Tornado w gospodarce światowej

Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało 725 dni.

Wojna z chwastem, czyli z IV RP Kaczyńskich, zresztą nieskończona dopóki PiS-owski hufiec okupuje Pałac Prezydencki, odwiodła mnie od śledzenia i pisania o ekonomii. Do tego stopnia, że nawet obserwowanie obecnego kryzysu zeszło w moim planie dnia na dalsze miejsce. Ale nie do końca. Obserwowałem burzę na rynkach finansowych, mając w pamięci kryzys roku 1987, który śledziłem dokładnie, będąc we Francji i sporo na ten temat pisałem i mówiłem przez Wolną Europę. On wtedy wyglądał strasznie, zapowiadał apokalipsę i nagle zniknął. Czytając i słuchając tym razem licznych podobnie apokaliptycznych przepowiedni o groźbie wielkiej depresji przypominającej tę z lat 30. czy o końcu liberalizmu gospodarczego, a nawet samego kapitalizmu, zacząłem się zastanawiać, czy aby nie będzie zupełnie inaczej, a trochę podobnie jak 20 lat temu. Każdy kryzys jest indywidualnością, ale wiele cech wszystkie one mają wspólnych. Czy nie okaże się, że to, w czym upatrujemy początek katastrofy i zapowiedź wielu chudych lat, nie przeminie jak tornado, bardzo silne, to prawda, i lokalnie bardzo dewastacyjne, dla wielu ludzi dramatyczne czy wręcz tragiczne, ale jednak krótkotrwałe i oszczędzające większość żyjącej populacji świata. Oderwany przez politykę od ekonomii bałem się to napisać (choć mówiłem o tym w mediach gadanych) i zresztą nadal nie jestem powiem, czy mam rację, ale nie wykluczam, że ją mam. Nie wykluczam, że to, w czym widzimy początek długotrwałego, głębokiego kryzysu, to tornado wywołane przez pęknięcie bąbli spekulacyjnych.
Ono mogłoby się przekształcić w wielki kryzys, gdyby reakcją, jak w latach 30., była bierność władz publicznych i organizacji międzynarodowych we wstępnej, finansowej fazie kryzysu i tragiczna w skutkach nacjonalistyczna reakcja w momencie, kiedy kryzys uderzył w wytwórczość, a polegająca na zamykaniu cłami i ograniczeniami rynków krajowych. To dopiero, czyli głupi etatyzm, zmasakrował wtedy gospodarkę światową. Tym razem było i jest zupełnie inaczej. USA, Unia Europejska i wiele krajów, w tym Polska, podjęło od razu decyzje stabilizujące; wsparcie banków ze środków publicznych połączone z częściową nacjonalizacją, gwarantowanie depozytów, obniżki stóp procentowych, wsparcie krajów w trudnościach przez Fundusz Walutowy. Te działania mają na celu odbudowę zaufania na rynkach finansowych, uspokojenie ich i przez to zapobieżenie głębokiemu wtargnięciu kryzysu w sferę wytwórczości. Nie ma natomiast dziś egoistycznych, podszytych nacjonalizmem reakcji, które by ograniczały międzynarodową wymianę gospodarczą. Świat pozostaje otwarty. To bardzo ważne.
Wydaje się, że te posunięcia zaczynają owocować, choć pewnym być absolutnie nie można. Nie dałbym głowy, że nagła hossa na giełdach od paru dni i silne umacnianie się złotego to rzeczywiście koniec fazy rosnącej nieufności, pesymizmu i ucieczki z pieniędzmi do bezpiecznych schowków i powrót optymizmu, kupowania, spekulowania, czyli tworzenia kolejnych bąbli. Ona wygląda na zbyt gwałtowną, żeby była oznaką zdrowienia. Ale nie wykluczam, że kryzys został powstrzymany przed silnym uderzeniem w realną sferę gospodarki. Oczywiście ono jest i może nawet się nasili, ale nie musi oznaczać katastrofy i wielkiego bezrobocia. Nie można też wykluczyć nawrotów paniki i dalszych spadków giełd oraz walut, ale wydaje mi się, że amplituda tego rozedrgania będzie malała.
Nie ma mowy oczywiście o jakimś końcu liberalizmu czy neoliberalizmu (moim zdaniem, dla 99% przeklinających go neoliberalizm to wszystko, co im się nie podoba, taki ogólnie zły duch), czyli o wielkim i trwałym powrocie państwa do gospodarki. Ten, który obserwujemy, jest czasowy. Głębsze wejście państw w sferę gospodarki, w tym nacjonalizacje, to działania straży pożarnej, która wycofuje się po ugaszeniu pożaru, bo nie jest od odbudowywania zniszczeń. Tym bardziej pozbawione podstaw są opowieści o końcu kapitalizmu czy o końcu globalizacji. Nic takiego nie nastąpi.
Jeżeli obecny kryzys zostanie powstrzymany za pomocą tych działań, które podjęto, to, po pierwsze, będzie on testem na sprawność państwowej i międzynarodowej straży pożarnej w warunkach wyjątkowych. Dowiedzie, że społeczność międzynarodowa może się bronić w światowej skali przed zaburzeniami gospodarczymi. Po drugie, podpowie zapewne działania ograniczające warunki do powstawania na różnych rynkach nie tylko giełdowych i walutowych, ale także surowcowych bąbli spekulacyjnych. Ich wyeliminować nie można, ale utrudnić pęcznienie tak ogromne, jak to się stało, na pewno można i należy.

30 października 2008

 

Wydanie: 2008, 45/2008

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy