Co może książę?

Co może książę?

Paradoksalnie gdy Władimir Putin traci, inni władcy absolutni, tyrani albo wprost zbrodniarze mogą jeszcze zyskać Na przełomie lutego i marca w gmachu ONZ wydarzyły się dwie istotne rzeczy, ale tylko o jednej z nich usłyszał cały świat. 3 marca rezolucja potępiająca agresję Rosji na Ukrainę zdobyła bezprecedensowe poparcie w Zgromadzeniu Ogólnym – za było 141 państw, przeciw zaledwie pięć. Dosłownie chwilę wcześniej, przy nieporównywalnie mniejszym zainteresowaniu światowej opinii publicznej, Rada Bezpieczeństwa ONZ przedłużyła embargo na sprzedaż broni do pogrążonego w wojnie Jemenu i rozszerzyła sankcje na kontrolujący stolicę kraju ruch Huti. Te dwa fakty – sprzeciw wobec wojny u naszych sąsiadów i przyzwolenie na wojnę w odległym Jemenie – łączy więcej, niż może się wydawać. Inwazja Rosji na Ukrainę doprowadziła do niespotykanej od końca zimnej wojny izolacji Kremla. Ale tak jak za czasów zimnej wojny kraje Zachodu skazane są na wspieranie „swoich drani” – autokratów czy dyktatorów, których potrzebują. Dzisiaj USA i UE odcinają się jak mogą od Władimira Putina i Rosji. Ale świat Zachodu nie może sobie pozwolić na równie błyskawiczne odcięcie się od chińskich fabryk czy arabskiej ropy. Paradoksalnie więc gdy Władimir Putin traci, inni władcy absolutni, tyrani albo wprost zbrodniarze mogą jeszcze zyskać. Wyrzucenie Rosji ze wspólnoty międzynarodowej może poskutkować tym, że Zachód jeszcze bardziej będzie potrzebował „swoich drani”. Głód i bomby Konflikt w Jemenie zaczął się w 2014 r. Obecnie mamy tam do czynienia z wieloletnią, jedną z największych na świecie katastrof humanitarnych i równocześnie jedną z najbardziej ignorowanych przez opinię publiczną i media na Zachodzie wojen. Powodem jest m.in. to, że w tym ubogim i zdewastowanym przez głód kraju walczą ze sobą sojusznicy i rywale Stanów Zjednoczonych. Kontrolujący stolicę – i nieuznawany przez świat – szyicki ruch Huti wspierany jest przez Iran. Jego przeciwników, siły byłego prezydenta Hadiego i separatystyczną Południową Radę Tymczasową, wspiera zbrojnie międzynarodowa koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej, tradycyjnego sojusznika USA w regionie. Huti mają również przeciw sobie Zjednoczone Emiraty Arabskie, które dziś prowadzą własną grę dyplomatyczną, lawirując między Ameryką i Rosją. Wobec jemeńskiego konfliktu stosuje się więc czasem pojęcie proxy war, czyli wojny przez pośredników. Słowem, światowe i regionalne potęgi biją się o wpływy, a kraje takie jak Jemen skazane są na bycie w tej rywalizacji poligonem. „Być może nie wiecie tego z mediów, gdzie o naszą uwagę konkurują najróżniejsze kryzysy, ale to Jemen zasługuje na miano największej katastrofy humanitarnej na świecie – pisały agendy ONZ w 2021 r. – Dwie trzecie populacji kraju, prawie 21 mln ludzi, potrzebuje pomocy humanitarnej. W Jemen uderzyły naraz brutalny konflikt zbrojny, blokada ekonomiczna, załamanie się kursu waluty, powodzie i COVID w kraju, gdzie tylko połowa placówek ochrony zdrowia w ogóle działa”. Szacunki liczby ofiar konfliktu bardzo się różnią, ale wojna kosztowała już życie od 100 tys. do 335 tys. osób – według szczególnie przerażającego zeszłorocznego opracowania ONZ 70% ofiar to dzieci poniżej piątego roku życia. Eksperci uważają, że w Jemenie zwaśnione strony celowo używają głodu jako broni. To też tłumaczy niesłychanie wysoki odsetek małych dzieci wśród ofiar śmiertelnych. Przez cały ten czas USA i Kanada eksportowały do Arabii Saudyjskiej broń i zaawansowaną technikę militarną. Na przykład w 2021 r. Arabia Saudyjska złożyła zamówienie na 280 rakiet wartych 650 mln dol., by uzupełnić zapas amunicji zużytej do strącania dronów, którymi atakują Huti – a mowa tu tylko o jednym zamówieniu z jednego roku. Tak długo, jak trwa wojna w Jemenie, Saudowie są największym na świecie importerem broni, a ponad 80% ich zakupów napływa z Ameryki Północnej. „Dlaczego amerykańskie bomby zabijają cywilów w Jemenie?”, pytał zgorszony tą sytuacją „New York Times” w 2020 r. Wkrótce potem jednak urzędujący prezydent Donald Trump przegrał wybory, a medialna krytyka amerykańskiego wsparcia dla tej wojny ucichła. Nasz drogi MBS Arabią Saudyjską rządzi książę Mohammed bin Salman, zwany na Zachodzie w skrócie MBS. Prezydent Joe Biden obiecywał w kampanii surowsze podejście do młodego księcia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2022, 2022

Kategorie: Świat