Tam się czeka na każdy gest

Tam się czeka na każdy gest

Ciężko chorzy na miejsce w zakładzie opiekuńczym czekają rok albo nawet dwa Kiedy 26-letni Paweł po czterech latach śpiączki minimalnie się uśmiechnął, jego rodzice przynieśli tort. Razem z nimi cieszył się cały personel zakładu opiekuńczo-leczniczego w Radomiu. – Bo to jest zawsze nasz wspólny sukces, na który pracujemy latami. U nas czekamy, aż pacjent się obudzi, czekamy na każdy jego ruch, sygnał… – mówi kierownik tej placówki dr Lilia Kimber-Dziwisz. 35-letnia Ewa, która zachłysnęła się wodą podczas kąpieli z dziećmi w jeziorze, jest już w śpiączce od pięciu lat. Jeszcze się nie przebudziła, ale nikt w bydgoskim zakładzie opiekuńczym nie traci nadziei, że tak będzie. 30-letni Rafał, który po zawale stracił przytomność i został przyjęty z OIOM do szpitala opiekuńczego rok temu w stanie wegetatywnym, chociaż wtedy nikt mu nie dawał szans na normalne życie, dopiero co wyszedł stamtąd o własnych nogach. – Budził się ze śpiączki stopniowo… A kiedy zaczął chodzić, nie widział przed sobą przeszkód. Musieliśmy go cały czas mieć pod kontrolą, stawialiśmy przed nim materac, aby na coś nie wpadł i nie zrobił sobie krzywdy – opowiada mgr Grażyna Śmiarowska, dyrektorka zakładu opiekuńczo-leczniczego im. ks. J. Popiełuszki w Toruniu. Dwa lata w kolejce Pierwsze szpitale czy też zakłady opiekuńcze, bo tak popularnie je się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2015, 32/2015

Kategorie: Zdrowie