Trudno go będzie zastąpić

Trudno go będzie zastąpić

Andrzej Szczypiorski – 1924-2000

Radosną konsekwencją zjawiska określanego mianem Października był dość powszechny powrót do prawdy i przyzwoitości tak bardzo lekceważonych lub nawet zakazanych w latach stalinizmu, też warto by tu dodać słowo “polskiego”, co umieszczałoby to pojęcie zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Co innego oznaczał stalinizm w okresie 1945-1949-1953, inne rodził zagrożenia – niż te, co czekały niepokornych w okresie późniejszym, już po śmierci Józefa Wissarionowicza.
Można bez obawy skłamania powiedzieć, że przez dość długi okres powojenny przeżywaliśmy wszyscy coraz radośniej zjawisko nieustającego powrotu do prawdy o przeszłości i do przyzwoitości, zwykłej ludzkiej przyzwoitości jako normy codziennego postępowania ludzi.
To historyczne zjawisko dałoby się zobrazować łatwo, choć może nieco boleśnie, na przykładzie twórczości zmarłego 16 maja 2000 r. Andrzeja Szczypiorskiego, pisarza wielkiej miary literackiej, człowieka dobrego niezwyczajnie, wyposażonego w umysł ogromnej przenikliwości i umiejętności trafnego nazywania zdarzeń i zjawisk, jakie się pojawiały w jego polu obserwacji. Stalinizm narastający to lata wielkiego upodlenia natury i duszy ludzkiej, upodlenia trudnego dla tych, co go nie zaznali, do zrozumienia, a nawet do uwierzenia, iż coś takiego mogło zaistnieć. Stalinizm upadający, zamierający nawet tak powoli, jak to się działo, był zjawiskiem radosnym, gdyż człowieczeństwo odzyskiwało w tamte lata swoje piękno, ludzie wyrastali na bohaterów, prawda tak nieskończenie długo poniewierana wracała na piedestał, zaś ludzie do niej przywiązani przestawali cierpieć z powodu jej poniżenia.
W latach, kiedy prawda i przyzwoitość odzyskiwały należne im miejsce, w naszym społeczeństwie pojawił się w redakcji “Przeglądu Kulturalnego” Andrzej Szczypiorski, którego nazwisko już mi nie było obce, gdyż wysłuchałem w radiu jego pięknego felietonu o kampanii wrześniowej 1939 r. Na Wrzesień długo pluto, jak i na całą przedwojenną Polskę. Andrzej napisał uczciwie o bohaterstwie żołnierzy kampanii wrześniowej. Przeforsowałem u Gottesmanna wydrukowanie serii felietonów Andrzeja. Przedtem pisywał przeważnie dla radia lub dla prasy prowincjonalnej. Felietony u nas przeniosły go do salonu. “Przegląd Kulturalny” drukował znakomitości powracające do szanowania prawdy i przyzwoitości. Literatura i publicystyka wychodziły z okresu skundlenia, czy lepiej powiedzieć otwarcie, choć nieładnie, z okresu skurwienia się dość potężnego. Zaczęto jednak po Październiku pisać inaczej. Andrzej – jak wielu z jego kolegów – wszedł w ten nurt bez oporów.
Później, dużo później słabła także cenzura. Nie można zjawiska powrotu do prawdy i przyzwoitości rozpatrywać tylko jako procesu oprzytomnienia środowisk pisarskich, bowiem dla powrotu prawdy na jej przyrodzone miejsce równie ważne było przekształcenie się aparatu ucisku i zakłamania. Coraz łatwiej ustępował, aż pod koniec zmienił się w papierowy gorset.
Andrzej, który sam o sobie mawiał z ogromną przesadą, iż był dawniej “felietonistą reżimowym”, zaczął w nowej epoce rozkwitać jako pisarz wielkiego formatu. Pojawiły się przekłady jego dzieł na inne języki, pojawiło się powszechne uznanie. Andrzej stał się kimś szanowanym w kręgach opozycji, trafił razem z nami do internatu, później do polityki, został senatorem, a my, ludzie dawnego podziemia, zyskaliśmy mądrego sojusznika, nie bojącego się mówić surowych i bolesnych dla nas prawd o nowych czasach i nowych ludziach na stanowiskach rządowych.
Tę odwagę mówienia prawdy w oczy nowym władzom, odwagę przestrzegania nowych elit przed powtarzaniem starych błędów ceniłem u Andrzeja Szczypiorskiego najbardziej. Mało ludzi mogło się tym poszczycić. Andrzej wierzył i realizował tę wiarę w praktyce, iż przyzwoitość i prawda nie po to wróciły na swoje honorowe miejsce, by służyć ukrywaniu nowych podłości przez nowe elity. Wierzył w zwykłą przyzwoitość jako ważne kryterium oceny ludzi, szczególnie tych, co się zdecydowali zajmować polityką. Dlatego tak bardzo będzie Go nam teraz brakować, bo może się znowu w Polsce zdarzyć, że elity kraju popadną w lęk przed złem i nie będzie miał kto nazwać i potępić takich złych czynów, tak jak na to sobie zapewne zasłużą, nie będzie miał kto przestrzec społeczeństwa przed narastającą podłością. Niech zatem przynajmniej samo wspomnienie o postawie moralnej Andrzeja Szczypiorskiego tak się dobrze zasługuje ojczyźnie, jak czynił to on sam, póki żył i cierpiał razem z nami.
16 maja 2000 r.

Wydanie: 2000, 21/2000

Kategorie: Sylwetki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy