Teatr niezbyt kabotyński – rozmowa z Piotrem Siekluckim

Teatr niezbyt kabotyński – rozmowa z Piotrem Siekluckim

Żaden teatr do tej pory nie odważył się poruszyć problemu pedofilii księży Piotr Sieklucki – reżyser i aktor teatralny, współzałożyciel i dyrektor Teatru Nowego w Krakowie. W 2005 r. ukończył krakowską PWST. Jako reżyser pracował we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, Teatrze Dramatycznym im. Gonczarowa w Uljanowsku w Rosji oraz w Teatrze Nowym. Rozmawiają Tomasz Borejza i Michał Radziechowski Odważny z pana człowiek.– Dlaczego? Bez przesady.Wystawić spektakl o pedofilii kleru w „mieście stu kościołów” to akt odwagi. Dlaczego pan to sobie robi? Przecież można grzeczniej, spokojniej, wygodniej po prostu.– Spektakl o nadużywaniu władzy duchownych wobec dzieci, zszarganiu ich niewinności i czystości seksualnej to pierwszy taki temat w polskim teatrze. Żaden teatr do tej pory nie odważył się poruszyć problemu pedofilii księży. Odwaga, a raczej dowcip, rzeczywiście polega na tym, że realizujemy go w Krakowie, mieście miliona kościołów i miliona księży. Można więc określić nas jako szaleńców, z drugiej strony jest to temat niezmiernie ważny. Temat, na który przyszedł czas i w Polsce. To dobry czas. Właśnie teraz.Jak podeszliście do tematu? Czego się spodziewać po „Gniewie dzieci”?– Akcja dzieje się w sierocińcu, którym rządzą ksiądz i zakonnica. Na wizytację przyjeżdża biskup, który ma sprawdzić cudowne objawienie, jakie rzekomo miało tam miejsce. Spektakl chcemy utopić w klimacie czarnego snu dziecka.Czyli?– Chcę pokazać, jak Kościół wielokrotnie głosił o sobie nieprawdę i wypierał fakty. Przecież na samym początku utrzymywano, że problem pedofilii wśród księży jest wydumany i podnoszony przez ludzi, którzy nienawidzą tej wspólnoty. Dlatego zależało mi, by zrobić spektakl, po którym widz wyjdzie z przekonaniem, że to, co zobaczył, jest niemożliwe. Niemożliwe, by takie rzeczy miały miejsce we współczesnym świecie. A jednak się działy. Chcę pokazać intrygujący problem i ból dzieci. Katastrofę ludzi dorosłych, którzy nie potrafili poradzić sobie z tym, co spotkało ich w dzieciństwie. Nie potrafili założyć rodzin, nie radzili sobie z własną tożsamością seksualną. Czego się spodziewać? Mam nadzieję, że dobrego teatru. WIEDZIEĆ I MILCZEĆ To, o czym pan mówi, jest w wielkim stopniu efektem obłudy. Przecież ofiary są wpędzane w poczucie winy za to, że… są ofiarami. Bronią jest tutaj pojęcie grzechu.– Historie tych ludzi są nieprawdopodobne i przerażające. Znana jest choćby sprawa austriackiego sierocińca, po wojnie zamienionego na dom publiczny, który odwiedzali austriaccy hierarchowie i politycy. To niewiarygodne. Jeszcze bardziej niewiarygodne jest to, że Kościół o tym wiedział. Wiedział i milczał. Nasz papież zresztą też wiedział i milczał.Znów wraca temat odwagi. Krytykować Jana Pawła II w Polsce? To coś, co się nie mieści w głowie. Za to trafia się na margines.– Źle o Wojtyle nie wolno. O Kościele też nie wypada. To historia i jej cierpkie wydarzenia napisały ten scenariusz. Warto powiedzieć, skąd zaczerpnęliśmy inspirację. Właśnie mija 800. rocznica krucjaty dziecięcej. Jednej z najtragiczniejszych w skutkach, o której Kościół mówić nie lubi i nigdy nie zajął w jej sprawie jasnego stanowiska, chociaż kilka tysięcy dzieci, które szły wyswobodzić Ziemię Świętą, po prostu zginęło.W tym, co pan mówi i jak mówi, słychać gniew.– Jest o co się gniewać. Jeden z moich znajomych opowiadał, że kiedy był nastolatkiem, był wykorzystywany przez księdza, przyjaciela domu. On przyjeżdżał, wykorzystywał go i spowiadał. Spowiadał z tego, co sam mu zrobił godzinę wcześniej. Wyobrażacie sobie? Człowiek nie ma odwagi powiedzieć tego rodzinie, ale pamięta. To absurd. To wywołuje gniew. Może Kościół wreszcie się rozliczy z ofiarami i rozliczy księży. SKANDALEM DO WIDZA? Pojawi się zarzut, że skandalem sprzedajecie sztukę.– Nie chcemy skandalu dla samego skandalu ani prowokacji dla samej prowokacji, ponieważ nie podejmujemy tego tematu, by w kogoś uderzyć. Chcemy opowiedzieć o tragedii, nawet nie dzieci, ale ludzi, którzy teraz dorośli i mierzą się z problemem sprzed 20 lat, bo wówczas byli molestowani przez księdza.Jesteśmy teatrem, który chętnie idzie na wojnę. Czy to z obyczajowością, czy z mieszczaństwem krakowskim. Warto poruszać takie tematy, bo Polska się zmienia, Wschód się zmienia, Europa się zmienia. Przyszedł kryzys – nawet nie finansowy – kryzys duchowości. Społeczeństwo europejskie się burzy, gniew powoduje, że ludzie wychodzą na ulicę, więc postanowiliśmy poruszyć temat gniewu w naszym teatrze. Tomasz Kireńczuk, dyrektor programowy teatru, napisał program na ten rok, cykl spektakli,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 42/2012

Kategorie: Kultura