Transformacja. Analiza krytyczna

Transformacja. Analiza krytyczna

Książka „Stracone szanse?” to łyżka dziegciu w beczce sztucznego miodu pochwał ostatniego 20-lecia Książki o Janie Pawle II z biegiem lat zyskały taką popularność, że w niektórych księgarniach utworzono specjalne działy poświęcone papieżowi. Obecnie mamy podobny urodzaj na książki o polskiej transformacji ustrojowej. Może na osobny dział w księgarniach jest ich ciut za mało, ale i tak mamy do czynienia ze zbiorem imponującym. Równie imponujący jest kreślony na ich kartach obraz polskiej transformacji. Udało się – może powiedzieć czytelnik po lekturze większości z tych pozycji. Zagrożenie przesłodzeniem jest bardzo wyraźne. Na szczęście na rynku pojawiła się książka będąca łyżką dziegciu w tej beczce sztucznego miodu – „Stracone szanse? Bilans transformacji 1989-2009” pod redakcją Jakuba Majmurka i Piotra Szumlewicza. Zacznij od bazy Książka zaczyna się od opisu transformacji gospodarczej, innymi słowy – od opisu procesu restytucji kapitalizmu w Polsce. Autorem tego rozdziału jest Grzegorz Konat, młody ekonomista z SGH. Autor, w zgodzie z normatywnym podejściem do badania polityki gospodarczej, uważa, że celem polityki gospodarczej państwa powinna być praktyczna realizacja zasady sprawiedliwości społecznej. Analiza procesu transformacji gospodarczej, zdaniem Konata, pokazuje, że „transformacja systemowa prowadziła raczej ťodŤ niż ťdoŤ sprawiedliwości społecznej”. Wyciąga on z powyższego wniosek, że w okresie 20-lecia mieliśmy do czynienia nie z polityką, lecz z antypolityką gospodarczą. Skąd ten wniosek? Konat skupia się na analizie trzech wskaźników: bezrobocia, nierówności społecznych i ubóstwa. Zacznijmy od bezrobocia. Jak podaje autor, w latach 1990-2008 bezrobociem przeciętnie dotkniętych było 14,3% aktywnych zawodowo. „Jak dramatycznie wysoki jest to poziom, niech świadczy choćby porównanie z USA w dobie największego po dziś dzień załamania gospodarki kapitalistycznej – Wielkiego Kryzysu – kiedy to dla całej najgorszej dekady lat 30. wyniosło ono w tym kraju średnio 17%, czyli niewiele więcej niż w Polsce w okresie rzekomej prosperity”. Warto dodać, że w latach 2001-2005 przekraczało ono poziom z okresu amerykańskiej wielkiej depresji. Co więcej, spadek po roku 2005 nie przeniósł nas do krainy, gdzie problem bezrobocia już niemal rozwiązano. Przeciwnie nawet, gdy wynosiło ono w Polsce 9,5%, sytuowało nas to na 124. miejscu w świecie. Między Surinamem a Jamajką. Czyli zdecydowanie nie w towarzystwie, do którego aspirują polscy modernizatorzy. Generalnie więc przez cały okres 20-lecia bezrobocie w Polsce było wysokie lub bardzo wysokie. Nawet w okresach czasowego spadku. Dużym problemem polskiej transformacji są również narastające nierówności społeczne. Indeks Giniego, czyli wskaźnik mierzący zróżnicowanie dochodowe (w skali od 1 do 100) gospodarstw domowych, podniósł się z 28 do 35. Jest to duży wzrost, szczególnie jeśli dodamy, że wskaźnik powyżej 50 występuje praktycznie tylko w krajach latynoamerykańskich i afrykańskich. W przypadku ubóstwa Konat powołuje się na wskaźnik minimum socjalnego. Pod koniec lat 80. poniżej tej granicy oznaczającej możliwość pełnoprawnego funkcjonowania w życiu społecznym żyło 20% Polaków. W roku 2004 niemal 60%. Później przestano podawać dane na temat odsetka Polaków żyjących poniżej minimum socjalnego. Zrealizowano w ten sposób ludową mądrość, stłucz pan termometr, to gorączki nie będzie. Wielkie przegrane Jej ofiarą padają w pierwszej kolejności kobiety. Dowodzi tego Izabela Desperak, adiunktka w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. Jej artykuł nosi tytuł „Kobiety i praca. Wielkie przegrane polskiej transformacji”. Zawiera on dwa istotne elementy. Po pierwsze, podkreślenie, że kobiety pracują nie tylko na „rynku pracy najemnej”, ale również wykonują wartą miliony, jeśli nie miliardy złotych nieodpłatną pracę w gospodarstwach domowych. Po drugie, wskazuje na zjawisko płacowej dyskryminacji kobiet. Dopełnienie artykułu Desperak stanowi tekst Katarzyny Szumlewicz na temat rozwoju i ewolucji polskiego feminizmu po roku 1989. Z tekstem Szumlewicz koresponduje najciekawszy fragment artykułu Desperak. Jest nim mianowicie wyliczenie przez autorkę mitów dyskursu „wokółkobiecego”. Są to: – mit parytetu, czyli dążenie do maksymalnie wysokiej reprezentacji kobiet w ciałach przedstawicielskich. Desperak słusznie zauważa, że z samego faktu bycia kobietą nie wynika fakt reprezentowania interesów kobiet. Wystarczy powiedzieć, że w poprzedniej kadencji Sejmu najbardziej sfeminizowany był klub LPR; – mit demokracji, czyli przekonanie, że jest to system automatycznie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 27/2009

Kategorie: Opinie