Oksford dla wybranych

Oksford dla wybranych

Liczba młodych Europejczyków próbujących dostać się na studia w Wielkiej Brytanii spadła o co najmniej 40%

Po wydaleniu Rafała Ziemkiewicza z Wielkiej Brytanii w mediach społecznościowych zaroiło się od wyrazów sympatii dla Anglików. Chwalono ich za zdecydowane działanie wobec szerzącego mowę nienawiści dziennikarza. Padły również pytania o to, skąd redaktor Ziemkiewicz wziął astronomiczną sumę na kształcenie córki w Anglii. Odpowiedź brzmi: pojechała, bo jest wybitnie zdolna albo bogata. Wraz z wejściem w życie pobrexitowej umowy handlowej skończył się czas licznych wypraw młodych Polaków na Wyspy, na uniwersytetach nadeszły zmiany – na gorsze.

Liczba młodych Europejczyków próbujących dostać się na studia w Wielkiej Brytanii spadła o co najmniej 40% (dane z UCAS – Universities and Colleges Admissions Service). DataHE podaje, że studia na pierwszym roku rozpocznie 11 390 studentów z Unii Europejskiej, czyli o 59% mniej niż w roku ubiegłym. Mark Corver, jeden z założycieli DataHE, twierdzi, że rekrutacja z takich krajów jak Polska czy Bułgaria zmalała aż o 80%.

Diabeł tkwi w taryfikatorach opłat za studia, w których młodzież z krajów unijnych przeniesiono z rubryki „Home/EU” do „Overseas”. Dla Polaków, Bułgarów, Niemców, Szwajcarów i innych przybyszów zza Kanału Angielskiego oznacza to nawet czterokrotny wzrost czesnego. Dotychczas płacili tyle samo, ile musieli płacić studenci krajowi, nieco ponad 9 tys. funtów za rok lub więcej w zależności od kierunku studiów i uczelni (w Anglii nie ma studiów za darmo). Teraz zapłacą tak jak Chińczycy, Hindusi, Amerykanie czy Australijczycy – od 10 tys. do 38 tys. funtów rocznie, i to z własnej kieszeni, gdyż rząd brytyjski wstrzymał udzielanie Europejczykom preferencyjnych pożyczek studenckich. Tym samym przed wieloma chętnymi na studia furtka się zatrzasnęła. Na placu boju pozostali studenci krajowi, absolwenci elitarnych liceów z całego świata, bogacze oraz grupa aktywistów z Polski i Węgier, którym chce się walczyć o wspólną przyszłość dla młodych ludzi po obu stronach kanału.

Świetlana przyszłość nie dla wszystkich

W 2003 r., przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, studia w Wielkiej Brytanii rozpoczęło 85 Polaków. Rok później przyjęto na brytyjskie uczelnie 499 osób z Polski. W roku akademickim 2018-2019 liczba polskich studentów doszła do 7,5 tys. Na 2,38 mln studiujących 140 tys. pochodziło z krajów Unii Europejskiej, Europejskiego Obszaru Gospodarczego lub Szwajcarii, 340 tys. z innych części świata.

Polaków przyciąga luźne podejście brytyjskich wykładowców do studiujących, chwalą też doskonałe wyposażenie uczelni i dużą liczbę zajęć praktycznych. Wielu korzysta z możliwości rocznego stażu w trakcie studiów w takich firmach jak BBC, Google czy Rolls-Royce. Zajęcia odbywają się najczęściej przez trzy dni w tygodniu, można więc pogodzić studia z pracą. Sesje egzaminacyjne zastępują eseje lub projekty zaliczeniowe, często grupowe. Można rozwijać zainteresowania w legendarnych societies lub udzielać się w prężnie działających zrzeszeniach studenckich. Wysoko punktowane szkoły wyższe z Russell Group są w ścisłej czołówce tych, które wybierają prymusi z Polski. Z roku na rok przybywa Polaków studiujących na Oxbridge (Oxford/Cambridge Universities) i innych przodujących uczelniach.

Liczba studentów zagranicznych w Wielkiej Brytanii rośnie nieprzerwanie od początku tego wieku. W pierwszej dekadzie podwoiła się do 240 tys. osób, pozostając na tym poziomie przez kolejne dziesięć lat. Od 2000 r. na brytyjskich kampusach dominują Chińczycy, w tej chwili uczy się ich na Wyspach 100 tys. Przy napiętych relacjach z Chinami można się spodziewać nacisków na rząd brytyjski, by przymknął oko na pacyfikację Hongkongu czy złe traktowanie muzułmańskich Ujgurów – w przeciwnym razie chińska młodzież dostanie nakaz powrotu do kraju.

Edukacja to doskonały towar eksportowy, jej wkład w brytyjską gospodarkę wynosi obecnie 19,9 mld funtów, z czego dwie trzecie pochodzi ze szkolnictwa wyższego i w dużej mierze wiąże się z kształceniem studentów zagranicznych. Rząd Borisa Johnsona zakłada w Planie Edukacji Międzynarodowej, że do 2030 r. Wielka Brytania będzie przyjmować 600 tys. studentów zagranicznych rocznie, co przyniesie dochody w wysokości 35 mld funtów.

W 2016 r., po referendum brexitowym, zanotowano spadek dochodów uczelni, co skłoniło je do szukania nowych kontaktów w krajach pozaunijnych. Od roku akademickiego 2018/2019 liczba studentów z Unii Europejskiej zaczęła maleć. Przewidywano, że po brexicie liczba studiujących na pierwszym roku Europejczyków spadnie o połowę i tak teraz się dzieje. Jak podaje Study.eu, młodzi ludzie ruszają w kierunku Holandii, Niemiec, Francji, Irlandii i Szwecji, aby tam studiować.

Większe wpłaty od mniejszej liczby studentów to dla uczelni relatywnie mało bolesna strata (w tym roku mówi się o spadku dochodów o ok. 60 mln funtów), za to wyższy komfort nauczania – tak bronią pobrexitowego systemu opłat jego zwolennicy. Podkreślają też, że przybędzie miejsc w brytyjskich szkołach dla Brytyjczyków. Jakie argumenty kładli na stole młodzi Polacy, których Anglia chciała, a teraz już nie chce?

Do Anglii za wszelką cenę?

Przede wszystkim słusznie zabiegali o to, by aktualnie studiujący nie znaleźli się w brexitowym potrzasku: albo wydajesz od nowego roku akademickiego majątek na dalszą naukę, albo przenosisz się na studia gdzie indziej. W 2020 r., kiedy decydowały się losy zarówno polskich, jak i europejskich studentów, o ich prawa upominały się rozmaite organizacje studenckie, a wśród nich #SaveEUStudents, której przewodniczył Dominik Frej, ówczesny prezydent Federacji Polskich Stowarzyszeń Studenckich w Wielkiej Brytanii. Działania #SaveEUStudents oparto na trzech filarach – polskim, europejskim i brytyjskim. – Próbowaliśmy stworzyć pilotażowy program finansowania studiów w Wielkiej Brytanii przez polski rząd – mówi Dominik. – Prowadziliśmy rozmowy ze spółkami skarbu państwa, niestety bez większego sukcesu.

Z pomocą ambasady RP w Londynie studenci wywierali naciski na rząd brytyjski, który nie śpieszył się z publikacją planów na kolejne lata akademickie. W połowie 2020 r. minister ds. uniwersyteckich Michelle Donelan ogłosiła, że od roku akademickiego 2021/2022 nowym studentom z Unii nie będzie przysługiwać status krajowych, zapłacą więcej, stracą dostęp do pożyczek i nie wjadą bez wiz. Już studiującym przyznano ciągłość praw do maksymalnie pięciu lat nauki pod warunkiem posiadania statusu tzw. osoby wstępnie osiedlonej (ang. pre-settled status).

Ci, których nie objęły powyższe zasady, zapłacą w przeliczeniu na złotówki od 54 tys. do ponad 200 tys. za rok studiów (na kierunkach medycznych ponad 300 tys.). – Należy pamiętać, że studenci muszą jeszcze z czegoś się utrzymać, opłacić wizę i ubezpieczenie zdrowotne – wylicza Antoni Prus, obecny prezydent Federacji Polskich Stowarzyszeń Studenckich w UK. – W zależności od miasta koszty utrzymania to 6-10 tys. funtów rocznie. Już w tym roku zaobserwowaliśmy znaczny spadek liczby studiujących. Klub polskich studentów w Cambridge co roku organizuje wrześniowe spotkania dla rozpoczynających studia. Przed brexitem pojawiało się na nich ok. 40 osób. W tym roku przyszło pięć. To mówi samo za siebie.

Organizacja #SaveEUStudents przy okazji nagłaśniania swojej kampanii w Brukseli występowała również w obronie studentów brytyjskich, którym groziła utrata dostępu do europejskiego programu wymiany międzyuczelnianej. Aktywistom pomogła prof. Danuta Hübner, przy jej udziale powstał list, pod którym podpisało się ponad 100 europosłów. – Wielka Brytania korzystała z niemałych funduszy na badania naukowe. Postulowaliśmy, aby część tych pieniędzy dalej płynęła do brytyjskich szkół wyższych w zamian za korzystne warunki studiowania dla Europejczyków. Nic za darmo – tłumaczy Dominik Frej.

Pod koniec grudnia 2020 r. rząd miał dla brytyjskiego świata nauki złą wiadomość: koniec z Erasmusem.

Turing zamiast Erasmusa

– Erasmus pozwala poznawać nowe kultury, uczy samodzielności, inspiruje – podkreśla Dominik. – Co będzie, jeśli każdy zostanie u siebie? Bez dialogu nie ma współpracy, a bez współpracy – rozwoju.

Sam stawia na mobilność, obecnie uczy się na Uniwersytecie Teksańskim w Austin. Wróci do Anglii dokończyć studia inżynieryjne na Queen Mary University w Londynie. – Studenci korzystają z kontaktów, które ponawiązywali – mówi. – Ale brexit to również ogromna strata dla Wielkiej Brytanii, odpływ potencjału młodych z Europy. Tak nie powinna wyglądać polityka w XXI w.

Erasmus funkcjonuje od 1987 r. Oferuje wymianę studentom i pracownikom naukowym, kształcenie zawodowe, wolontariaty i programy sportowe. Do 2020 r. na program wydano 15 mld euro, z czego miliard trafił do UK. Tyle samo przyznano Wielkiej Brytanii na kolejne siedem lat, do wykorzystania przez 250 tys. studentów. Brytyjczycy jednak nie ulegli pokusie.

Tej jesieni rusza Turing, pilotażowy program brytyjski ze 100-milionowym budżetem i 35 tys. miejsc na całym świecie. Wyjadą studenci, ale nie nauczyciele akademiccy, chyba że jako osoby towarzyszące. Inna niekorzystna zmiana to wycofanie z programu wsparcia dla kursów zawodowych. Nie ma w nim miejsc dla tancerzy, kucharzy, rzeźbiarzy. Nie ma też wymiany – to program jednostronny, fundusz rządowy, z którego wypłacane są stypendia na przejazd, wizę i pobyt, ewentualnie czesne na płatnej uczelni. Program nie obejmuje studiujących w Anglii Europejczyków. W organizowaniu wyjazdów ma pomagać British Council dzięki swoim placówkom na całym świecie. Boris Johnson zachwycał się globalnością brytyjskiego Turinga, tymczasem Unia Europejska już rozszerza swojego Erasmusa+ na cały świat.

W tworzenie Erasmusa bardzo angażowali się Irlandczycy. Będąc członkami Unii, pozostaną w programie, a swoim szczęściem chcą się podzielić z resztą wyspy. Rząd irlandzki sfinansuje uczestnictwo studentów z Irlandii Północnej w Erasmusie+, przeznaczając na to 2,1 mln euro rocznie. – Inwestujemy w relacje pomiędzy północą a południem, w następne pokolenia i – jak sądzę – w sensowne metody współpracy po brexicie – mówił Simon Harris, minister ds. szkolnictwa wyższego, innowacji i badań naukowych w Dublinie. Szkotów nikt nie przygarnął. Pobrexitowe zmiany na szkockich uczelniach najbardziej zabolą studentów unijnych, którzy nie płacili nic, a teraz ich czesne wzrośnie do sum opłacanych przez resztę studentów zagranicznych. Już zanotowano spadek rekrutacji z UE o 64%. Ale nie wszystkich to martwi. Napływ Europejczyków od lat zamykał wielu Szkotom drogę do darmowej nauki. Teraz nadchodzi dla nich era „studiów narodowych”, oczywiście w towarzystwie bogaczy z zagranicy, jak w Anglii.

Polacy nie ustają w walce. Antoni Prus: – Przygotowaliśmy razem z węgierskimi studentami petycję do Parlamentu Europejskiego. Prosimy w niej o stworzenie programu na wzór Erasmusa dla studentów z UK i UE. Rządy Wielkiej Brytanii i Unia Europejska miałyby pokryć koszty czesnego, wizy i ubezpieczenia oraz pomóc studentom w kosztach życia na kampusie. Petycja zyskała aprobatę Komisji Petycji PE. Kolejnym krokiem jest zbieranie dla niej społecznego poparcia, potem nastąpi głosowanie nad petycją w europarlamencie. Według naszych ustaleń ma to nastąpić na przełomie roku. Jesteśmy dobrej myśli co do losów petycji w PE, natomiast nie wiemy, jak do tego rozwiązania odniesie się Komisja Europejska.

Na korytarzach Oksfordu

Wiosną 2020 r. Paweł Piwek wrócił z Anglii. Przyleciał wyczarterowanym przez polski rząd samolotem, by podczas pandemii studiować z domu. Zdalnie skończył kurs matematyki na King’s College w Cambridge. Potem zajął się nową dziedziną – programowaniem i uczył matematyki polskich 11-latków. Wolny czas poświęcał na podróże ze znajomymi. W tym czasie w Anglii na dobre rozkręcał się brexit.

Kilka lat wcześniej jako stypendysta ADAMED SmartUp i uczestnik prestiżowego obozu Canada/USA Mathcamp Paweł przebierał w ofertach edukacyjnych. Nie brakowało chętnych do pozyskania jego talentu i sponsorowania dalszego rozwoju. Na kurs matematyki w Cambridge, uważany za najlepszy w Europie, dostał się bez problemu. Brytyjską akademię ocenia wysoko za doskonały poziom nauczania i bogatą ofertę życia studenckiego. Za otwartość i tolerancję. Po roku w Polsce zdecydował, że wraca do Anglii. Tym razem wybrał Uniwersytet Oksfordzki, a na nim studia doktoranckie.

Jako działacz studencki główny organizator XIII Kongresu Polskich Stowarzyszeń Studenckich w Wielkiej Brytanii powinien pamiętać, że nie dla Polaka Oksfordy, jeśli nie zadba o papierki. Ale on cieszył się życiem, Polską, rozwijał się… Nie pojawił się w Anglii w drugim półroczu 2020 r. i – choć mieszkał tam wcześniej kilka lat – nie mógł się ubiegać o pre-settled status, a bez niego o pożyczkę. Trafił na listę rezerwową kandydatów, bo kilkuset tysięcy złotych na czesne też nie mógł wyłożyć. W końcu uniwersytet przyznał mu wystarczająco wysokie stypendia, ale o wizę i ubezpieczenie zdrowotne musiał starać się sam. Koszt – 15 tys. zł.

Paweł i córka redaktora Ziemkiewicza być może spotkają się na korytarzach Oksfordu. Obojgu udało się przekroczyć granice, które rząd brytyjski przesunął dokładnie tam, gdzie chciał. Z pozdrowieniami od populistów znad Tamizy – dla populistów nad Wisłą.

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2021, 42/2021

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy