Terapia po butelce

Dorosłe dzieci alkoholików odczuwają skutki uzależnienia rodziców nierzadko przez całe życie Jeśli alkoholowe libacje są na porządku dziennym, trudno mówić o sielskim dzieciństwie, które tak chętnie przedstawiane jest w reklamach. Kiedy słowo dom budzi strach, kiedy za tę koszmarną codzienność wini się siebie, a nie rodziców, trudno się przygotowywać do klasówki czy beztrosko rozmawiać z rówieśnikami. Niełatwo z takim nadbagażem wędrować przez życie. Życie zamknięte w trzech literach – DDA. W kokonie przeszłości „Ciężko jest określić, kiedy moja mama zaczęła pić. Podobno zawsze miała z tym jakiś problem. Pamiętam jedynie kilka scen z okresu, kiedy miałam pięć lat. Później się ogarnęła na dobrych kilka lat. Prawdziwe piekło zaczęło się, kiedy byłam 15-latką. Rozpiła się na dobre i nic jej nie obchodziło”. Pewnie w tym wpisie na blogu Zosi (coniezabije-wzmocni.blogspot.com) wiele osób z syndromem DDA odnalazłoby siebie i swoje odczucia. Znają to na pamięć: poczucie małej wartości, strach przed awanturami, a jednocześnie nieumiejętność życia bez chaosu emocjonalnego, lęk przed krytyką, czarno-białe postrzeganie świata… – Większość osób wychowujących się w rodzinie, w której alkohol był numerem jeden, w wielu kwestiach nigdy nie dorosła. Często mówią, że nie ma w życiu szczęśliwych zakończeń. Tego nauczyły się w dzieciństwie. Dla kilkulatka najważniejsze są bezpieczne, kochające ramiona rodziców. Jeżeli ich brakuje, dziecko jest przekonane, że właśnie tak niestabilnie wygląda rzeczywistość – mówi Ewa Czarnota-Hańce, psycholog, psychoterapeutka, specjalistka psychologii uzależnień. Ale dodaje, że choć dzieciństwa nie da się przeżyć raz jeszcze, można mieć udane dorosłe życie. Dorosłe dzieci alkoholików często zakładają maskę: na zewnątrz wydają się świetnie przystosowane i radzą sobie w życiu. Wewnątrz są zagubione i bezsilne. Ta sprzeczność uniemożliwia czerpanie satysfakcji z codzienności i nawiązywanie bliskich relacji. Wódka zamiast ojca Zadbana krótkowłosa blondynka Ewa pracuje jako księgowa. Na pierwszy rzut oka pewna siebie, ale to pozory. Od kilku lat jest singielką. Jak sama mówi, czas niemiłosiernie galopuje, 33 świeczki na torcie zdmuchnęła dwa miesiące temu. Po traumatycznych przejściach sprzed lat nie potrafi ułożyć sobie życia, wszystkie jej związki się rozpadały. Obrazy wydarzeń z dzieciństwa pojawiają się stale w jej wyobraźni, nieustannie towarzyszy jej lęk. Kiedy o tym opowiada, nerwowo porusza palcami, nie patrzy mi w oczy. Mam wrażenie, że się wstydzi wszystkiego, co przeżyła jako dziewczynka i później, przed wyprowadzką z domu. A przecież to nie jej wina, że była wyzywana, karana dosłownie za wszystko: za złe oceny w szkole, za przytulanie się do psa sąsiadów, za wyglądanie przez okno… Cedzi słowa i pyta kilkakrotnie, czy na pewno nie podam jej nazwiska. Bo zapadłaby się pod ziemię. Zdradza, że chciałaby mieć bliską osobę, której mogłaby się wypłakać, opowiedzieć o piekle, które ciągle mieszka w jej głowie, ale nikomu nie potrafi zaufać. – Wciąż uciekam. W weekendy w ogóle nie mam ochoty wychodzić, zamykam się w swoim świecie i nikogo do niego nie wpuszczam, wolę wirtualną rzeczywistość. Po raz kolejny rozpoczęłam terapię. Jestem zadowolona, że zebrałam się w sobie, ale też obawiam się, że znowu ją przerwę – przyznaje ze smutkiem. Praca z liczbami to właściwie cały jej świat. Zbyt często dostawała kopniaki, aby teraz iść przez życie z uśmiechem. Kiedy ogląda komedie romantyczne, płacze, choć powinna się śmiać, bo przecież tam zakończenia zawsze są szczęśliwe. Mówi, że jej życie to nie film z happy endem. Od kiedy pamięta, poszukiwała ciepła, którego brakowało w domu. Zawsze miała ogromną potrzebę akceptacji. Czuła się nijaka, nikomu niepotrzebna. Dla ojca najważniejsza była pełna butelka, matka z kolei była podporządkowana jego zachowaniom. Często musiały uciekać z domu, bo bały się, kiedy pijany groził, że je pozabija. Każdy ciąg alkoholowy kończył się przyrzeczeniem, że to ostatni raz. Takich razów uzbierało się kilkaset. – Gdy nie pił, chodziliśmy do kina, do cukierni, na długie spacery – wspomina Ewa. Takich chwil było niewiele, gdyż uzależnienie ojca zabierało każdą dobrą chwilę. Przeczytała już chyba wszystkie dostępne w Polsce publikacje o DDA, udziela się na forach. Wie, że jest wiele takich osób jak ona. Pociesza je,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 38/2014

Kategorie: Psychologia