Marzenia, że po raz kolejny pojawi się artysta na miarę Swinarskiego, są płonne Maciej Nowak – krytyk teatralny (debiutował w roku 1983), przez wiele lat związany z „Teatrem”. Założyciel i redaktor naczelny „Gońca Teatralnego” (1990), pierwszej niezależnej gazety teatralnej. Kierował Nadbałtyckim Centrum Kultury, a następnie Teatrem Wybrzeże w Gdańsku, z którego odszedł po konflikcie z lokalnymi władzami. Od pięciu lat kieruje Instytutem Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego. Jest także znanym smakoszem, recenzentem kulinarnym „Gazety Wyborczej”. Kiedy poprzednim razem rozmawialiśmy, Instytut Teatralny był tylko w pańskiej głowie, poza tym w ogóle nigdzie się nie mieścił. Teraz ma piękną siedzibę w pobliżu Łazienek, nadal rozbudowywaną. To prawda, budowa trwa, kończymy skrzydło północne, w którym znajdzie się sala teatralna. Na przełomie grudnia i stycznia powinna być już do użytku. To ma być sala przeznaczona do gościnnych występów? To ma być przestrzeń studyjna, dobrze wyposażona technicznie, 160 m kw., mniej więcej dla stu widzów. Sala bardzo elastyczna, z dobrą infrastrukturą oświetleniową, akustyczną, z możliwością dowolnego kształtowania przestrzeni. Czyli właściwie nowy teatr w Warszawie? Tak, ale żeby nie kusiło nas bycie teatrem, wpisałem do statutu instytutu zastrzeżenie, że nie zajmuje się produkcją teatralną, że nie ma konkurować z jakimkolwiek podmiotem artystycznym, ale tworzyć płaszczyznę spotkania. Tę nową przestrzeń chcę wykorzystywać dwojako. Z jednej strony, będą to spektakle wykłady, takie wykłady performatywne bo wydaje się, że jednym z największych atutów instytutu jest spotkanie praktyki z teorią. I przekraczanie granic między nauką i praktyką, modne zresztą dzisiaj. To będzie kontynuacja ambicji badawczych polskiego teatru przecież idea instytutu w historii polskiego teatru, poczynając od Osterwy, ciągle się pojawia. Nawet w nazwie. Właśnie. W tym nurcie spektakli wykładów w przyszłym roku ruszy projekt Dzieła wszystkie Słowackiego. To będzie Rok Słowackiego. Przełożymy wszystkie utwory sceniczne Słowackiego na wykłady performatywne, czytania. Zaprosiliśmy kilkunastu reżyserów wszystkich pokoleń, od ludzi bardzo młodych, debiutujących, po starych mistrzów, Macieja Prusa, Andrzeja Żuławskiego, żeby przeczytali kolejne utwory Słowackiego i przedstawili swoje wizje. Andrzej Żuławski będzie opowiadał o Balladynie i przygotuje rodzaj takiego wykładu spektaklu. A drugi sposób zagospodarowania tej sali? Będzie przypominał londyńskie Studio National Theatre: to będzie miejsce, w którym ludzie z ciekawymi pomysłami czy to reżyserzy, czy dramaturdzy, czy choreografowie, czy aktorzy otrzymają przestrzeń do pracy. Nie interesują nas premiery. Chodzi o to, żeby to była przestrzeń, w której artysta w formie laboratoryjnej może pracować nad swymi ideami, mając do dyspozycji wszystkie sceniczne ułatwienia, otrzymując na to jakiś niewielki budżet. Tu będą się rodziły idee, które następnie już w formę premiery będą się przeistaczały w innych teatrach. Tu będzie taki rodzaj inkubatora idei. To kolejny krok poszerzenia formuły instytutu, a i do tej pory nie brakowało wam zajęć. To akurat tyle, ile trzeba. Tak myślę. Ale czasem jest strasznie gęsto. Przy czym sporo działań na pozór niewiele ma wspólnego z teatrem np. cykl spotkań poświęconych odkrywaniu utajonego piękna Warszawy. Tylko pytanie jest takie: co nie jest teatrem? Ale czy teatr nie staje się pojęciem nazbyt workowatym? Ja i moi współpracownicy chcemy teatr inspirować, teoretycznie i praktycznie. Waldemar Dąbrowski, który przed laty podchwycił ideę instytutu, cały czas mówił, że to ma być zaplecze intelektualno-ideowe polskiego teatru. Z jednej strony, ma dokumentować dorobek, co jest niesłychanie ważne, dbać o pamięć polskiego teatru, ale z drugiej strony, ma dbać o przyszłość, żeby polski teatr był w kontakcie z najważniejszymi osiągnięciami myśli teatrologicznej i w ogóle teatru na świecie. To, co pan mówi o poszerzaniu pola teatru, o tym, że się przenosi myślenie teatralne na inne dziedziny, jest faktem. Ale i rozwój myśli, takiej nauki, jaką jest performatyka, to również osiągnięcie ostatnich 30 lat. Być może performatyka jest dzisiaj najżywszym polem refleksji o teatrze. Idziemy tropem tego, co się dzieje na świecie. Nie lubię zamykać teatru, wolę teatr otwierać na rozmaite obszary. Lepiej, gdy kultura jest otwarta, to dość oczywiste… Tym bardziej że wydaje się, a pan jako obserwator od wielu lat dobrze to wie, że teatry zamknięte
Tagi:
Tomasz Miłkowski









