Eize balagan!

Eize balagan!

An Ultra-Orthodox Jewish man looks at an elections billboards of the Blue and White party leaders, from left to right, Moshe Yaalon, Benny Gantz, Yair Lapid and Gabi Ashkenazi, alongside a panel on the right showing Prime Minister Benjamin Netanyahu flanked by extreme right politicians, from the left, Itamar Ben Gvir, Bezalel Smotrich and Michael Ben Ari in Bnei Brak, Israel, Saturday, March 16, 2019. Hebrew reads on the left billboard "The nation of Israel lives" and on the right billboard "Kahana Lives" in a reference to a banned ultranationalist party in the 1994. (AP Photo/Oded Balilty)

Krótki przewodnik po izraelskich wyborach parlamentarnych Izraelczycy 9 kwietnia pójdą do urn w atmosferze skandali politycznych i populistycznej walki o tron. Po raz kolejny wybory odbywają się przed końcem kadencji parlamentu, co w Izraelu stało się niemal tradycją. Powodem przedwczesnych wyborów zarówno w poprzednich latach, jak i w tym roku był rozpad koalicji rządzącej. Na tegorocznych jednak kładą się cieniem nie tylko zakulisowe konflikty między partiami prawicowej koalicji, ale również skandal korupcyjny, w który jest uwikłany premier Beniamin Netanjahu. Głównym powodem rozpadu koalicji w listopadzie ub.r. była rezygnacja ministra obrony Awigdora Liebermana, przewodniczącego partii Jisrael Betenu (Nasz Dom Izrael). Ten urodzony w Kiszyniowie absolwent Państwowego Uniwersytetu Rolniczego Mołdawii i były bramkarz w klubach nocnych jest kojarzony jako lider Żydów z krajów byłego Związku Radzieckiego, którzy przybyli do Izraela tłumnie po roku 1990. Lieberman jest zwolennikiem jastrzębiej koncepcji polityki zagranicznej i często krytykuje Netanjahu za zbyt łagodne postępowanie z Hamasem w kolejnych konfliktach ze Strefą Gazy. W listopadzie ub.r. doszło do krótkotrwałej wymiany ognia między Izraelem a Hamasem. Kiedy po dwóch dniach dzięki mediacjom egipskiej delegacji nastąpiło zawieszenie broni, Lieberman oskarżył premiera o „kapitulację wobec terroru”. Jego zdaniem izraelska odpowiedź na ostrzał ze Strefy Gazy była zbyt słaba, a „terroryści nie powinni czuć, że mogą swobodnie protestować przy granicy”. W efekcie osłabienia koalicji rządzącej zdecydowano się na wcześniejsze wybory, dzięki którym na nowo udałoby się zmontować sojusz między istotnymi partiami izraelskiej sceny politycznej. Niebiesko-biała koalicja z generałem Tym razem pojawił się jednak nowy gracz, który może zagrozić Likudowi i nieco odświeżyć lokalną politykę. Prokurator generalny Awichaj Mandelblit zdecydował się oskarżyć urzędującego premiera w trzech różnych sprawach korupcyjnych, związanych z przekupywaniem mediów w celu uzyskania lepszej prasy, jak również przyjęciem łapówek w postaci szampana i kubańskich cygar o łącznej wartości ok. 200 tys. dol. Netanjahu jest też zamieszany w aferę związaną z nabyciem przez Izrael trzech łodzi podwodnych od koncernu ThyssenKrupp. Bliscy współpracownicy i krewni premiera mieli lobbować na rzecz niemieckiej firmy w resorcie obrony. Przewodniczący Likudu nie jest w tej sprawie oskarżonym, chociaż śledczy przyglądają się jego powiązaniom. Sprawa nabrała rumieńców w lutym tego roku, kiedy się okazało, że Netanjahu sam był wcześniej udziałowcem GrafTech International, jednego z głównych dostawców stali dla ThyssenKrupp. Z tych skandali niemal nagle wyłonił się Beni Ganc, były szef sztabu Cahalu (Sił Obrony Izraela), który zdecydował się przeciwstawić korupcji w rządzie i w grudniu sformował partię Hosen LeIsrael (w wolnym tłumaczeniu – Odporność Izraela). Ganc może być nowicjuszem na scenie politycznej, ale wielu Izraelczyków go zna i darzy zaufaniem z racji jego służby wojskowej w randze generała porucznika. To w nim nadzieje pokładają ci wyborcy, którzy chcieliby stabilizacji politycznej i przełamania impasu w długotrwałym konflikcie izraelsko-palestyńskim. W lutym Ganc zdecydował się połączyć siły z prowadzoną przez byłego ministra finansów Jaira Lapida partią Jesz Atid (Jest Przyszłość) prezentującą poglądy centrystyczne i skupiającą się głównie na aspektach społecznych. Lapid promuje poglądy, z którymi sympatyzują progresywni Izraelczycy, otwarcie mówiąc o potrzebie równości wszystkich obywateli, łącznie z wprowadzeniem obowiązku służby wojskowej ultraortodoksyjnych Żydów, którzy cieszą się w kraju wieloma przywilejami wynikającymi z ich przynależności religijnej. Wraz z Gancem mówi także o konieczności powrotu do negocjacji pokojowych z Palestyńczykami, których efektem miałoby być powstanie niezależnego państwa na Zachodnim Brzegu. Ganc i Lapid zdecydowali się nazwać swoją koalicję wyborczą od barw izraelskiej flagi – Kahol Lawan (Niebiesko-Biali). Według sondaży żadna partia nie ma jednak szans na samodzielne rządzenie. Z ordynacji wyborczej wynika, że krajem będzie rządzić to ugrupowanie, które zdobędzie przynajmniej 61 miejsc w 120-osobowym parlamencie. Sprawę w pewnym sensie komplikuje fakt, że Izraelczycy głosują nie bezpośrednio na swoich przedstawicieli, ale na partie, które przedstawiają listy proponowanych posłów. Z tego powodu jest istotne, by partiom przewodniczyły osoby charyzmatyczne, mogące być lokomotywami wyborczymi całych list. Niektóre partie decydują się na organizowanie prawyborów, w których członkowie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2019, 2019

Kategorie: Świat