Czy na północy Iraku dojdzie do nowej wojny? Armia turecka gotowa jest do inwazji. „Bębny wojenne w Ankarze”, napisał turecki dziennik „Radikal”. Turcja zamierza zniszczyć kurdyjskich separatystów ukrywających się w irackim Kurdystanie, ostatnim spokojnym regionie Kraju Dwurzecza. Jeden z przywódców Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), Murat Karayilan, zapowiada twardą obronę: „Tysiące naszych bojowników jest gotowych do walki z siłami tureckimi”. Prezydent George W. Bush usiłuje ostudzić wojownicze zapędy Turcji. Ostrzega, że wysłanie wojsk do Iraku „nie leży w interesie” Ankary. Prezydent Iraku, kurdyjski polityk Dżalal Talabani, wezwał Turcję do powściągliwości, a PKK – do zaprzestania „tzw. działań wojskowych”. Premier Iraku Nuri al Maliki prosił Ankarę o więcej czasu i zapewniał, że jest zdecydowany usunąć bojowników PKK. Nie wiadomo jednak, jak długo Turcja zachowa cierpliwość. Parlament w Ankarze upoważnił w ubiegłym tygodniu rząd do wysłania wojsk za granicę. Po raz ostatni turecki parlament udzielił władzom wykonawczym takich pełnomocnictw w 1974 r. – wkrótce potem armia Turcji dokonała inwazji na Cypr i pozostaje na części wyspy do dziś. Spośród 550 deputowanych Wielkiego Zgromadzenia Narodowego aż 507 poparło wniosek. Premier Recep Tayyip zarządził głosowanie jawne, aby parlamentarzyści mogli popisać się patriotyzmem. Szef gabinetu zamierzał także zdemaskować jako odszczepieńców od jedności narodu 17 deputowanych z kurdyjskiej partii DTP, którzy oczywiście musieli zagłosować przeciw. „W dniu, w którym pożegnaliśmy naszych męczenników, władze udzieliły armii carte blanche do przeprowadzenia operacji za granicą”, napisał wysokonakładowy dziennik „Hurriyet”. Męczennicy to tureccy obywatele, zabici niedawno przez bojówkarzy z PKK, grasujących w południowo-wschodniej Turcji. W ostatnich tygodniach separatyści z PKK atakowali ze szczególnym fanatyzmem. W zasadzce zabili 13 poborowych, w autobusie zastrzelili siedmiu cywilów. Opinia publiczna nad Bosforem domaga się srogiego odwetu i akcji przeciw „terrorystom”, którzy założyli bazy w irackim Kurdystanie w górach Qandil, w pobliżu granicy irańskiej. Według ocen tureckiego wywiadu, obwarowało się tam 3,5 tys. kurdyjskich rebeliantów, którzy po amerykańskiej inwazji na Irak i rozpadzie sił zbrojnych Saddama Husajna przejęli wiele arsenałów. Ponadto w ręce separatystów z PKK trafia amerykańska broń, żywność i sprzęt, który Waszyngton dostarcza armii i policji Iraku. Z terenów irackiego Kurdystanu bojówkarze dokonują wypadów do Turcji. Ankara zamierza wreszcie położyć temu kres. Ale turecka interwencja zbrojna może tylko zwiększyć panujący w Kraju Dwurzecza chaos. Czarny scenariusz przewiduje wciągnięcie do walk w irackim Kurdystanie wojsk amerykańskich, rządowych sił irackich, a może nawet Irańczyków, którzy mają kłopoty ze swoimi Kurdami. A wszyscy przecież patrzą chciwie na roponośne pola wokół leżącego w północnym Iraku miasta Kirkuk. Partię Pracujących Kurdystanu założył w 1974 r. charyzmatyczny i bezwzględny przywódca Abdullah Ocalan. Dziesięć lat później PKK rozpoczęła walkę zbrojną o utworzenie niepodległego państewka kurdyjskiego w południowo-wschodniej Turcji. Separatyści dokonali wielu porwań, ataków bombowych i krwawych zamachów. Tureckie siły bezpieczeństwa odpowiedziały bezlitosnymi represjami. Ten konflikt pochłonął co najmniej 30 tys. istnień ludzkich, tysiące Kurdów musiało uciekać ze swych domów do miast na zachodzie kraju. W 1999 r. Abdullah Ocalan został schwytany i odbywa wyrok dożywocia. Z więzienia wezwał swych zwolenników, aby zaprzestali walki zbrojnej i próbowali osiągnąć swe cele metodami politycznymi. PKK, mocno wykrwawiona i niemal rozbita, ogłosiła rozejm. Władze w Ankarze nie były skłonne do rozpoczęcia negocjacji ani do znaczących ustępstw, toteż w 2004 r. rebelianci, którzy częściowo odbudowali swe siły, ponownie rozpoczęli działania wojenne. Tym razem przywódcy PKK, organizacji uznawanej przez USA i Unię Europejską za terrorystyczną, twierdzą, że nie chcą już niepodległości, lecz tylko autonomii dla tureckich Kurdów. Władze w Ankarze, zatroskane o jedność kraju, nie zamierzają jednak z „terrorystami” rozmawiać. Od PKK oderwały się radykalniejsze ugrupowania – Sokoły Wolności Kurdystanu oraz Pedżak, które podają się za prawdziwych szermierzy sprawy Ocalana. Sokoły dokonują zamachów na tureckie ośrodki turystyczne nad Morzem Śródziemnym, Pedżak prowadzi akcje zbrojne przeciw Iranowi. PKK i jej odłamy zdołały się umocnić dzięki bazom w irackim Kurdystanie. Od 1991 r. iraccy Kurdowie cieszą się praktyczną niezależnością
Tagi:
Jan Piaseczny









