Telewizja (tylko) Dworaka

Telewizja (tylko) Dworaka

Nocny zamach stanu – zawieszenie Pacławskiego oznacza, że w TVP niepodzielnie rządzi prawica Ryszard Pacławski został zawieszony z zaskoczenia. Nocą. Porządek obrad rady nadzorczej nie przewidywał tego punktu. – To zbójectwo – komentowała następnego dnia decyzję rady szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Danuta Waniek. Dzień później, już na posiedzeniu okrojonego zarządu, wszystkie dotychczasowe kompetencje Pacławskiego przejął prezes TVP, Jan Dworak. W ciągu kilkudziesięciu godzin w TVP dokonał się bezkrwawy zamach stanu. Układ zbudowany dziewięć miesięcy temu, zakładający równowagę w zarządzie, został rozbity. Filozofia tego układu polegała na tym, że żadna opcja polityczna nie może w TVP dominować, że decyzje mają być podejmowane na drodze szerokiego konsensusu. Układ ten kulał od początku, bo prawicowi członkowie zarządu wciąż domagali się większych wpływów i zrywali wcześniejsze ustalenia. Kulał, ale trwał. W ubiegłym tygodniu złudzenia prysły. Niepodzielną władzę nad telewizją publiczną przejęli Jan Dworak, prywatny producent filmowy i działacz Platformy Obywatelskiej, oraz Piotr Gaweł, jeden z liderów środowiska pampersów. Ponieważ w przypadku remisu głos prezesa rozstrzyga, mogą oni zawsze przegłosować pozostałych dwóch członków zarządu, Marka Hołyńskiego i Stanisława Wójcika. Co więcej, ponieważ prawica zyskała większość w radzie nadzorczej, i jeden, i drugi mogą w każdej chwili, tak jak Pacławski, zostać zawieszeni. W sumie to prezes Dworak pociąga obecnie za wszystkie sznurki. Tymczasem jeszcze niedawno za taki stan rzeczy krytykowano Roberta Kwiatkowskiego, zarzucając mu sprowadzenie możliwości decyzyjnych do jednej osoby. Od minionego wtorku mamy więc Telewizję Dworaka. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Dwóch prezesów Spór między Dworakiem a Pacławskim był naturalną konsekwencją systemu, który skonstruowała Rada Nadzorcza TVP. Ich kompetencje (patrz: ramka) w dużym stopniu się nakładały i krzyżowały. System wymuszał więc współpracę. W przeciwnym razie telewizji groził klincz. Tej współpracy nie było, mimo że Pacławski wciąż ustępował Dworakowi (zrezygnował ze swoich kandydatów na szefów ośrodków regionalnych, zgodził się, by szefem Jedynki został przyjaciel Dworaka, Maciej Grzywaczewski, później zgodził się oddać prezesowi część swoich kompetencji). Ostatecznie wszystko przecięło postanowienie rady nadzorczej. Decyzja o zawieszeniu Pacławskiego zapowiadana była już od dawna. Parł do niej Jan Dworak, który nie chciał się dzielić władzą z Pacławskim, parli też dwaj członkowie rady nadzorczej – Tadeusz Kowalski i Adam Pawłowicz. Kowalski był w tym wszystkim wręcz bolszewicko szczery – zaraz po tym gdy na prezesa został wybrany Dworak, proponował, by rada nadzorcza zmieniła zasady i ustanowiła zarząd czteroosobowy, w którym kompetencje wiceprezesa ds. programowych przypadłyby prezesowi. Na Pacławskiego polowano więc od samego początku, obwiniając go o wszystkie porażki telewizji. Także o to, że TVP przegrała z TVN batalię o pokazywanie piłki nożnej, mimo że sprawę zawalił pion nadzorowany przez Gawła. Koncepcja Kowalskiego, by zawiesić Pacławskiego i w ten sposób oddać TVP w ręce prawicy, zaczęła się materializować na początku sierpnia. Wtedy rozbity został istniejący w radzie nadzorczej układ 3-3-3 (prawica: Pawłowicz, Knittel, Kowalski; niezdecydowani: Milewska, Pilot, Ostrowski; lewica: Garlicki, Dragan, Rowicki). Na stronę prawicy przeszli Ostrowski i Pilot. Jak? Mówiła o tym kilka tygodni temu w wywiadzie dla „Przeglądu” Danuta Waniek: że w pionie Gawła dostała pracę córka Mariana Pilota. – To była czysta transakcja. Pilota przeciągnięto, oferując jego córce pracę w TVP, a Ostrowskiemu obiecano (i dotrzymano słowa) dobrze płatne stanowisko w TVP 3 – wicedyrektora ds. ekonomicznych – opowiada inna z osób blisko związana z radą nadzorczą. Co ciekawe (i smutne), i Pilot, i Ostrowski w ogóle się tego nie wstydzą. Gdy np. próbowaliśmy rozmawiać z Pilotem o posiedzeniu rady nadzorczej, ten odmówił wypowiedzi, bo opisując historię jego córki, „pomówiliśmy go”. Za to Ostrowski w ogóle nie odebrał naszego telefonu. Jego z kolei, jak mówi nam osoba z rady nadzorczej, zdobywano na dwa tempa. Najpierw oferując mu stanowisko przewodniczącego rady, a potem dobrze płatną robotę w Trójce, w wyniku czego stał się podwładnym ludzi, których ma nadzorować. Ostatecznie sprawa została załatwiona w Krakowie podczas kongresu mediów publicznych. – Ostrowski

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 41/2004

Kategorie: Media