Jedną z najpiękniejszych anegdot politycznych XX w. jest ta zapisana przez Krzysztofa Vargę, o wypowiedzeniu wojny USA przez faszystowskie Węgry. „Ambasador Węgier: Szanowny panie prezydencie, z największą przykrością muszę pana poinformować, że z dniem dzisiejszym Węgry wypowiadają wojnę Stanom Zjednoczonym. Roosevelt: Węgry? Co to za kraj? Ambasador: To jest królestwo, panie prezydencie. Roosevelt: Królestwo? A kto jest królem? Ambasador: Nie mamy króla, rządzi admirał Miklós Horthy. Roosevelt: Admirał? Ach, więc będziemy mieli przeciwko sobie kolejną flotę! Ambasador: Niestety, panie prezydencie, Węgry nie mają dostępu do morza i w związku z tym nie mają floty. Roosevelt: O co więc wam chodzi? Macie z nami jakiś konflikt terytorialny? Ambasador: Nie, panie prezydencie, Węgry nie mają roszczeń terytorialnych wobec USA. Mamy konflikt terytorialny z Rumunią. Roosevelt: A więc prowadzicie także wojnę z Rumunią? Ambasador: Nie, panie prezydencie, Rumunia jest naszym sojusznikiem…”. Admirał Jarosław: Wypowiadam wojnę polskim kobietom. Kobiety: A kim jesteś, chłopcze? Admirał J.: Jestem wielkim polskim politykiem, którego brat (bliźniak, ale młodszy) już spoczywa na Wawelu. Kobiety: A tak po ludzku, po prostu – kim jesteś? Admirał J.: Starym, stareńkim kawalerem, bezdzietnym, kocham Mamę i bardzo uważam Maryję, Królową Polski, nadzoruję resorty siłowe, ale jestem właściwie najważniejszy w najszerszym tego słowa znaczeniu. Kobiety: Chciałbyś monarchii i być królem? Admirał J.: Jestem demokratą, ale pod warunkiem, że większość jest po mojej stronie. Taka większa większość. No, całkowita. Kobiety: Ale to nas jest większość. Admirał J.: Niekoniecznie. Moja Mama nie jest za wami, Maryja Królowa Polski też raczej nie. Kobiety: A dlaczego? Admirał J.: Bo one są za mną i tylko za mną, kiedyś były jeszcze za moim bratem, ale teraz już tylko za mną. Kobiety: A dlaczego już nie są za twoim bratem? Admirał J.: Bo jego żona była za wami. A poza tym ona już nie żyje. Brat też. Kobiety: A twoja mama i ta Maryja? Admirał J.: Też nie żyją. Kobiety: Toś ty, chłopcze, śmiercią otoczony. Wszędzie ona wokół ciebie… Admirał J.: Ale ja jestem za życiem i dlatego wypowiadam wam wojnę. Kobiety: A jak ty jesteś za życiem, skoro żadnego życia nie dałeś, żyć nie dajesz i długo już sam nie pożyjesz? A my inaczej – w nas jest życie, my nim jesteśmy. Admirał J.: Wy nic nie wiecie, a ja wiem. Bo ja dużo czytam i myślę. Kobiety: A czy ty coś umiesz? Admirał J.: Co za pytanie! Jestem wicepremierem. Kobiety: Tylko wicepremierem? To sporo panów nad tobą. Admirał J.: Bynajmniej. Ja, będąc formalnie pod nimi, faktycznie jestem ponad nimi, i to niebotycznie. Kobiety: Niebotycznie, bo czego się tkniesz, to nie bo nie? Admirał J.: Wiem, czego chcę. I wiem najlepiej. I najpierw zdejmijcie te esesmańskie błyskawice! Wy mordy zdradzieckie! Macie krew na rękach i na nogach, i wszędzie! Kobiety: Chyba źle się czujesz, zasapałeś się, zaplułeś, może usiądziesz? Admirał J.: Wy będziecie siedzieć, kiedy ta Polska będzie taka, jak ja chcę! Wszystkie, całe życie! Kobiety: Weź głęboki oddech, zapowietrzasz się tą Polską, o której chyba niewiele wiesz… Admirał J.: Wiem wszystko, czytałem o marszałku Józefie Piłsudskim. Kobiety: Ale on miał kilka żon, córeczki, walczył, napadał na pociągi, dowodził, siedział, jak każdy prawdziwy polityk, a ty siedziałeś? Admirał J.: Akurat nie siedziałem, bo zaspałem, ale mogłem siedzieć i wtedy bym siedział bardziej niż ci, co siedzieli rzeczywiście, jak można tego nie rozumieć? Może i sam nie siedziałem, ale nie dałem posadzić Mariuszka, mojego ministra, co już miał siedzieć, ale zamiast tego zrobiłem go ministrem od policji. I teraz ja będę decydował, kto ma siedzieć, poza wami, rozumie się oczywiście najoczywiściej. Kobiety: A dlaczego ktoś ma siedzieć, a nie żyć po prostu? Admirał J.: Bo ci, co żyją, żyją nie tak, jak powinni żyć, i są przeciw życiu! Kobiety: Przecież to ty chcesz im, i nam, życie zabrać i zastąpić siedzeniem. Admirał J.: Ja, odbierając im życie, ratuję i darowuję im życie! Życie lepsze, według wartości. Kobiety: A jakich wartości? Admirał J.: Wartości Kościoła katolickiego, bo tylko on ma wartości. Kobiety: To może ty biskupem powinieneś zostać? Ale musiałbyś wierzyć, a ty wolisz rozkazywać innym wierzyć. Admirał J.: To, że są was miliony, mnie nie zwiedzie, przyjdzie na was czas! Kobiety:









