Polowanie na łosia

Polowanie na łosia

W październiku myśliwi chcieliby polować na łosie wszystkich płci i w każdym wieku W październiku jesteśmy świadkami polskiej złotej jesieni. Kolory mile zaskakują, ale i smucą tych bardziej melancholijnie nastawionych do życia. Jednak w świecie przyrody nie ma miejsca na takie sentymenty. Dopiero przed chwilą skończył się czas łosiowych zalotów. Temperatury są niższe, co z pewnością cieszy łosie, przystosowane do życia w surowym klimacie północy. Niektóre samce wciąż jęczą i szukają partnerki, ale burza hormonów definitywnie się kończy. To już są łosiowe ostatki. Nad krainą łosia ciągną klucze żurawi. Przypominają o nadchodzącej burej części roku, szarudze i zimie. (…) Przyroda powoli się uspokaja i wycisza. Pozorne to jednak wyciszenie. W krainie łosia wciąż tętni życie, może już nie tak spektakularnie, ale jesień i zima nie oznaczają całkowitego stanu zawieszenia w przyrodzie. W październiku myśliwi chcieliby polować na łosie wszystkich płci i w każdym wieku. O ile we wrześniu na celowniku miały się znaleźć otumanione okresem godowym samce i strzelanie do nich byłoby możliwe aż do 30 listopada, to od 1 października do ofiar miłośników łowiectwa dołączyłyby samice i łoszaki. Piszę – dołączyłyby, ponieważ jak dotąd dwóm ministrom środowiska nie udało się przeforsować wznowienia polowań na łosie. Pierwszą próbę przywrócenia zgody na zabijanie łosi chciał podjął w 2014 r. minister Maciej Grabowski. Okazało się, że o ile miał wsparcie leśników i myśliwych, to jednak spotkał się z ostrym sprzeciwem społecznym. Petycje, akcje i apele poskutkowały i ówczesny szef resortu postanowił odłożyć decyzję w czasie. Powstała specjalna grupa, która miała zastanowić się nad przyszłością zarządzania populacją łosia w Polsce. Odbyły się konsultacje i spotkania, bo apetyt na łosia pozostał. I rósł wraz z odradzaniem się populacji, oto bowiem w krainie łosia pojawiły się dostojne samce, z coraz lepszym porożem. Trzy lata później kolejny minister środowiska, Jan Szyszko, postanowił wrócić do tematu moratorium. Tym razem procedowanie wznowienia odstrzału łosia przebiegało w zupełnie innych warunkach. Nie było w tej sprawie szerokich konsultacji. Tych, którzy łosia chcieli chronić, nikt o zdanie nie pytał. Taki styl podejmowania decyzji przez ówczesnego ministra wzbudzał wiele kontrowersji, choć zapewne miał też swoich zwolenników w szeregach leśników i myśliwych. A to właśnie te dwie grupy, podobnie jak w 2014 r., były najbardziej zainteresowane wznowieniem polowań na łosie. Leśnicy argumentowali swoje postulaty tym, że łoś zjada im uprawy. Ci drudzy nie kryli wielkiego apetytu na łosia – strzelić legalnie do niego chciałoby z pewnością wielu amatorów polowań. W związku z tym, że do łosi w Polsce nie można strzelać, polski myśliwy, jeśli zamarzy o łosiowym trofeum, musi jeździć za granicę. Tajemnicą poliszynela jest również fakt, że spora część leśników lubi polować, a i Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe ma specjalną ofertę łowiecką. W 2017 r. to właśnie oferta łowiecka, która pojawiła się na stronie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie, stała się jednym ze zwiastunów planowanego wznowienia polowań na łosie. Wśród gatunków oferowanych przez olsztyńskich leśników znalazły się i nasze gapiszony. Odstrzał byka miał kosztować 600 zł, zabicie klępy i łoszaka zostało wycenione na 500 zł. Oddzielnie należało zapłacić za trofeum. Poroże zdjęte z zabitego samca było wyceniane na podstawie wagi. Za poroże o masie do 3 kg myśliwy zapłaciłby 1,2 tys. zł, a te największe o masie 5 kg i więcej kosztowało 3,2 tys. zł, przy czym za każdy dodatkowy kilogram myśliwy powinien zapłacić leśnikom 12 zł. Najtańsze były trofea z samic i łoszaków. Tutaj koszt wynosił zaledwie 90 zł, a w cenie były rapcie, czyli racice. Lasy Państwowe tłumaczyły wówczas mediom, że to była pomyłka, ponieważ ktoś posłużył się starym formularzem i zamieścił ten dokument na stronie. Nadchodzące ogłoszenie wyroku na łosie zapowiadały już słowa prominentnych przedstawicieli resortu środowiska i Lasów Państwowych, którzy na konferencji w Białymstoku bili na alarm: „Łoś wchodzi w konflikt z człowiekiem, z gospodarką, zapewnieniem bezpieczeństwa, a władze publiczne zobowiązane są do tego, żeby bezpieczeństwo zapewnić”, mówił wiceminister środowiska Andrzej Konieczny, późniejszy generalny dyrektor Lasów Państwowych. Po czym stwierdził, że „naocznie widać, że łosi jest bardzo dużo”. Przy czym sformułowanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 41/2022

Kategorie: Zwierzęta