Turysta-intruz w kosmosie

Amerykański przedsiębiorca zapłacił za orbitalny urlop 20 milionów dolarów

Dennis Tito ma elegancką posiadłość pod Los Angeles i prywatną ścieżkę do joggingu. Zasłynął jako sponsor przedstawień operowych. Sąsiedzi nazywają go “Królem Wzgórza”. “Nie wiem, ile pokoi jest w mojej willi w angielskim stylu, nigdy ich nie liczyłem”, wyznaje dziennikarzom. Tito chętnie porzuci jednak na kilka dni to życie w luksusie. Milioner z Kalifornii już jako nastolatek pragnął polecieć w kosmos i teraz spełnia swe marzenia.
Kiedy ten numer “Przeglądu” trafi do czytelników, Tito będzie już zapewne unosił się w stanie nieważkości na pokładzie międzynarodowej stacji orbitalnej ISS “Alfa”. Za bilet ku gwiazdom zapłacił Rosjanom, bagatela, 20 mln dolarów. Tito, syn włoskich emigrantów, już w wieku 23 lat był inżynierem rakietowym amerykańskiej agencji kosmicznej NASA, obliczającym kursy sond marsjańskich “Mariner”. Później opracował formuły matematyczne, pozwalające na sporządzanie trafnych prognoz giełdowych. Sukces przyszedł szybko – założona przez Dennisa Tito firma doradztwa inwestycyjnego stała się jedną z najważniejszych w Ameryce.
Rosyjska agencja kosmiczna przyjęła tak zamożnego kandydata na orbitalnego podróżnika

z otwartymi ramionami.

Rząd w Moskwie zredukował tegoroczny budżet kosmiczny ze 140 do 70 mln dolarów, a więc pieniądze krezusa z Kalifornii wydały się szefom agencji Rosawiakosmos prawdziwą manną z nieba. Początkowo Tito miał spędzić krótki urlop na pokładzie stacji orbitalnej “Mir”. Kiedy jednak przestarzały “Mir” skazany został na zagładę, postanowiono, że Kalifornijczyk poleci jako członek załogi statku kosmicznego “Sojuz” na stację orbitalną “Alfa”. Start “Sojuza” z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie zaplanowany jest na 28 kwietnia. Milioner spędzi na orbicie dziesięć dni, z czego sześć na pokładzie “Alfy”.
Dennis Tito odbył normalny, ośmiomiesięczny, intensywny trening rosyjskich pilotów kosmicznych w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą. Jego szkoleniem kierował Piotr Klimuk, który ongiś wraz z naszym Mirosławem Hermaszewskim wypełnił orbitalną misję. Tito zlewał się więc potem w komorze ciśnień, w której powoli zmniejszano zawartość tlenu i ciśnienie. “Kiedy oddychanie zaczęło sprawiać mi trudności, głośno powtarzałem numery telefoniczne mych byłych przyjaciółek. W ten sposób pozostałem przytomny podczas testu na spostrzegawczość”, opowiadał. Inną torturą okazały się ćwiczenia w centryfudze, po których normalnemu śmiertelnikowi żołądek zazwyczaj odmawia posłuszeństwa. Zamknięty w kapsule Tito obracał się wraz z nią kilkaset razy na minutę i czuł się trzy i pół razy cięższy niż w rzeczywistości. Takie przeciążenia muszą wytrzymać lecący na orbitę. Milioner zniósł dzielnie nawet ośmiokrotny wzrost wagi swego ciała czy 30-sekundowe loty w sztucznie wywołanym stanie nieważkości. Przez długie miesiące wkuwał rosyjskie słówka, przechodził testy zdrowotne i psychiczne, poznawał systemy nawigacyjne “Sojuza”. Dowódca “Sojuza”, Tałgat Musabajew, podkreśla, że Tito jest znakomicie wyszkolonym, pełnoprawnym członkiem załogi: “Podczas lotu będzie siedział obok mnie, odpowiadał za systemy łączności i wykonywał wszystkie moje rozkazy”. Wypada zwrócić uwagę, że inżynierem pokładowym “Sojuza” jest inna niezwykła osobistość – były polityk i doradca prezydenta Jelcyna, Jurij Baturin, który postanowił zostać kosmonautą i (niewątpliwie dzięki wysokiej protekcji) dopiął swego.
Lot Tito długo stał pod znakiem zapytania. Sprzeciwiły mu się bowiem agencje kosmiczne, które brały udział w budowie stacji “Alfa” – europejska ESA, kanadyjska CSA i przede wszystkim NASA. “Na pokładzie stacji orbitalnej nie mamy czasu na turystów, którzy muszą być prowadzeni za rączkę”, oświadczył cierpko szef NASA, Dan Goldin.

Kosmonauta z przypadku

może stać się przecież zagrożeniem dla siebie i innych, uszkodzić cenne wyposażenie pokładowe, utrudniać eksperymenty i prace na stacji będącej wciąż w stanie rozbudowy. Czy zresztą Tito będzie umiał zachować się w obliczu niebezpieczeństwa, np. ugasić pożar na pokładzie?
“Budowa “Alfy” kosztowała do tej pory 25 mld dol. Wobec tego kilka milionów pana Tito to drobnostka”, stwierdził wyniośle Goldin. Europejska Agencja Kosmiczna zaproponowała, aby zamiast kalifornijskiego milionera “Sojuzem” poleciał doświadczony niemiecki astronauta, Thomas Reiter. Moskwa odpowiedziała, że kombinezony i fotele “Sojuza” zostały sporządzone na miarę Kalifornijczyka, zaś przystosowanie ich do nowego pasażera potrwa co najmniej pół roku. Tyle zaś czekać nie można. Kapsuła “Sojuz” przycumowana stale do “Alfy” (ma służyć jako statek ratunkowy w razie zagrożenia życia załogi stacji) musi być wymieniana co sześć miesięcy. W przeciwnym razie ważne systemy techniczne – przede wszystkim spadochron stosowany podczas lądowania – mogą stać się niezdatne do użytku.
Z pewnością konflikt ma charakter finansowy (Rosjanie nie chcą się z nikim podzielić 20 mln dolarów), ale głównie prestiżowy. Amerykanie uważają, że ponieważ ponieśli główny ciężar budowy stacji “Alfa”, to oni będą decydować o regułach obowiązujących na jej pokładzie. Moskwa, i tak rozżalona z powodu utraty “Mira”, nie chce o tym słyszeć. “Myślę, że obiekcje NASA wynikają z przyczyn politycznych. Amerykanie nie chcą, aby obywatel ich państwa znalazł się w rosyjskiej sekcji stacji orbitalnej i do tego przybył tam rosyjskim statkiem”, powiedział Jurij Siemionow, główny konstruktor rosyjskiej korporacji kosmicznej “Energija”, która podpisała kontrakt z Dennisem Tito. Rzecznik Rosawiakosmosu, Siergiej Gorbunow, ironicznie wyśmiał obawy NASA: “Przykro mi, że znowu depczemy Amerykanom po odciskach, ale to my na pokładzie “Mira” nauczyliśmy ich, jak odbywać loty długoterminowe. Można więc chyba nam zaufać, że zapewnimy bezpieczeństwo podczas tygodniowej misji”.
Do kulminacji konfliktu doszło w połowie marca, kiedy Dennis Tito, otoczony przez pięciu ochroniarzy, zjawił się w towarzystwie rosyjskich kolegów kosmonautów u bram ośrodka szkolenia astronautów w Houston w celu odbycia treningu na urządzeniach amerykańskich. Nie został wpuszczony do środka.
Rosjanie jednak byli twardzi (nie mieli zamiaru zwracać Amerykaninowi pieniędzy). Szef agencji Rosawiakosmos, Jurij Koptiew, oświadczył, że misja Tito odbędzie się, niezależnie od opinii innych użytkowników stacji “Alfa”, Rosja ma bowiem wyłączne prawo do ustalania składu załogi “Sojuza”. Sam prezydent Putin ostentacyjnie uścisnął Dennisowi Tito dłoń na znak poparcia. Po wielodniowych telekonferencjach 24 kwietnia dyrektorzy NASA wreszcie ustąpili. Milioner z Kalifornii musiał podpisać zobowiązanie, że pokryje wszelkie szkody, które może wyrządzić na pokładzie “Alfy” i

nie będzie domagał się od NASA odszkodowania,

jeśli ulegnie wypadkowi. Postanowiono też, że orbitalny turysta będzie mógł odwiedzić amerykańską część stacji jedynie w towarzystwie doświadczonego astronauty. Na czas pobytu “urlopowicza” ważniejsze eksperymenty i prace na “Alfie” zostaną przerwane. Być może Tito będzie musiał spać na pokładzie przycumowanego do stacji “Sojuza”. Lecz kosmonauta-amator nie przejmuje się tymi ograniczeniami: “Przeprowadzę własne eksperymenty, związane z fotografią stereo i wideo. Przede wszystkim cieszę się na wspaniały widok Ziemi z orbity. Jestem gotów pomagać we wszystkim na stacji, mogę nawet czyścić toalety”.


Pływanie w wodnej kuli
Orbitalnym turystom w futurystycznych hotelach na Księżycu trzeba będzie zapewnić rozrywki – samo siedzenie i patrzenie stanie się po pewnym czasie nudne. Jesco von Puttkamer, inżynier i jeden z czołowych wizjonerów NASA, jest zdania, że w kosmosie pojawią się nowe rodzaje sportów: “Mecze siatkówki i koszykówki będą rozgrywane nie tylko na parkiecie, ale w całej przestrzeni hali – by się poruszać, trzeba będzie odbijać się od ścian, podłogi lub sufitu. Mecze będą trwały dłużej, ponieważ w stanie nieważkości gracze poruszają się wolniej. Przy braku grawitacji staną się możliwe nowe tańce, podczas których unoszący się w powietrzu tancerze będą tworzyli rękami i nogami całkowicie nowe figury, i to w takt muzyki. Okazją do fantastycznych przeżyć stanie się stworzenie odrobiny sztucznej grawitacji, np. poprzez ruch obrotowy statku kosmicznego. Pasażerowie będą wtedy mogli przypinać skrzydła i siłą mięśni odrywać się od podłogi, a następnie łagodnie lądować. Będą po prostu latać jak ptaki”. Planowane są też baseny. Wyjątkowe, bo przy braku grawitacji woda przybiera kształt kuli. Niewątpliwie pływanie w takiej ogromnej kuli będzie niezapomnianym przeżyciem. Ale uwaga! W stanie nieważkości woda nie będzie wypierać ciała – ten, kto ośmieli się zanurkować, będzie musiał wyrwać się na powierzchnię własnymi siłami. Projektanci kosmicznych basenów zalecają więc używanie kamizelek ratunkowych lub ekwipunku płetwonurka.


Urlop bez grawitacji

Dennis Tito podkreśla, że stanie się pionierem, który rozpocznie erę prywatnych, komercyjnych lotów w kosmos i przełamie monopol elitarnej grupy astronautów. “Niech ludzie zobaczą, że na orbitę może lecieć normalny facet”, oświadczył. Dziesięciu konstruktorów opracowuje obecnie plany statków kosmicznych dla turystów. 14 firm bierze udział w swoistym wyścigu. Przedsiębiorstwo, któremu uda się wysłać troje ludzi na wysokość co najmniej 100 km, bezpiecznie sprowadzić ich na Ziemię i powtórzyć ten lot w ciągu dwóch tygodni z użyciem tej samej rakiety, otrzyma “Nagrodę X” w wysokości 10 mln dolarów. Nagrodę tę ufundowali entuzjaści lotów orbitalnych przy użyciu pojazdów wielokrotnego użytku. W ramach tego wyścigu amerykańska firma Scaled Composites pokazała w 1998 r. na kalifornijskiej pustyni Mojave prototyp kosmicznego samolotu turystycznego. Aparat latający o nazwie “Proteus” składa się z trzech dających się łączyć w różne kombinacje elementów. Może on przetransportować na wysokość 13 km satelitę lub kapsułę orbitalną. Kapsuła ta, dzięki własnym silnikom, jest w stanie później wznieść się jeszcze wyżej.
Projekty hoteli kosmicznych przygotowują konsorcja amerykańskie i japońskie, m.in. biuro architektoniczne WAT&G z Honolulu, którego doradcą jest amerykański astronauta, Edwin Aldrin. “Ziemia unosi się w przestrzeni kosmicznej jak świetlny globus, w pobliżu planety widoczna jest stacja orbitalna “Alfa”. To wszystko zobaczą goście z okien naszego hotelu”, zapewnia Aldrin, który kiedyś brał udział w pierwszym lądowaniu na Księżycu. Hotel ten ma powstać już w 2017 r.
Projekt firmy z Honolulu nazwany “Geode” przewiduje zbudowanie 320 km nad Ziemią orbitalnej stacji turystycznej w kształcie koła.
Jako tani materiał posłużą zewnętrzne zbiorniki paliwowe promów kosmicznych. Każdy z nich ma aż 47 m długości, więc do budowy stacji kosmicznej wystarczy zaledwie kilka. Obecnie odrzucane przez promy puste zbiorniki spalają się w ziemskiej atmosferze. “To marnotrawstwo. Każdy taki zbiornik kosztuje przecież miliony dolarów. Lepiej zbudować z nich stację orbitalną lub kosmiczną fabrykę”, mówi jeden z twórców projektu “Geode”, Mark Holdermann z NASA.
Krążący wokół planety gwiezdny hotel będzie mógł przyjąć do 100 gości, zapewniając im nawet nieco komfortu. Na ekranach widokowych, umieszczonych na sufitach kabin pasażerskich, zaznaczony zostanie region nieba, w którym właśnie znajduje się “kosmiczny zajazd”. Goście i personel zajadać będą dania m.in. z warzyw wyhodowanych w ogrodach hydroponicznych. Sposoby prowadzenia takich ogrodów na pokładach statków kosmicznych opracowuje obecnie NASA. Turyści otrzymają do dyspozycji siłownię. Ćwiczenia fizyczne uchronią ich przed zanikiem mięśni przy braku grawitacji. Stan nieważkości panować ma zresztą tylko w centrum orbitalnego kompleksu – obracający się pierścień zewnętrzny wytworzy sztuczną grawitację. Dla chętnych przewidziane są spacery w przestrzeni kosmicznej.

Wydanie: 18/2001, 2001

Kategorie: Wydarzenia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy