Kazimierz Kutz o Teresie Tuszyńskiej Mam o niej dużo do powiedzenia. Zaangażowałem ją do „Tarpanów”, żeby ją ratować. Mówiła mi wszystko. Była bardzo naturalna. A jednocześnie, jak się z nią rozmawiało, kiedy się otworzyła, wypełzał z niej bezgraniczny smutek. W pracy przyjęła moje warunki. Rzeczywiście się starała. Nieprawdopodobnie się starała. Chciała, chciała. • Teresa miała niesłychanie silną, naturalną, biologiczną grację. Rzeczywiście, była bardzo piękna i w jakimś sensie wyzywająca. Myślę, że mając wtedy 16 lat, była świadoma swojej urody. Wyglądała na dojrzalszą. To niesłychanie zwracało uwagę mężczyzn. Zwłaszcza tych lubiących piękne, młode itd. Myślę, że jej wyzywający stosunek do mężczyzn brał się z faktu, że była nieustannie molestowana. Była to jej samoobrona. Jako osoba tak młoda, nagle wpadła nieprzygotowana w kocioł filmowy, w obcy świat. A w wytwórni natychmiast spotkała bardzo poważną reprezentację wybitnych już wtedy artystów. W tym czasie powstawało tam kilka filmów naraz. Dlatego obok ekipy, do której przyjechała, byli inni. Każda ekipa to reżyser, operatorzy, asystenci. Rybkowski też należał do tych, co lubili młode dziewczyny. Potem była grupa „Białego niedźwiedzia”. Tam już były smoki. Zarzycki był reżyserem, ale scenarzystą [Jerzy] Andrzejewski. Był Gustaw Holoubek, był Jerzy Skarżyński, Adam Pawlikowski. No i Lenartowicz oraz moja ekipa. Wszyscy schodzili się na śniadanie do małego pomieszczenia… i wchodziła ona. Zjawiskowa. Jednocześnie bardzo inteligentna. • Widziałem na planie taką scenę. Grała w „Białym niedźwiedziu”. Andrzejewski siedzi z Zarzyckim. Zarzycki – starszy już pan, chudy, szczupły, w okularkach. Nazywaliśmy go Sarenka. Obaj gadają między sobą. Andrzejewski wtedy był już człowiekiem co najmniej pod pięćdziesiątkę. Ona weszła. – Cześć, dzień dobry. Fru, staje przy małym okienku i się rozgląda. Widzi, że obok siedzą Zarzycki z Andrzejewskim i coś szemrzą między sobą. Ona nagle podchodzi, siada na kolana Zarzyckiemu i mówi: – Co wy tak, panowie, pierdolicie? Przecież wy nic nie umiecie, niczego nie wymyślicie. Kompletnie zdębieli. Myślałem, że umrę ze śmiechu. Co w takiej sytuacji zrobić? To była chyba forma rewanżu za to, że wszyscy byli bardzo łasi na nią. • Już w rok po filmie Morgensterna prawie nikt jej nie angażował. Zaproponowałem ją do roli głównej w „Tarpanach”. Zawarliśmy między sobą układ. Powiedziałem: – Teresa, nikt już nie chce z tobą pracować. A ja chcę, żebyś grała. Bardzo cię lubię. Uważam, że jesteś zdolna. Musisz jednak wejść w bardzo poważny, męski układ. Przede wszystkim musisz zerwać z alkoholem. Możesz robić wiele rzeczy, ale muszę o tym wiedzieć. Masz nauczyć się tekstu. O godzinie 23 masz być w łóżku. Będziesz punktualnie przychodziła do pracy. Na planie masz być wyspana i trzeźwa. Jeżeli będziesz chciała gdzieś wyjść, to twoja sprawa. Muszę jednak wiedzieć, gdzie idziesz i czy wrócisz. Wszyscy mi odradzali branie ciebie do mojego filmu. Jeśli nie będziesz zachowywać naszej umowy, pogrążysz mnie. Powiedziała: – Tak jest. Rozumiem. Dziękuję. Się postaram. Ale ja też mam warunek. – Jaki? – Musimy się natychmiast przespać. To nie wchodziło w rachubę. Mówię: – Teresa, nie wygłupiaj się. Ja z zasady tego nie robię przy filmie. Tu jest moja niedawno poślubiona żona, jak ty to sobie wyobrażasz? Ona mówi: – Jesteś idiota. Chodź, chociaż raz, żeby nam się lepiej pracowało. Nie rozumiesz? – Nie. Widocznie trafiałaś na jakichś felernych reżyserów, którzy wymagali tego od ciebie. – Fatalnie. To było potwornie zabawne. I było jednocześnie szczere. Uwielbiałem na nią patrzeć, bo wszystko obracała w żart. Była nieludzko śmieszna. Ponieważ odrzuciłem jej aneks do naszej umowy, uknuła fortel. W Mikołajkach mieszkałem z żoną w domku bardzo oddalonym od planu. Kiedy wieczorem wracałem z odpraw, Teresa jak tygrys gdzieś się czaiła, wypadała i rzucała się na mnie, żeby mnie posiąść. Ale to był żart oczywiście. Tylko na niby. Konaliśmy po prostu ze śmiechu. To była właśnie cała ona. (…) Była wesoła i lubiła robić żarty. Miała poczucie absurdu. Wiedziała, że jest w jakimś sensie wypatroszona. Dlatego wszystko robiła dla hecy. Gdzieś pod koniec zdjęć









