To nie są ćwiczenia

To nie są ćwiczenia

Taka machina jak państwo długo potrafi ciągnąć na oparach, ale kiedy nagle robi się i pod górę, i po śliskim, i kierownica nie działa, bo trzeba było ją dawno wymienić, a kasa zamiast na paliwo i olej poszła na browar i fajki dla kierowcy – przychodzi czas próby, bo jechać się nie da, auto zaczyna się zsuwać. Chory czas, słaba metafora. Huczy o aresztowaniu mecenasa Giertycha, który wskrzesił w Polsce brunatnego wirusa, reaktywując przed laty faszyzującą Młodzież Wszechpolską, potem był ministrem edukacji, co mordował Gombrowicza, wicepremierem u Kaczyńskiego, ale nawrócił się na KOD-owych manifestacjach i już jest swój. Giertych da sobie radę. Jest zbyt bogaty i za dużo wie. Ani nie posiedzi, ani nie pożałuje.

Ale w cieniu wprowadzenia na obszarze zamieszkanym przez 70% Polaków stref czerwonych w sytuacji rosnącego wykładniczo rozprzestrzeniania się COVID-19, kiedy każdego dnia umiera jeden tupolew chorych, a za chwilę nie będzie respiratorów, tak jak nie ma już łóżek szpitalnych dla chorych innych niż na koronawirusa, kiedy nie ma pielęgniarek, a przeciwko lekarzom – którzy, dopominając się o swoje prawa i godne płace, słyszą od PiS, że mogą sobie jechać (z Polski) – członkowie rządu wytaczają zarzuty nieróbstwa i niezaangażowania, próbując przekierować na służbę zdrowia narastający gniew społeczny, umknęło inne symptomatyczne aresztowanie. Również człowieka PiS. Jest nim szef Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii w Warszawie (WIHE), płk Adam Z. To świeży dyrektor tej instytucji, bo tuż przed wybuchem pandemii wybitny minister obrony narodowej (nie tak jak Antoni Macierewicz, ale zawsze) zdążył wyrzucić doświadczonych szefów tej placówki, w tym płk. dr. Marcina Niemcewicza, specjalistę kształconego m.in. w Stanach Zjednoczonych, który kierował WIHE od 2011 r. Był m.in. członkiem zespołu lekarzy podczas misji w Iraku. Ośrodek monitorował zagrożenia terrorystyczne i epidemiologiczne. Specjalizował się w zagrożeniach wąglikiem, ale w ostatnim czasie również w zagrożeniach wirusologicznych. Odeszli także zastępca Niemcewicza i grono fachowców. Przyszedł płk Adam Z. Minister Mariusz Błaszczak w Polskim Radiu komentował zmiany: „Medyczne służby wojskowe są gotowe nieść pomoc, reagować w sytuacji zagrożenia”. W rzeczy samej, problem w tym, że w specyficzny sposób. Adamowi Z. zarzuca się, że przez kilka ostatnich miesięcy miał przywłaszczyć sobie mienie należące do WIHE w postaci „sprzętu ochronnego, płynów dezynfekujących oraz testów w kierunku koronawirusa”.

Minister Emilewicz, odchodząc z ministerstwa, przyznała 6 mln zł nagród swoim współpracownikom, podpisując decyzję w ostatnim dniu urzędowania. Niezaprzysiężony minister edukacji, „profesor” Czarnek, w magicznych okolicznościach wykonał sobie test na koronawirusa, niedostępny dla zwykłych Polaków z objawami czy tylko z obawami – nawet nie musiał wejść do budynku sanepidu, sanepid wyszedł do niego, pobrał wymaz i po godzinie Czarnek dostał wynik – pozytywny. Wicepremier Kaczyński, którego żadne obostrzenia się nie imają (maseczkom i rękawiczkom się nie kłaniał – będą kiedyś pisać), gdzieś sobie krąży, jak już się wyśpi do południa i opanuje bunt swoich senatorów w sprawie ustawy o zwierzętach.

Prezydent Duda przed kilkoma tygodniami zapewniał, że w połowie października szczyt zachorowań będzie za nami, a w ostatnich dniach wdawał się na Twitterze w pyskówki z dziennikarzem „Rzeczpospolitej”, próbując wyłgać się z odpowiedzialności za swoje słowa podczas kampanii wyborczej, skierowane przeciwko opozycji: „Byli gorszym wirusem niż, proszę państwa, koronawirus. Dla polskiej gospodarki byli gorsi niż koronawirus”.

Premier jest na kwarantannie. Oglądamy spektakl, w którym sypie się państwo, ale rząd wciąż ma gębę pełną frazesów i za żadne swoje błędy nie odpowiada. Według najgorszych wzorców próbuje wskazać wrogów publicznych, tym razem ostrze skierowano przeciw lekarzom, bo też trudno sobie wyobrazić, że teraz skutecznie zaprotestują.

Każdy inny polski rząd dawno by już nie istniał. A ten zaraz sobie przyzna premie za walkę z COVID-19, kiedy zmarłych będziemy liczyć w tysiącach. I wzorem dawnego Wałęsy pójdzie w Marszu Niepodległości przeciw sobie samemu, bez maseczek, z flagami i patriotyzmem na ustach. Policja osłaniająca nieosłonięte twarze manifestantów antycovidowych będzie o szóstej rano wyciągać z łóżek kolejne osoby, które podejrzewa o napisanie kilku słów na murze. A my patrzymy i milczymy, bezsilni, bez pomysłu, zastrachani, zniechęceni, zobojętniali. No bo wybory za trzy lata. Ale kto powiedział, że PiS za to wszystko odpowie? Bo niby co takiego się dzieje? Polityka, Panie, Panowie. Polityka wokół nas. Nikt w Polsce, i nie tylko tu, nie ponosi politycznej odpowiedzialności. Traci władzę, jak Platforma, która przegrała nie za swoje winy, tylko za ośmiorniczki i zegarek Nowaka. To były standardy…

Bukmacherzy przyjmują podobno zakłady, kogo teraz, kiedy nadejdzie fala śmierci i załamania służby zdrowia, zaatakuje PiS. Strażaków? Grabarzy? Kogoś z całą pewnością. Przecież na siebie nie znajdzie nigdy krytycznego słowa. Maseczki na twarz. I niech tak zostaną, bo twarzy rządzący i tak już nie mają.

Wydanie: 2020, 43/2020

Kategorie: Roman Kurkiewicz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy