Trzeba zawrzeć kompromis z Rosją

Trzeba zawrzeć kompromis z Rosją

Nieznany memoriał ppłk. Drobika z Komendy Głównej AK z 1943 r.: Wewnątrz kraju rozgorzeje walka między stronnikami Delegatury a PPR-u W końcu 1943 r. Armia Czerwona zbliżała się do granic RP z 1939 r. 14 X 1943 r. Tadeusz Bór-Komorowski, komendant główny AK, przedstawił Krajowej Reprezentacji Politycznej wizję „wyzwolenia” kraju, w której omówił koncepcje powstania przeciw Niemcom. W swym referacie stwierdził, że należy przeciwstawić się zbrojnie Armii Czerwonej, gdyby próbowała kontynuować walkę z hitlerowcami na ziemiach polskich, a także by nie wywoływać powstania, jeśli miałoby ono pomóc wojskom radzieckim. W „obozie londyńskim” znajdowali się też politycy i żołnierze, którzy bardziej realistycznie postrzegali rzeczywistość. Jedną z tych osób był ppłk Marian Drobik „Dzięcioł”, oficer sprzed 1939 r., w konspiracji od klęski wrześniowej, a od 1942 r. szef II Oddziału KG AK. Koncepcje Bora musiały go poważnie zaniepokoić, skoro poważył się wystąpić z memoriałem do władz 7 XI 1943 r., w którym zdezawuował koncepcje (i kwalifikacje) polityczne oraz wojskowe swego przełożonego. Tezy memoriału Wd61 porażają swą przenikliwością współczesnego czytelnika, znającego losy państwa polskiego po 1944 r. „Dzięcioł”, na podstawie analizy dostępnych faktów, przewidział dokładnie los Polski i Polaków po II wojnie światowej. Szkoda, że jego zwierzchnicy nie zrozumieli tego, co do nich napisał. W miesiąc później ppłk. Drobika aresztowało gestapo. Czy to był przypadek, czy może ktoś pomógł hitlerowcom? Los samego memoriału też skrywają mroki historii. W niniejszej publikacji korzystałem ze znajdującego się w rękach prywatnych odpisu porównanego z mikrofilmem, który jest w Archiwum Akt Nowych. Poniżej przedstawiam fragmenty tekstu (około 20%). W tekście poprawiono pisownię, zaznaczono opuszczenia, a w nawiasach dodano krótkie wyjaśnienia bądź wyrazy, których brakuje w tekście. Ściśle tajne Bieżąca polityka polska a rzeczywistość (…) Do połowy lipca [1943 r., dopóki Niemcy nie przegrali bitwy pod Kurskiem] można było kalkulować, że Rosja zostanie pokonana i że na jej terytorium powstaną nowe organizmy państwowe, w pierwszym rzędzie Ukraina i Białoruś, z którymi winniśmy dojść do szybkiego porozumienia, choćby za cenę rezygnacji na ich rzecz z części naszych ziem wschodnich (…). [Teraz, czy chcemy, czy nie], walec rosyjski przejdzie przez nasze ziemie w pościgu za Niemcami, by współuczestniczyć w okupacji Rzeszy (…). Możliwe, że gen. Sikorski, który umiał patrzeć na rzeczywistość głębiej i trzeźwiej (…), poszedłby na szukanie kompromisów, które nie godząc w żywotność interesów Narodu Polskiego i nie przekreślając na dalszą przyszłość możliwości jej realizowania Jego podstawowej idei, zaspokajałby najistotniejsze żądania Rosjan, jak [i] poczucie obiektywnej sprawiedliwości u Sprzymierzonych… W moim pojęciu takie rozwiązanie istnieje i powinno być znalezione. Niestety, Sikorski zginął (…). Nowy Premier [Stanisław Mikołajczyk] (…) został wciągnięty w wir politycznej siuchty, jaką nasza emigracja przewiozła pieczołowicie z szybko opuszczonej Ojczyzny na angielską ziemię (…). Ludzie ci, działający na przestrzeni ostatnich trzynastu lat naszej niepodległości w atmosferze zakłamanej mocarstwowości, przywykli do zbiorowej nieodpowiedzialności „sitwy” i do niekontrolowanej samowoli, w dalszym ciągu szermując autorytetem Wielkiego Marszałka, usiłując narzucić Narodowi swój mocarstwowy „program” i swoje przywództwo (…). Idea Marszałka była bezwzględną walką z rosyjskim imperializmem. Ale czy rzuciłby do niej wykrwawiony i osłabły Naród dziś, kiedy nie ma żadnych szans zwycięstwa? Czy nie szukałby inaczej kompromisu, który by nam umożliwił skrzepnięcie i nabranie siły? Przecież nie kto inny, jak właśnie Marszałek Piłsudski zawarł z Rosją pakt o nieagresji. Wreszcie bezbarwne postacie pozostałych członków gabinetu i przypadkowy zespół emigrantów, złożony w olbrzymim procencie ze zgranych, przesiąkniętych złymi obyczajami politykierów bądź starych, chorych na sklerozę ramoli. Ludzie ci, babrząc się piąty rok w brudnej kałuży emigranckich swarów, warcholąc i intrygując, zgubili duchową łączność ze swoim Narodem i jego ideałami (…), emigracja przestała być zdolna do twórczej inicjatywy politycznej, że za tym musi przejąć ją kraj (…), wyczekiwanie rozkazów z Londynu stało się biernością. Bierność [jest] śmiertelnym grzechem przeciw własnemu Narodowi. Zaś nieliczenie się z rzeczywistością i emocjonalne podchodzenie do zagadnień politycznych – zdążaniem wraz z całym Narodem w przepaść. Sprzymierzeni chcą odbudować wolną Polskę, gdyż leży to i w ich interesach, nie mogąc jednak nakłonić naszego rządu do jakiegokolwiek kompromisu z Rosją, zdecydowali

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 34/2001

Kategorie: Historia