Nie taka straszna GAFA

Nie taka straszna GAFA

Internet fraud, darknet, data thiefs, cybercrime concept. Hacker attack on government server. Dangerous criminals coding virus programs in the basement.

Google, Apple, Facebook i Amazon. Jak z nimi walczyć? Trudno o bardziej spektakularny pokaz siły spółek z branży technologicznej niż ogłoszenie przez Marka Zuckerberga, że konta Donalda Trumpa na Facebooku i Instagramie zostaną zablokowane na czas nieokreślony. Wpisy prezydenta usunięto, wyjaśnił Zuckerberg, „ponieważ oceniliśmy, że ich skutkiem – i prawdopodobnie ich intencją – było sprowokowanie dalszej przemocy”. Sprawa miała tło polityczne. Big Tech wykorzystał fakt, że Trump przegrał wybory i niezbyt rozsądnie zachęcał zwolenników do protestów, by go „dojechać” na oczach zdumionego świata. Ci, którzy wspierali Trumpa, orzekli, że to ordynarna cenzura, zamach na swobodę wypowiedzi i kneblowanie urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Podobny los spotkał serwis społecznościowy Parler, który zdaniem założycieli, Johna Matzego i Jareda Thomsona, w przeciwieństwie do Twittera i Facebooka miał zapewniać niczym nieskrępowaną wolność słowa i szybko stał się ulubioną platformą zwolenników Trumpa, skrajnie prawicowych ekstremistów, białych suprematystów, głosicieli teorii spiskowych, antysemitów oraz nawiedzonych indywiduów. Po wydarzeniach w Waszyngtonie koncern Amazon wypowiedział mu świadczenie usługi hostingowej, odcinając od Amazon Web Services, co oznaczało zniknięcie tej platformy z sieci. W ślad za Amazonem poszli właściciele sklepów App Store (Apple) i Google Play (Google), którzy wycofali aplikację Parler ze swojej oferty. Decyzje te miały charakter arbitralny. Przypadek ten z całą ostrością postawił pytania o cenzurę w internecie i o to, co zrobić z tak wielką potęgą koncernów technologicznych, przed którą musiał się ugiąć nawet prezydent Stanów Zjednoczonych. Co wkurza internautów? Arbitralność i zbytnia pewność siebie koncernów. Jeśli na Facebooku lub Twitterze zostaniesz zbanowany, czyli objęty zakazem, np. za złamanie regulaminu, bardzo trudno będzie się odwołać od tej decyzji. Nie brakuje głosów, że te platformy społecznościowe powinny zostać poddane kontroli sądowej, choć na razie nie ma do tego podstaw prawnych. O dziwo, dziś najgłośniej o cenzurze internetu, dyktacie gigantów technologicznych i wolności słowa mówią ci, którzy odmawiają innym praw. Na przykład premier Mateusz Morawiecki oświadczył, że jego rząd nie pozwoli na cenzurę w mediach społecznościowych i zrobi wszystko, by określić ramy prawne ich funkcjonowania. Innymi słowy, cenzura prywatnych właścicieli mediów ma zostać zastąpiona państwową. Ktoś powinien mu wyjaśnić, że są kraje, w których już określono owe ramy. Na przykład w Chinach nie ma Google’a, Facebooka, Twittera ani WhatsAppa. Są Baidu i Qihoo, czyli odpowiedniki wyszukiwarki Google. Jest Weibo – odpowiednik Twittera. A także WeChat – odpowiednik WhatsAppa. I Douyin – aplikacja na Zachodzie znana jako TikTok, z której korzystał prezydent Andrzej Duda. Władze ChRL od końca lat 90. realizują Złotą Tarczę, czyli kompleksowy program bezpieczeństwa informacji, a więc także cenzury i inwigilacji internetu, w ramach którego uniemożliwiają obywatelom dostęp do wybranych zagranicznych serwerów. Zachodnie programy, aplikacje i serwisy społecznościowe są zastępowane własnymi. Niepożądane treści i narzędzia blokują również władze Iranu, Pakistanu, Korei Północnej czy Wietnamu. W tym samym kierunku podążają Rosjanie. Google pozwolił wyrosnąć lokalnej przeglądarce o nazwie Yandex. Facebook został wyparty przez serwis VK (dawniej WKontaktie), notabene popularny także w Czechach, gdzie nie ma ram narzuconych przez władze. Z kolei Telegram okazał się groźnym konkurentem WhatsAppa. W Stanach Zjednoczonych Amazon, Apple, Facebook i Google budzą niepokój, gdyż stały się tak potężne, że zdaniem niektórych mają negatywny wpływ na wolny rynek w skali globalnej. W roku 2020 Komisja Sądownictwa Izby Reprezentantów wezwała do rozbicia tych spółek na mniejsze. Takie były wnioski z prac specjalnej podkomisji, która analizowała praktyki biznesowe i decyzje podjęte przez Jeffa Bezosa, prezesa Amazona, Tima Cooka, prezesa Apple’a, Marka Zuckerberga z Facebooka i Sundara Pichaia z Google’a. Chodziło o praktykę eliminowania z rynku mniejszych konkurentów poprzez wrogie przejęcia oraz zmuszanie firm do podpisywania kontraktów dających zysk wyłącznie wielkim koncernom. Jeśli nie Google, to co? Czy można żyć bez Google’a, Facebooka, Instagrama, Amazona? Do pewnego stopnia tak. Problem ten rozwiązują konkurencja i wolny rynek. W latach 90. zeszłego wieku o wszelkie niegodziwości oskarżano Microsoft, który zdominował swoim systemem operacyjnym Windows rynek komputerów osobistych. Dziś  poza Windowsem możemy wybierać między różnymi wersjami systemu Linux, systemami na nim opartymi (np. Chrome OS) oraz przeznaczonym dla

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2021, 2021

Kategorie: Nowe Technologie