Tag "Ukraina"

Powrót na stronę główną
Kraj

Wraca Smoleńsk

Trumny smoleńskie dały Kaczyńskiemu władzę, teraz mają mu pomóc tę władzę zachować Od kilku lat wydawało się, że Smoleńsk 2010 to temat zamknięty. Że wszystko zostało już szczegółowo wyjaśnione. Bo tak rzeczywiście było. Przebadany został wrak, badali go eksperci z komisji Millera i prowadzącej śledztwo prokuratury. Przeanalizowana i niemal dokładnie odczytana została czarna skrzynka. Zarówno słowa, które padły w kabinie, jak i wskazania przyrządów. Wszystko jest udokumentowane. Piloci schodzili za szybko – powinni zniżać się z prędkością 3,5 m/s, a zniżali się z prędkością 7 m/s. Nie powinni być niżej niż 100 m, jeśli widoczność jest mniejsza niż 1000 m. A oni zupełnie świadomie zeszli do 39 m i dopiero wówczas zdecydowali się na poderwanie samolotu. Widoczność mieli na 200 m. Przy prędkości 270 km/godz., a taką miał lądujący samolot, 200 m pokonuje się w niespełna 3 sekundy. Samolot de facto leciał więc na oślep. We mgle. Do tego pilot próbował podrywać Tu-154, korzystając z automatycznego pilota, i dopiero po 5 sekundach zorientował się, że ten system na tym lotnisku nie działa, że trzeba ręcznie. A tylu ton nie podrywa się od razu. Przy prędkości zniżania 3,5 m/s przeniżenie wynosi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Polska – najwspanialsze dobro świata

Chciałem nie pisać o wojnie. Ale w marcu, kwietniu 2022 r. nie da się nie pisać w Polsce o wojnie. Wojna nie toczy się jeszcze na całym świecie, w Ukrainie giną Ukraińcy i Ukrainki, giną licznie żołnierze agresora, giną ludzie, miasta, wioski, przysiółki obracają się w perzynę. Co tymczasem dzieje się tu, nad Wisłą? Patrząc na polskie reakcje, widzimy ogrom niszczących działań wojny wokół siebie. W Polsce trwa kanonada innego typu. Wzmożenia militarystycznego, pobudzenia wojennego, zmiany języka; rozpoczynają się polowania na czarownice. Oglądamy równocześnie spektakl przepoczwarzania się państwa skrajnie opresyjnego wobec uchodźczyń/uchodźców na granicy z Białorusią, prowadzącego działania o charakterze przestępczym i zbrodniczym (również wobec wymarzonego i akceptowalnego modelu uchodźcy: kobiety z dziećmi) w kraj najsprawiedliwszy, najbardziej solidarny i wspierający na świecie. Tak przynajmniej wynikało z przemówienia, o, pardon, orędzia Andrzeja Dudy, z największą miłością własną przemiędlającego w ustach tytularne zaklęcie „ja jako prezydent Rzeczypospolitej”. Władza jak zawsze lubi się pożywić aktywnością społeczną; ciężar pomocy, rozlokowania, żywienia, transportowania uchodźców zostawić społecznemu poruszeniu, rzeczywiście w imponującym wymiarze – a zasługami obsypać siebie. W tym samym jednak momencie, kiedy pomoc otrzymują 2 mln przybyszów z Ukrainy, garstka takich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Wojna w Ukrainie z perspektywy polityki mocarstw

W Ukrainie toczy się wojna amerykańsko-rosyjska, tyle że strona amerykańska walczy ukraińskimi rękami W PRZEGLĄDZIE ukazał się niedawno wywiad z amerykańskim teoretykiem stosunków międzynarodowych Johnem Mearsheimerem (nr 12, 14-20.03.2022). W debacie toczącej się w Polsce wokół agresji Rosji na Ukrainę jest to istotny głos, przełamujący monoideowość tej debaty. Analiza Mearsheimera zmusza do spojrzenia na obecne, tragiczne wydarzenia w Ukrainie przez pryzmat wielkiej polityki, spojrzenia w skali makro. A w niej to, co się dzieje w granicach naszego sąsiada – tak dla nas istotne, dotykające tak mocno – pozostaje lokalną odsłoną wielkiej rywalizacji na arenie światowej. Spojrzenie w skali makro może czasem rzucić światło na wydarzenia, które inaczej wydają się niezrozumiałe. Opinia publiczna w Polsce powinna mieć możliwość chociażby chwilowej zamiany lokalnej perspektywy na perspektywę generalną, by odnieść przez to jakąś korzyść. Gdy przyjmie się tę generalną perspektywę, nie ulega kwestii, że zasadniczym problemem w polityce światowej jest antagonizm amerykańsko-chiński. Innymi słowy, realnym zagrożeniem dla Ameryki są Chiny, a nie Rosja. We wspomnianym wywiadzie Mearsheimer mówi o tym otwartym tekstem. Co więcej, amerykański teoretyk pragnąłby, aby Rosja wsparła USA w rozgrywce z Chinami, aby stała się częścią antychińskiej koalicji. Trzeba powiedzieć, że pragnienie to zdecydowanie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wolontariusz, czyli kto?

Niemal 70% Polaków jest zaangażowanych w pomoc osobom uchodzącym z Ukrainy Pomagać, pomagam, wolontariat, wolontariusz, uchodźca to od inwazji Rosji na Ukrainę chyba najczęściej pojawiające się w polskiej przestrzeni publicznej słowa. Słyszę od znajomych, którzy od lat udzielają się społecznie na rzecz osób marginalizowanych albo praw zwierząt, że przez lata spotykali się z pewnym lekceważeniem, pobłażliwością, wzruszaniem ramionami. Ten odbiór społeczny się zmienia, ale do nie tak dawna wolontariusz to nie brzmiało dumnie. Zaangażowanie społeczne, za darmo, za „swoje”, w czasie wolnym, kojarzyło się najczęściej ze zbiórkami Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, potem pojawili się wolontariusze np. Świątecznej Paczki i innych organizacji. I niejeden raz przyprawiano wolontariuszom gębę. Od 24 lutego wolontariusz stał się kimś innym, lepszym, dobrem powszechnym, dumą narodową. Wolontariuszami, czyli tymi, którzy pomagają, opiekują się, stali się niemal wszyscy. Nie wypada nie pomagać, nie angażować się w pomoc ofiarom wojny i sąsiadom zza wschodniej granicy. – Pomagamy, bo to pozwala nam radzić sobie w czasach niepewności i niepokoju, uzyskiwać kontrolę, poczucie skuteczności. Pomagamy, żeby zaspokoić nasze różnorodne potrzeby, a w działaniach pomocowych kierujemy się różnymi motywami: bo tak trzeba, bo to ważne, bo to dobre, bo wierzymy, że dobro powraca. Pomagamy, bo wynika to z naszych obowiązków zawodowych, bo robią tak autorytety,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wojna w Ukrainie

Negocjacje Rosja-Ukraina: jaka to jest gra?

Niby się toczą. Ale czy coś z nich wynika? Jak negocjują Rosjanie Gdy siadasz do negocjacji z Rosjanami, nie spodziewaj się szybkiego przełomu. Prof. Stanisław Bieleń w wydanej w 2013 r. pracy „Negocjacje w stosunkach międzynarodowych” jeden z podrozdziałów poświęcił specyfice i tradycji stylu rosyjskiego. Pisze w nim, że na ten styl, wywodzący się z dyplomacji ZSRR, składają się „ekstremalne warunki wyjściowe, ograniczone pełnomocnictwa, emocjonalna taktyka, negatywne nastawienie do kompromisów, skąpstwo w ustępstwach oraz ignorowanie ostatecznych terminów”. Próbkę takich właśnie zachowań widzieliśmy podczas rozmów Siergieja Ławrowa z Dmytrem Kułebą, szefem ukraińskiej dyplomacji, w tureckiej Antalyi. Ławrow był jak ściana, recytował propagandowe tezy Kremla i nie zamierzał ustępować nawet o centymetr. Dlaczego tak się zachowywał? Ewidentnie nie miał przyzwolenia na działania bardziej elastyczne. I każdym wypowiadanym zdaniem to podkreślał. Bieleń wskazuje jeszcze jeden czynnik określający sposób negocjowania przez Rosjan. „O ile zachodni dyplomaci przeważnie postrzegają negocjacje jako sztukę dochodzenia do porozumienia na drodze wzajemnych ustępstw, o tyle strona radziecka, a obecnie rosyjska widzi je jako walkę do wygrania – pisze. – Wszystkie ustępstwa strony przeciwnej postrzega się jako słabość. Dość powszechne jest przekonanie, że Rosjanie nie szanują nikogo, kogo się przynajmniej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Izrael szuka przyjaciół

Premier Naftali Bennett wyciąga rękę do Moskwy, Kijowa, Abu Zabi i Kairu Wizyta premiera Naftalego Bennetta w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk z pewnością zapisze się w historii Izraela. Przywódca państwa żydowskiego pojechał tam nie na wypoczynek, ale na spotkanie, które jest istotnym rozwinięciem porozumień abrahamowych, zawieranych od 2020 r. umów normalizujących relacje Izraela ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem, Marokiem i Sudanem. Nad Morzem Czerwonym z Bennettem spotkał się bowiem nie tylko prezydent Abd al-Fattah as-Sisi, ale także książę koronny Muhammad ibn Zajid an-Nahajjan, następca tronu Abu Zabi i de facto władca ZEA. To bezprecedensowe wydarzenie, gdyż Izrael relacje dyplomatyczne z Abu Zabi sformalizował dopiero w 2020 r. dzięki mediacji Stanów Zjednoczonych. Wcześniej współpraca między państwami odbywała się w dużej mierze nieoficjalnie, choć izraelscy ministrowie odwiedzali kraj nad Zatoką Perską, a już w 2019 r. ogłoszono, że Izrael zaprezentuje swój pawilon na zaplanowanej na rok 2020 wystawie EXPO. W ostatnich miesiącach podjęto jednak wiele istotnych działań, które cementują relacje. Prezydent Icchak Herzog, przemawiając w styczniu w izraelskim pawilonie w Dubaju, zaznaczył, że od 2020 r. wartość wymiany handlowej z Emiratami przekroczyła 1 mld szekli, a państwa podpisały ponad 120 porozumień, w tym badawczych i rozwojowych.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Przeczekalnia

Wojenne kobiety i dzieci czekają na pokój w polskich domach Zawsze wszystko działo się albo dawno, dawno temu, albo bardzo daleko. Bajki były za siedmioma górami, za siedmioma lasami, a wojny w odległych czasach, które pamiętali nasi dziadkowie. Ale nie tym razem. Miasto Włodzimierz Wołyński jest oddalone zaledwie 10 km od przejścia granicznego w Zosinie. Tylko tyle i aż tyle dzieli nasze światy. Kiedy ukraińskie dzieci zasypiają w bezpiecznym miejscu, w polskim domu u obcych ludzi, ich mamy wiedzą, że po obudzeniu się koszmar po drugiej stronie granicy będzie trwał. Robert, Basia i Gabryś Zarzeccy, mieszkający we wsi pod Warką, oddali klucze do swojego domu 28-osobowej, trzypokoleniowej ukraińskiej rodzinie, której wcześniej nie znali. Dowiedzieli się o niej od znajomej, Ani Zdroik. To ona znała Angelę, która z mężem, synem i zięciem kiedyś u niej pracowała. Gdy zaczęła się wojna, Ania z mężem zaprosili Ukrainkę do siebie, ale wtedy okazało się, że Angela nie będzie sama, lecz z 28-osobową rodziną, która nie chce się rozdzielać. Wtedy do akcji wkroczyli Robert, Basia i Gabryś. Zgłosili chęć zaproszenia gości do siebie. Bo od tej pory to nie są anonimowi uchodźcy, ale goście, a raczej domownicy. Młode mamy mają zaledwie 18 lat, babcie 37, a prababcie ok. 60 lat. Wszyscy opiekują

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Oligarchowie

W Ukrainie władza i pieniądze są nierozłączne Gdy 13 lutego br. przedstawiciele administracji prezydenta Joego Bidena podali kolejną datę rozpoczęcia przez Rosję inwazji na Ukrainę, z kijowskich lotnisk Boryspol i Żuliany odleciało 20 prywatnych samolotów należących do licznego grona tamtejszych oligarchów. W popłochu Samostijną opuszczali członkowie ich rodzin, przyjaciele oraz partnerzy biznesowi. Zamożni pasażerowie kierowali się do Szwajcarii, Austrii, Bawarii i na Lazurowe Wybrzeże. Wśród nich był najbogatszy obywatel Ukrainy Rinat Achmetow, którego majątek w 2012 r. szacowano na 16 mld dol., a który w 2014 r., po zajęciu Krymu przez Rosjan oraz powstaniu republik ludowych Donieckiej i Ługańskiej, stracił ponad 8 mld dol. Do Monachium odleciał jego partner biznesowy Wadym Nowiński (1,7 mld dol.). Kijów opuścił też Ołeksandr Jarosławski (1,2 mld dol.), znany działacz sportowy, prezes grupy finansowej Development Construction Holding oraz UkrSibbanku. Kolumna samochodów, którą oligarcha gnał na lotnisko, potrąciła śmiertelnie człowieka. Oczywiście nikt się nie zatrzymał. 13 lutego prywatny lot z Kijowa do Wiednia zorganizował dla 50 osób Ihor Abramowycz, milioner i jeden z liderów Opozycyjnej Platformy – Za Życie. A już po rozpoczęciu rosyjskiej agresji z aresztu domowego ulotnił się oskarżony o zdradę stanu i finansowanie terroryzmu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Komedianci i scenariusze

Trudno na łamach tygodnika ścigać się z czasem, szczególnie w sytuacji, gdy praktycznie co chwila dzieje się coś nowego. Niedawno z wycieczki do Kijowa wrócili premierzy Polski, Czech i Słowenii. Miło to z ich strony, że dali osobiście taki dowód wsparcia moralnego Ukrainy i prezydenta Zełenskiego. Tyle że w polityce kategorie „miło-niemiło” raczej nie mają znaczenia. W dodatku okazało się, że wyjazd premierów – co tu dużo mówić – nie najważniejszych państw NATO i UE nie został uzgodniony z sojusznikami. W dodatku towarzyszący premierowi Morawieckiemu wicepremier Kaczyński wygłosił w Kijowie mowę, od której odcięli się zaraz kanclerz Niemiec i prezydent USA. Nic dziwnego. Kaczyński wezwał do ustanowienia w Kijowie „misji pokojowej NATO”, która to misja „nie może być bezbronna”. Wychodzi na to, że misja pokojowa ma być uzbrojona lub wspierana przez wojsko. O co Kaczyńskiemu chodziło, trudno dociec, komentatorzy gubią się w domysłach. Bo to, że NATO nie wyśle na Ukrainę wojska, wiadomo było od dawna. Zresztą Biden i Scholz raz jeszcze zdecydowanie to potwierdzili, pokazując, że Kaczyński gada głupstwa, których z sojusznikami nie uzgodnił. Ten wyjazd do Kijowa był na użytek polityki wewnętrznej. Kaczyński chciał powtórzyć manewr brata bliźniaka, który przed laty z prezydentami Litwy i Ukrainy poleciał do Tbilisi. Tyle że, jak wiemy od dawna, historia,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Co może książę?

Paradoksalnie gdy Władimir Putin traci, inni władcy absolutni, tyrani albo wprost zbrodniarze mogą jeszcze zyskać Na przełomie lutego i marca w gmachu ONZ wydarzyły się dwie istotne rzeczy, ale tylko o jednej z nich usłyszał cały świat. 3 marca rezolucja potępiająca agresję Rosji na Ukrainę zdobyła bezprecedensowe poparcie w Zgromadzeniu Ogólnym – za było 141 państw, przeciw zaledwie pięć. Dosłownie chwilę wcześniej, przy nieporównywalnie mniejszym zainteresowaniu światowej opinii publicznej, Rada Bezpieczeństwa ONZ przedłużyła embargo na sprzedaż broni do pogrążonego w wojnie Jemenu i rozszerzyła sankcje na kontrolujący stolicę kraju ruch Huti. Te dwa fakty – sprzeciw wobec wojny u naszych sąsiadów i przyzwolenie na wojnę w odległym Jemenie – łączy więcej, niż może się wydawać. Inwazja Rosji na Ukrainę doprowadziła do niespotykanej od końca zimnej wojny izolacji Kremla. Ale tak jak za czasów zimnej wojny kraje Zachodu skazane są na wspieranie „swoich drani” – autokratów czy dyktatorów, których potrzebują. Dzisiaj USA i UE odcinają się jak mogą od Władimira Putina i Rosji. Ale świat Zachodu nie może sobie pozwolić na równie błyskawiczne odcięcie się od chińskich fabryk czy arabskiej ropy. Paradoksalnie więc gdy Władimir Putin traci, inni władcy absolutni, tyrani albo wprost zbrodniarze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.