Takie mamy śledzie, jakie nam przywieźli

Zapiski polityczne Niedawny wyrok Sądu Najwyższego oczyszczający Mariana Jurczyka z zarzutu kłamstwa lustracyjnego, a tym samym z zarzutu współpracy z SB, stał się także surowym napiętnowaniem całego absurdalnego zamieszania lustracyjnego. Sąd Najwyższy stwierdził, iż zaskarżone orzeczenie lustracyjne „zapadło z rażącym naruszeniem prawa procesowego. Wytknął Sądowi Apelacyjnemu, że nie odniósł się do „niebudzących wątpliwości dowodów”, iż zachowanie Jurczyka nie było tajną i świadomą współpracą agenturalną. Sąd Apelacyjny w sposób rażący naruszył reguły gry w ocenie dowodów oraz dokonał ustaleń faktycznych, pomijając wiele istotnych elementów”. Takie zdania przeczytałem w „Rzeczpospolitej” z 4.10.2002 r. To orzeczenie jest jeszcze jednym dowodem przeciw dalszemu działaniu zarówno samej ustawy lustracyjnej, jak i fanatycznych poczynań rzecznika Nizieńskiego. Już mu raz to wytknąłem w czasie debaty sejmowej, co ponoć nie kwalifikuje się „pod paragraf”, jak to było z moją surową oceną wyroku na Mariana Jurczyka zaraz po jego wydaniu, za co prokurator rejonowy, pani Agnieszka Muł, wytoczyła mi proces grożący wyrokiem trzech lat więzienia, gdyż sędziowie lustracyjni poczuli się obrażeni moim artykułem w „Przeglądzie” i złożyli doniesienie do prokuratury o obrazę majestatu sądowego, zaś pani prokurator – łamiąc stosowny artykuł konstytucji RP broniący wolności poglądów –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 41/2002

Kategorie: Felietony