Trzydziestolatki w krótkich porteczkach

Trzydziestolatki w krótkich porteczkach

Ojciec będzie musiał płacić alimenty 32-letniej córce, dopóki nie skończy ona studiów. Kiedy to nastąpi? Nikt nie wie Małgorzata Brączyk Korespondencja z Neapolu Sąd we włoskim Bergamo przyznał rację 32-letniej kobiecie, która oskarżyła 60-letniego ojca o to, że przestał płacić na jej utrzymanie. W odpowiedzi Renato Brunetta, minister administracji publicznej, wystąpił z propozycją zapisu prawnego, który zmusiłby każdego, kto ukończył 18. rok życia, do opuszczenia rodzicielskiego gniazda. Studiująca filozofię 32-letnia mieszkanka Trento jest jedynaczką. Gdy miała 20 lat, jej rodzice się rozwiedli, a ojciec przeniósł się do Bergamo, gdzie założył nową rodzinę. Wspólne mieszkanie zostało wyrokiem sądu przyznane matce. Studiującej na uniwersytecie córce ojciec miał wypłacać 350 euro miesięcznie, co czynił regularnie. Trzy lata temu, gdy dziewczyna skończyła 29 lat i miała sześcioletnie opóźnienie w stosunku do normalnego trybu studiów, mężczyzna doszedł do wniosku, że nie ma rokowań na to, aby pierworodna kiedykolwiek obroniła pracę magisterską, i przestał wypłacać na jej konto przyznane przez sąd świadczenia. Wieczna studentka zareagowała dopiero po trzech latach, najpierw dzwoniąc do tatusia, że potrzebuje pieniędzy, bo przecież się uczy, a ponieważ ten stwierdził, że jest wystarczająco dorosła, żeby rozejrzeć się za pracą, wniosła sprawę do sądu. Trybunał orzekł, że kobieta ma rację, mimo że jej opóźnienie w stosunku do cyklu nauczania wzrosło do ośmiu lat. Ojciec będzie musiał nie tylko płacić jej 350 euro miesięcznie, ale ma również wyrównać zaległe alimenty, czyli 12 tys. euro. Do kiedy niemłody już rodzic będzie musiał dawać kieszonkowe dawno dorosłej córce? Dopóki ona nie skończy studiów. Kiedy to nastąpi? Tego nie wie nikt. Pierze, gotuje, toleruje Młodzi Włosi nie spieszą się ze zdobyciem dyplomu. Z reguły bronią się w okolicach trzydziestki. Często później. Nie kwapią się też z pójściem na swoje. Przeciwnie, uwielbiają rodzicielskie pielesze. Bardzo cenią zarówno mamusine obiadki, jak i portfel tatusia. Dyskusje i publiczne debaty nad tym społecznym fenomenem pojawiały się na Półwyspie Apenińskim dość regularnie. W 2007 r. były minister ekonomii Tommaso Padoa-Schioppa dla stale zwiększającej się armii dorosłych dzieci będących na garnuszku ojca i matki ukuł nawet termin – bamboccioni. O ile jednak do tej pory to, czy 40-letni syn lub 30-letnia córka powinni jeszcze mieszkać z rodzicami, było kwestią umowy między stronami, o tyle wyrok trybunału w Bergamo przeważył szalę na korzyść dzieci, nie zostawiając rodzicom specjalnego wyboru – z mocy prawa mają obowiązek utrzymywać dorosłe pociechy. Jak należało się spodziewać, orzeczenie wywołało spore kontrowersje. Psycholog Anna Oliviero Ferrari nie ma żadnych wątpliwości, że sentencja jest błędna i szkodzi przede wszystkim młodej kobiecie, która z prawnego punktu widzenia wygrała sprawę, ale z psychologicznego pozostała uzależniona od ojca. – Jeszcze niedawno ukończenie 18 lat oznaczało, że młody człowiek jest w stanie sam radzić sobie w życiu, był to prawdziwy krok w dorosłość. W tej chwili moment uniezależnienia się od rodziców jest ciągle odkładany, najpierw trzeba skończyć studia, potem znaleźć stałą pracę itd. Oczywiście, czasy się zmieniły, kontrakt na czas nieokreślony stał się dla większości nieosiągalnym marzeniem, ale moim zdaniem w procesie, o którym mówimy, decydują nie tylko względy finansowe, zmieniło się też tło obyczajowe. O ile dawniej młodzi ludzie usamodzielniali się także po to, aby uzyskać pewne swobody, z których nie mogli korzystać pod ojcowskim dachem, dziś nie mają takiej potrzeby. Rozluźnienie norm moralnych i obyczajowych sprawiło, że bez konieczności opowiadania się rodzicom i bez skrępowania mogą robić, co chcą – stwierdziła Ferrari. Ten model dotyczy przede wszystkim synów, ale coraz częściej i córek. Dorosłe dzieci żyją w rodzicielskim gnieździe jak we własnym, mogą studiować w nieskończoność, mogą przyprowadzać na noc swoich partnerów, większość rodziców nie wyraża sprzeciwu, nawet jeśli narzeczeni czy narzeczone zmieniają się jak rękawiczki. Nikogo nic nie dziwi, wszystko jest uznawane za normalne i tolerowane. Praktycznie nie istnieją powody, dla których młodzi Włosi powinni wyprowadzić się z domu. Tym bardziej że pod wspólnym dachem oszczędzają, nie muszą też się martwić o codzienne obowiązki, zakupy,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2010, 2010

Kategorie: Świat