katarzyny Sz. (potem została

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Jajecznica uczyni prezydentem?

Powiedzieć, że kampania wyborcza na urząd prezydenta jest spektaklem żałosnym i urągającym rozumowi – to jakby wciąż za mało powiedzieć. Staram się zasadniczo trzymać z daleka, od dwóch dekad nie mam w domu telewizora, ale i tak dzisiaj człowiek pracujący na komputerze jest z definicji zaplątany w sieć społecznościówek takich czy innych. Dawnego Twittera, dzisiaj X, od zawsze obchodzę z daleka, ale odpryski wiralowych, czyli rozchodzących się najintensywniej, filmików, komentarzy, ekscesików dopadają człowieka i tak. I to bezwzględnie.

Ileż razy wyświetliła mi się sejmowa konfrontacja Romana Giertycha z Jarosławem Kaczyńskim, po tym jak ten drugi nazwał mecenasa Romana największym sadystą odpowiedzialnym bezpośrednio za śmierć Barbary Skrzypek. Górujący niemożebnie nad prezesem PiS poseł koalicji protekcjonalnie odsyłał do ław i zalecał spokój Kaczyńskiemu, który widowiskowo zaprotestował przeciwko zwracaniu się do niego na ty i okrasił tę reprymendę archaicznym, rozczulającym w sumie epitetem „łobuzie”. Giertych konsekwentnie wyjaśniał, że pozwala sobie na taką poufałość, gdyż zgodne z ustaleniami genealogów jest wujkiem Kaczyńskiego. „Mów mi wuju, Jarku” już przeszło do historii najbarwniejszych potyczek parlamentarnych III RP. A sama scenka będzie w najbliższym czasie fajerwerkiem oglądalnościowym.

Perory Kaczyńskiego, w tym ta o sadyzmie Giertycha, były doskonałym przykładem i ilustracją, na jak cyniczne, potężne i groźne tory emocji prezes chciałby skierować całą kampanię wyborczą. Krzyki jego sejmowych akolitów i akolitek „morderca!” skierowane do posła Giertycha nie wymagają komentarza. Cały ten rejwach znajdzie zapewne kontynuację w komisji regulaminowej.

Okazji do zachowania milczenia nie wykorzystał Andrzej Duda (w tej roli zostaje mu już niewiele ponad 100 dni), który popisał się komentarzem w mediach społecznościowych: „Myślę, że w ramach rozpaczliwej próby odwrócenia uwagi opinii publicznej od fiaska »kampanii antymigracyjnej« premiera Tuska

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Giertych za i przeciw

Kontakty o. Tadeusza Rydzyka z Romanem Giertychem to perwersja w czystej postaci. Mecenas i poseł Giertych atakuje Radio Maryja i jego twórcę, zarzucając im pobieranie „haraczu” od różnych instytucji, czyli działalność przestępczą. W odpowiedzi redakcja Radia Maryja wystosowała do Giertycha list otwarty. I przypomniała mu: „Kiedyś bronił Pan naszej rozgłośni. Na podobne zarzuty formułowane wobec Radia Maryja oraz o. Tadeusza Rydzyka wypowiedział Pan znane medialnie słowa: »Winniśmy domagać się od organów władzy ścigania osób, które w tak bezprecedensowy sposób prześladują wielkiego Polaka i pasterza naszej rodziny«”.

Trochę czasu od tych słów minęło. Wystarczająco dużo, by od miłości przejść do nienawiści. Teraz czekamy na trzeci etap tych relacji.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jan Widacki

Bronię Giertycha

Nigdy nie przypuszczałem, że będę bronił Romana Giertycha, w dodatku na łamach lewicowego tygodnika. Pocieszam się, że on też pewnie nie przypuszczał. A sprawa wyglądała tak. Po zawarciu sądowej ugody między Donaldem Tuskiem a Patrykiem Jakim adwokat Roman Giertych skomentował w internecie ten fakt następująco: „Zmuszenie Jakiego do przeprosin to prawie jakby ktoś Suskiego zmusił do myślenia, Macierewicza do logicznych wywodów, a Morawieckiego do mówienia prawdy”. Europoseł Jaki poczuł się tym wpisem urażony. Wolno mu. Jak wiemy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Roman Kurkiewicz

Śmierć śledztwa, którego nie było

Tajne więzienie CIA w Polsce? Niczego takiego nie było – zapewniali jednym głosem politycy SLD (w tym premier Leszek Miller) i wszystkich pozostałych formacji. Prezydent Aleksander Kwaśniewski po latach przyznał, że wiedział, iż coś było na rzeczy. Leszek Miller nie pękł do dziś. Prokuratura Ziobry za pierwszego PiS ani kolejne nie wszczynały postępowania, choć były formalnie zawiadamiane o możliwości popełnienia przestępstwa. Najpierw przez posłów Unii Pracy, Ryszarda Bugaja i Waldemara Witkowskiego, po tym jak w 2006 r. sprawę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Knucie w Dzień Dziecka

W świecie normalsów 1 czerwca jest Dzień Dziecka. Głowy zajęte życzeniami i prezentami. Ale nie wszystkie. Z przeciekającej skrzynki mejlowej Michała Dworczyka wiemy, że 1 czerwca 2020 r. zamiast dziećmi zajmowano się Romanem Giertychem. Na gwałt szukano czegoś, co odciągnie uwagę ludzi od megaafery z maseczkami. Nad pogrążeniem Giertycha oprócz Dworczyka radzili Paweł Jabłoński (ma proces z PRZEGLĄDEM), Janusz Cieszyński (ten od maseczek) i prawnik Marcin Wawrzyniak. Ten ostatni, były radny PiS w Warszawie, zainteresował nas, bo ma dość

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jan Widacki

Giertych za Ziobrę, Kuba za Michała…

Marszałek Senatu Tomasz Grodzki publicznie ujawnił swojego kandydata na stanowisko prokuratora generalnego. Oczywiście po wygranych przez opozycję wyborach. Otóż zdaniem pana marszałka na to stanowisko nadaje się najbardziej… Roman Giertych! Ujawniając nazwisko kandydata, marszałek ujawnił znacznie więcej. Nie chodzi już o to, że to akurat Giertych. Z całą jego przeszłością z czasów, gdy był posłem, członkiem komisji śledczej, ministrem w pierwszym rządzie PiS. Platforma już tak ma. Lubi przytulać tych, którzy odeszli od Jarosława Kaczyńskiego albo zostali

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Pegasus zerwał się ze smyczy

Miał być narzędziem autokratów, a sięgają po niego też kraje demokratyczne W ostatnich dniach ubiegłego roku o oprogramowaniu szpiegującym stworzonym przez izraelską firmę NSO Group mówiło się wszędzie. W Polsce temat stał się popularny za sprawą odkrycia inwigilacji polityków PO, Romana Giertycha oraz prokurator Ewy Wrzosek (zresztą od grudnia ta lista się wydłużyła). Znacznie szerzej na świecie komentowano przypadki użycia Pegasusa przez rządy, które akurat można było o to podejrzewać. Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj Wywiady

Totalna inwigilacja

Rozwój cywilnej kontroli nad służbami zatrzymał się u nas 20 lat temu Wojciech Klicki – prawnik związany z Fundacją Panoptykon, współautor raportu „Jak osiodłać Pegaza? Przestrzeganie praw obywatelskich w działalności służb specjalnych – założenia reformy”. Co musiało pójść nie tak, że polski rząd w nieprzejrzysty sposób kupił cyfrową broń – Pegasusa – a następnie używał jej, na co wszystko wskazuje, do podsłuchiwania liczących się postaci życia publicznego? – Użył pan słowa podsłuchiwać.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jan Widacki

Pegasus

Temat absorbujący umysły i emocje: Pegasus! Odkryto mianowicie, że zakupiony swego czasu przez CBA izraelski system do szpiegowania telefonów komórkowych był używany! Też mi rewelacja! A co, ktoś myślał, że wydano miliony po to, by mieć taki system, ale go nie używać? Ktoś zrobił inteligentnie przeciek, że za pomocą tego systemu śledzono trzy osoby: senatora Brejzę, mecenasa Giertycha i prokurator Wrzosek, i cała opozycja tym żyje. Mówi się nawet o „polskim Watergate”, wszak podsłuchiwany Brejza był szefem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.