Tag "ssaki"
Nieuchwytny jak borsuk
Jest jednym z 12 ssaków drapieżnych żyjących w Puszczy Białowieskiej
Poznawanie tajemnic życia borsuków jest niezwykle trudne. Prowadzą one dość skryty tryb życia, przez większość dnia ukrywając się w norach. Są aktywne jedynie nocą. Zazwyczaj rzadko spotykamy borsuki podczas terenowych wędrówek. Można je podglądać tylko, kiedy wieczorami wychodzą ze swoich nor na żerowanie. Borsuk jest jednym z 12 ssaków drapieżnych żyjących w Puszczy Białowieskiej. Umyka przed dużymi drapieżnikami – wilkiem i rysiem – choć rzadko pada ich ofiarą. Konkuruje z dwoma innymi drapieżnikami średniej wielkości użytkującymi nory – lisem i jenotem. Żyje obok kilku innych, jak kuna domowa i kuna leśna, wydra, tchórz, norka amerykańska, gronostaj i łasica, z którymi ma mniej wspólnego, choć należy do tej samej rodziny łasicowatych.
Pod koniec lat 80. moi starsi koledzy rozpoczęli kompleksowe badania wymienionych wyżej gatunków. Prace te zaowocowały dziesiątkami publikacji, w tym napisaną przez kierujących badaniami Bogumiłę i Włodzimierza Jędrzejewskich monografią na temat ssaków drapieżnych Puszczy Białowieskiej. (…) Swoją karierę w zespole badającym te gatunki rozpocząłem na początku lat 90. w projekcie rysiowym, ale kilka lat później przypadło mi w udziale zbadanie trzech gatunków: borsuka, lisa i jenota, które, jak przypuszczaliśmy, miały wiele ze sobą wspólnego. Na podstawie tych obserwacji powstał mój doktorat na temat borsuka, a badania nad jenotem były drugimi, po fińskich, dotyczącymi tego gatunku, które wykonano w Europie.
Metody badawcze, które wtedy stosowano, obejmowały zbieranie odchodów w celu poznania diety borsuków i pobieranie próbek gleby, które pomagało określić dostępność dżdżownic, czyli podstawowego pokarmu tych drapieżników, ale przede wszystkim telemetrię, której byliśmy prekursorami w Polsce.
By założyć zwierzęciu obrożę z nadajnikiem radiotelemetrycznym, trzeba je najpierw odłowić. W wypadku borsuków miało to być stosunkowo proste – wcześniej przeczytałem wiele publikacji o borsukach na Wyspach Brytyjskich, gdzie drapieżniki te masowo odławiano do pułapek klatkowych. Pierwsze próby odłowu podjąłem właśnie z kilkunastoma ochotnikami z Anglii, których do Białowieży razem z paroma klatkami do odłowu przywiózł mój późniejszy długoletni współpracownik i przyjaciel Simon Roper. W ciągu dnia sprawdzaliśmy ustawione przy norach borsuczych pułapki, wieczorami prowadziliśmy tam obserwacje. Jako przynętę stosowaliśmy to, co działało w warunkach angielskich, czyli orzeszki ziemne. Po kilku dniach bezskutecznych prób odłowu uznaliśmy, że białowieskie borsuki nie znają smaku orzeszków, więc czas na polskie przysmaki, a więc dżem malinowy z płatkami owsianymi, miód, a nawet szynkę. Okazało się, że przynęty te dość szybko znikały z klatek, podbierane przez gryzonie, sójki, a nawet osy i szerszenie, którym szczególnie zasmakowały plastry
Fragmenty książki Rafała Kowalczyka i Pawła Średzińskiego Borsuk. Władca ciemności. Biografia Nieautoryzowana, Paśny Buriat, Suwałki 2025
U stóp dinozaurów
Ssaki żyły obok dinozaurów przez 150 mln lat. Radziły sobie dobrze, ale zajmowały nisze małych zwierząt
Prof. Stephen Brusatte – (ur. w 1984 r. w Chicago) ukończył studia paleontologiczne na tamtejszym uniwersytecie. Doktorat uzyskał na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Tam też początkowo pracował w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej. Potem został profesorem Uniwersytetu Edynburskiego w Szkocji. Tam prowadzi wykopaliska na wyspie Skye.
Ze Stanami wciąż wiążą go wykopaliska w Nowym Meksyku. Jego doktorantką była Natalia Jagielska, urodzona w Polsce, ale wychowana w Wielkiej Brytanii.
Napisał dwie książki. Ta o dinozaurach ukazała się nakładem Znaku. Polskie tłumaczenie książki o ssakach ukaże się na początku 2025 r. nakładem Zysku. W podobnym czasie i u tego samego wydawcy zostanie opublikowane drugie wydanie książki Stephena Brusattego o dinozaurach.
Jak pojawiły się pierwsze ssaki?
– Wyewoluowały z cynodontów, czyli dawniej gadów ssakokształtnych, w triasie. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy powstały, w inny sposób, pierwsze dinozaury. Ssaki były bardzo małe, wielkości myszy, szczura albo ryjówki. Ale nie pełniły jednakowej funkcji w ekosystemach. Przez wiele milionów lat rozwinęły cechy, jedne po drugich – co wydarzyło się z różnych powodów – które dziś je charakteryzują, m.in. żywienie młodych mlekiem, wielkie mózgi, trzy kosteczki słuchowe w uchu środkowym, które pozwalają ssakom lepiej słyszeć. Wytworzyły się one w długim procesie ewolucji.
W triasie było to małe, futrzaste zwierzę, które naukowcy nazwaliby ssakiem. Żyło na superkontynencie Pangea (który potem rozdzielił się na dwa: Gondwanę i Laurazję, a jeszcze później na dzisiejsze siedem – przyp. red.). Przed triasem, w okresie permskim, Ziemia była bardzo gorąca; pod koniec permu pojawiło się największe wymieranie w dziejach naszej planety. A potem, w triasie, ssaki i dinozaury.
Jak pan powiedział, takie jest wyobrażenie o ssakach ery mezozoicznej: małe, nocne, podziemne i futrzaste. Co więc się zmieniło przez ostatnie lata?
– Przez ponad 100 mln lat ssaki żyły obok dinozaurów – stegozaurów, brontozaurów, tyranozaurów czy triceratopsów. Przez długi czas panował stereotyp, że były dość głupie i nieciekawe. Miały nie odnosić większych sukcesów w znaczeniu ewolucyjnym. Były swego rodzaju posłowiem w świecie zdominowanym przez dinozaury. Im więcej jednak wiemy, tym lepiej widzimy, że to nieprawda. Problemem było to, że mieliśmy tylko kilka dobrych skamieniałości ssaków żyjących obok dinozaurów. Większość to były zęby albo kawałki kości szczęk. Są one zwykle małe i łatwo się łamią. Teraz, dzięki pięknym skamieniałościom znalezionym w Chinach obok opierzonych dinozaurów, wiemy, że ssaki były dużo bardziej zróżnicowane i odnosiły większe sukcesy. Były takie, które umiały kopać, i takie, które umiały się wspinać, pływać, a nawet szybować między koronami drzew. Lecz nigdy tak naprawdę nie stały się duże – nie były większe od kota domowego czy borsuka. Prawdopodobnie dlatego, że dinozaury stały się tak dobre w wielkich rozmiarach. Ssaki za to były doskonałe w małych. To właśnie z ich powodu nie spotkano tyranozaura czy triceratopsa w rozmiarze szczura albo myszy.
Ssaki ery mezozoicznej nie mogły zobaczyć czerwonego koloru. My możemy go zobaczyć. Dlaczego?
– Jesteśmy bardzo nietypowi jak na ssaki. Mamy dość dobre widzenie. Widzimy w kolorze. Większość ssaków nie może zobaczyć tego, co my. Byk nie widzi płachty jako czerwonej. Krowa nie może widzieć takich kolorów. I dlatego większość ssaków ma nudne ubarwienie. Niemal całe futro jest u nich czarne albo brązowe, może trochę czerwonawe, białe. Ale nie zobaczy się ssaków, które są zielone, fioletowe, różowe. Wszystkie te kolory znajdują się na ptasich piórach albo na skórze gadów. Ponieważ ptaki i gady mogą widzieć w kolorze. Myślimy, że w erze dinozaurów małe ssaki były zmuszone do życia w ich cieniu, wychodziły głównie nocą – gdy wielkie gady spały. Nie miałyby powodu widzieć w kolorze, więc tę zdolność utraciły. W zamian ssaki miały bardzo dobry słuch i węch. To odziedziczyły dzisiejsze gatunki. W przypadku niektórych, np. ssaków naczelnych, do których my należymy, to się zmieniło. Prawdopodobnie dlatego, że naczelne żyły wśród drzew – w złożonym środowisku. Dużo naczelnych jadło owoce, a te, kiedy dojrzeją, często przybierają kolor czerwony. To doprowadziło do zmiany widzenia u naczelnych, te ssaki ponownie wyewoluowały zdolność widzenia w kolorze.
W książce pisze pan o zmarłej w 2015 r. polskiej uczonej, Zofii Kielan-Jaworowskiej. Nazywa ją pan swoją bohaterką. Kim on była?
– Właśnie Zofia zaczęła znajdować całe szkielety ssaków mezozoicznych na mongolskiej pustyni Gobi. Była kierowniczką kilku takich wypraw. W ich trakcie polscy paleontolodzy zaczęli odkrywać większą różnorodność ssaków, niż się wydawało. Badania prowadzono w latach 60. i 70. XX w. Ostatnim przełomem były znaleziska z Chin w latach 90.
Znał ją pan osobiście?
– Miałem okazję ją poznać. Moja żona pochodzi z Anglii. Gdy odwiedzałem jej rodzinę, wykonałem trochę prac terenowych w Europie. Między innymi spędziłem dużo czasu w Polsce. Pracowałem tam z Grzegorzem Niedźwiedzkim i Tomaszem Sulejem. Razem z nimi badaliśmy odciski stóp dinozaurów oraz ich przodków. Jak również to, w jaki sposób zmieniał się ekosystem po wielkim wymieraniu na granicy permu i triasu. W trakcie jednego z wyjazdów, w 2010 r., odwiedziliśmy Zofię w domu koło Warszawy. Skończyła już wtedy 85 lat
Ginący gatunek
W berlińskim zoo narodziły się bliźnięta pandy wielkiej
Panda wielka (Ailuropoda melanoleuca) należy do rodziny niedźwiedziowatych. Dawniej zaliczano ją, razem z pandą małą (Ailurus fulgens), do szopowatych, stąd ta sama nazwa. Po rozdzieleniu obu gatunków, m.in. na podstawie badań genetycznych, panda mała (bohaterka filmu familijnego „To nie wypanda”) trafiła do oddzielnej rodziny pandkowatych, przemianowana po polsku na pandkę rudą. Panda wielka (bohaterka filmu „Kung Fu Panda”) znalazła się zaś we wspomnianej grupie niedźwiedziowatych. Podobnie jak inne niedźwiedzie jest wszystkożerna. Lubi więc ryby, jajka, gryzonie czy szczekuszki – ssaki z rzędu zajęczaków, przypominające duże myszy, jednak w przeciwieństwie do pobratymców przede wszystkim je pokarm roślinny, głównie bambusy. Od marca do listopada żywi się wyłącznie jego młodymi pędami i liśćmi. Niestety, przynależność do owej rodziny spowodowała, że nie jada tak dobrze jak inni roślinożercy. Ma bowiem krótki układ pokarmowy, typowy dla pożeracza mięsa, pozbawiony długich jelit, wielokomorowego żołądka czy szerokich wypustek. Nawet jej zęby są bardziej typowe dla drapieżnika.
Jeśli krowa trawi do 80% spożytego pożywienia, panda wielka tylko 25%. Z tego powodu żyje na granicy śmierci głodowej. Musi jeść bardzo dużo, nawet do 40 kg dziennie, średnio 12,5 kg (a sama waży ok. 90 kg). Spędza na jedzeniu do 16 godzin każdego dnia. To zaś prowadzi do częstego wypróżniania się, jakieś 100 razy dziennie. W trawieniu pomaga jej szczególnie rozbudowana flora jelitowa, czyli głównie bakterie. Ich zadaniem jest rozkładanie dużych cząstek pokarmu na mniejsze. Bez tych mikroorganizmów pandy wielkie nie mogłyby jeść. My również.
Zwierzę ma też na dłoniach szósty palec, na kształt naszego kciuka. Powstał on z ruchomej kości nadgarstka. Za jego pomocą panda przytrzymuje pokarm. Reszta palców jest umiejscowiona w jednej przestrzeni płaskiej.
Nazwę panda prawdopodobnie ukuł francuski jezuita i przyrodnik Jean Pierre Armand David, znany jako Père David (ojciec David). W 1869 r., podróżując po Syczuanie, usłyszał nepalską nazwę nigalya ponya, czyli zjadacz bambusa. Uprościł ją do wszędzie znanego dziś słowa.
A panda to jeden z najrzadszych gatunków na Ziemi. Jako dzikie zwierzę zamieszkuje zimne i wilgotne lasy w łańcuchach górskich Chin, głównie w prowincji Syczuan, ale też w Gansu i Shaanxi. W szczycie (a może ściślej: w dołku) niskiej liczebności było ich tam około tysiąca.
W razie ataku najczęściej ucieka. Odpowiada agresją, tylko gdy nie ma wyjścia (opuszcza wtedy głowę, a doprowadzona do ostateczności powarkuje, wówczas zabija nawet człowieka). Panda wielka stała się więc chińskim symbolem pokoju. Jeśli na polu bitwy ścierały się dwie armie, wystarczyło, aby jedna podniosła chorągiew z wizerunkiem tego zwierzęcia – odpowiednik białej flagi w Europie – a natychmiast następował pokój.
Baśka miała fajny ogonek
Zwiększając lub zmniejszając przepływ krwi przez ogon, wiewiórka reguluje temperaturę. A zimą nakrywa się nim jak kołderką Rude owłosienie ma w społeczeństwie marną opinię. W bajkach lis jest szwarccharakterem, a Reymont w „Chłopach” rudym uczynił podstępnego, chciwego młynarza. Nawet wśród ludzi walczących z rasizmem spotkałem takich, którzy jednemu z kolegów zarzucali wredotę, bo rudy. Ba! Nawet o moich kotach usłyszałem, że wredne, bo rude! Wyjątkiem od reguły wydaje się wiewiórka. Nie taka ta Baśka, jak ją malują Powszechną sympatię
Zakochani są wśród nas
Czyli zwierzęca miłość Połowa lutego, strach przejść ulicą! Zewsząd atakują czerwone serduszka! Restauratorzy zacierają ręce, sprzedawcy „kordialnych” gadżetów liczą zyski, listonosze uginają się pod ciężarem toreb, a stacje radiowe epatują miłosnymi szlagierami. Z utęsknieniem wyczekuję marcowych serenad kotów. Skromność i szarmanckość Zdecydowana większość ptaków bojkotuje skomercjalizowane święto zakochanych, choć niektóre mają pod ogonem akcję strajkową. Ale bądźmy sprawiedliwi, nie lecą ze swoimi potrzebami do centrów handlowych ani nawet do ulicznych
Nie Rudolf, ale Rudolfina
Niektóre renifery są w pełni udomowione i od pokoleń znajdują się w zagrodach przy człowieku Były święta, to i były prezenty, przynajmniej dla grzecznych Czytelników. Przesyłkę dostarczył ekspres w składzie renifery i wyzyskiwacz z lejcami, który zmusił nieszczęsne zwierzęta do objechania kuli ziemskiej w ciągu zaledwie doby, choć w normalnych warunkach z zaprzęgiem pokonują najwyżej 25 km dziennie. Skoki po grzybkach Niektóre syberyjskie ludy używają reniferów jako zwierząt pociągowych. Ponoć osobniki zjadają muchomory, po czym wykonują nieziemskie
Uszy do góry
Zając, choć jest dobrym biegaczem, woli się nie przemęczać i nie uciekać, tylko zmylić potencjalnego wroga Słaby. Tchórzliwy. Bezradny. Takie cechy niemal odruchowo są przypisywane zającowi na podstawie wyglądu. A jak słaby i bezradny, to pewnie i niemądry. W ogóle stanowi on ucieleśnienie ofermowatości i nieszczęścia. Wystarczy przypomnieć sobie niektóre powiedzenia, przysłowia albo cytaty. „Zajęcze serce”. „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. „A jak chodzi o zające, radzę zmykać, bo przetrącę”, urąga wilk Barnaba z bajki Jana
Polowanie na łosia
W październiku myśliwi chcieliby polować na łosie wszystkich płci i w każdym wieku W październiku jesteśmy świadkami polskiej złotej jesieni. Kolory mile zaskakują, ale i smucą tych bardziej melancholijnie nastawionych do życia. Jednak w świecie przyrody nie ma miejsca na takie sentymenty. Dopiero przed chwilą skończył się czas łosiowych zalotów. Temperatury są niższe, co z pewnością cieszy łosie, przystosowane do życia w surowym klimacie północy. Niektóre samce wciąż jęczą i szukają partnerki, ale burza hormonów definitywnie się kończy. To już są łosiowe
Łoś szuka miłości
Samce zapominają o całym świecie, przestają być ostrożne, nie jedzą, tracą wagę i roznosi je popęd Na ogół to wiosna kojarzy nam się z amorami, jako czas towarzyszących ciepłej porze zauroczeń. Jednak łosie, podobnie jak jelenie, wybierają na amory schyłek lata i początek jesieni. Te pierwsze buczą, stękają, rżą, te drugie z kolei ryczą, znacznie donośniej niż łosie. I znacznie łatwiej zlokalizować samca jelenia niż samca łosia w tym okresie. Burza hormonów przetacza się
Koty i ich usługi
Sprzeciw wobec piętnowania kotów jako inwazyjnego obcego gatunku Wyrażamy zdecydowany sprzeciw wobec kategoryzacji kotów jako inwazyjnego gatunku obcego przez Instytut Ochrony Przyrody PAN, który głosi nieprawdę, twierdząc, że „istnieją jednoznaczne dowody naukowe na negatywny wpływ kota domowego na rodzimą różnorodność”. Tego dowodu ma dostarczać jedna publikacja pod sensacyjnym tytułem „Koty zabijają rocznie miliony kręgowców na polskiej wsi”, której autorzy (D. Krauze-Gryz i in., 2018) oszacowali, że w całej Polsce koty wiejskie zabijają









