Tajemnice Ryszarda Kuklińskiego – rozmowa z gen. dr Franciszkiem Puchałą
Im więcej o nim wiemy, tym więcej pojawia się znaków zapytania Gen. dr Franciszek Puchała – emerytowany gen. dyw. Franciszek Puchała jest doktorem nauk o bezpieczeństwie. W Sztabie Generalnym Wojska Polskiego kierował kolejno: Oddziałem Gotowości Bojowej i Dowodzenia, Oddziałem Planowania Strategiczno-Obronnego i Zarządem Operacyjnym. Brał udział w pracach nad wieloma dokumentami dotyczącymi sił zbrojnych i systemu obronnego państwa. Uczestniczył w posiedzeniach Doradczego Komitetu Politycznego, Komitetu Ministrów Obrony i Rady Wojskowej Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego. Brał udział w pracach dotyczących udziału SZ RP w Partnerstwie dla Pokoju oraz akcesji Polski do NATO. Panie generale, książką o płk. Kuklińskim zepsuł pan propagandowe uroczystości na jego cześć. Ujawnił pan fakty, które każą na Kuklińskiego spojrzeć zupełnie inaczej. – Kampania na rzecz Kuklińskiego, którą prowadzą jego zwolennicy, obraża polskie społeczeństwo. Karmi się nas mitami i legendami. Nakazuje w nie wierzyć. Zastępuje się nimi wiedzę, która jest ograniczona, ale coraz bardziej dostępna. Na dobrą sprawę obraża to również amerykańskie służby specjalne. Dlaczego? – Na przykład gen. William Odom, były dyrektor Agencji Bezpieczeństwa Narodowego, w jednym z wywiadów mówił: „Płk Kukliński wyszkolił amerykańskie dowództwo”. Człowiek ręce załamuje, gdy to czyta – to oni nie wiedzieli, gdzie leży Polska? Jakie znaczenie militarne ma np. jej położenie geostrategiczne, obszar 312,6 tys. km kw., potencjał demograficzny itp.? Opowieści o Kuklińskim brzmią jak propaganda. Dla mnie ciekawsze jest, dlaczego tyle wysiłku i pieniędzy wkłada się w robienie z prostego szpiega superbohatera. – Faktem jest, że Kuklińskiemu przypisano szpiegowski urobek wielu innych amerykańskich agentów. Na przykład prof. Brzeziński na konferencji w Jachrance mówił o tym otwarcie: „Mieliśmy oficera w polskim Sztabie Generalnym, ale mieliśmy również swoich oficerów w Moskwie!”. W tym czasie nie tylko Kukliński zwiał na Zachód. Mieli takich uciekinierów Czesi, mieli Rumuni. Dwa miesiące przed Kuklińskim do USA uciekł inny oficer Sztabu Generalnego – płk Włodzimierz Ostaszewicz. – W takim razie nasuwa się pytanie, dlaczego w Kuklińskiego tak zainwestowano. W latach 80. USA odniosły w zimnej wojnie z ZSRR sukces. Wygrały ją dzięki wojnie ekonomicznej i wyścigowi zbrojeń. Ale na innych obszarach działań wywiadowczych ponosiły klęski. Oficer ich kontrwywiadu Aldrich Ames za sowitą opłatę wydał Rosjanom 33 ludzi współpracujących z CIA. Zostali oni straceni. Reputacja Agencji systematycznie się pogarszała. Chodziło więc o to, żeby ratować twarz CIA. Opowieścią o „genialnym szpiegu”? – Kukliński po raz pierwszy publicznie przemówił dopiero w kwietniu 1987 r. na łamach paryskiej „Kultury” Jerzego Giedroycia. Przy czym, o ile wiem, to nie była inicjatywa Kuklińskiego ani pana Giedroycia, ale innych podmiotów. W tym wywiadzie odniósł się tylko do jednego zagadnienia – do stanu wojennego. Potem były wywiad dla Benjamina Weisera i jego książka. Praca jednostronna, wręcz recenzowana przez pracowników CIA. Potem były inne wywiady i publikacje. I zaczęto budować pomnik… – Apologeci Kuklińskiego ciągle powtarzają: przekazywał Amerykanom tylko to, co dotyczyło Związku Radzieckiego, Układu Warszawskiego, natomiast o Wojsku Polskim nic nie mówił. Okazuje się, że to nieprawda. Na prapremierze filmu „Jack Strong” obecny był m.in. analityk CIA, Aristos Papas. Zacząłem go więc pytać: jak to było z informacjami Kuklińskiego? Jak on oddzielał informacje na temat Układu Warszawskiego od tych dotyczących polskiego wojska? Na co Papas odpowiedział: „Ale o co chodzi? Przecież my mieliśmy wszystko!”. Kim innym jest Kukliński, a kim innym Jack Strong? – Absolutnie tak! Spójrzmy na chłodno – jeżeli Kukliński miał być tak wspaniały, jeżeli uratował Polskę, a nawet świat, przed kataklizmem atomowym i pomógł rozwalić komunizm, dlaczego nie został przez Amerykanów odznaczony Medalem Wolności? Dlaczego nie awansowano go do stopnia generała w armii amerykańskiej? Amerykanie pozostawili go w stopniu pułkownika, a jedynym wyróżnieniem, które od nich otrzymał, był medal nadany przez dyrektora CIA, i to nie najwyższej rangi. Dlaczego tak skromnie? – Może jego szpiegowski urobek był inny, niż to dzisiaj się ogłasza? Może wciąż wokół niego są wątpliwości i oni sami nie byli pewni, kogo ewakuowali? Czy przypadkiem nie zostali przez Moskwę ograni… O tych wątpliwościach napisał