Od Zbyszka Cybulskiego do Kingi Preis. Kto stał się symbolem swoich czasów Kinga Preis została w tym roku laureatką Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego dla młodych aktorów. Już niebawem okaże się, czy to tylko drobny fakt z filmowej kroniki towarzyskiej, czy potwierdzenie fenomenu. Bo Nagrodami im. Zbyszka Cybulskiego od przeszło 30 lat honorowano aktorów zdolnych, ale i takich, którzy tworzyli nowy rozdział nie tylko w kinie, lecz także w życiu społecznym. Dawali swoją twarz, nazwisko i sposób bycia temu, co drzemało w głowach milionów młodych Polaków. Byli „gwiazdami socjometrycznymi”, twarzami swojej epoki. James Dean z Armii Krajowej Zaczął sam Zbyszek Cybulski już z początkiem lat 60. Kiedy zagrał w czarnych okularach, następnego dnia o takie okulary rozpytywały w sklepach miliony nastolatków. I już było wiadomo – to nie jest zwykły aktor. To obiekt kultu. Kiedy Cybulski zginął 8 stycznia 1967 r. pod kołami pociągu na wrocławskim dworcu, znaleziono przy nim srebrną plakietkę z wygrawerowanym wizerunkiem Matki Boskiej z Lourdes. Była to pamiątka po ojcu z czasów jego walki we francuskim ruchu oporu. Znaleziono też mocno już zużytą książeczkę do nabożeństwa. Ci, którzy go znali bliżej, wspominali, że przesadnie religijny nigdy nie był, ale miał niebywały szacunek dla tradycji. Jak to Kresowiak – jego rodzina wywodziła się z Pokucia. Wojna ich rozproszyła – odnaleźli się dzięki Czerwonemu Krzyżowi i osiedli w Dzierżoniowie na Dolnym Śląsku. Stąd Zbyszek wywędrował po maturze do szkoły teatralnej w Krakowie, do kabaretu Bim-Bom w Gdańsku, do wytwórni filmowych Warszawy i Wrocławia. A już się wydawało, że do tych wytwórni nigdy nie trafi. – Ależ on nic nie umie – ubolewał Jan Kreczmar, profesor Zbyszka w krakowskiej szkole teatralnej. I rzeczywiście – Cybulski nie uczył się niczego, co należało wówczas do warsztatowego wyposażenia aktora. Nie uczył się recytować roli, tak by było go słychać w ostatnim rzędzie, nie uczył się specjalnego scenicznego chodu. Przed kamerą brak tych umiejętności nieoczekiwanie zaprocentował. Cybulski zachowywał się znacznie naturalniej niż setki jego kolegów. Szybko okazało się, że stał się pierwszym polskim aktorem naprawdę filmowym. Kiedy zaczął krążyć po kraju, jeżdżąc z jednego planu na drugi, był już postacią bardzo znaną. Idolem młodzieży uczyniła go rola Maćka Chełmickiego w „Popiele i diamencie” (1958) Andrzeja Wajdy. Chełmicki o twarzy Cybulskiego (ciemnymi okularami leczy wzrok, osłabiony w trakcie ucieczki kanałami po powstaniu warszawskim) uosabiał losy pokolenia odsuniętego po wojnie od wpływu na życie publiczne, prześladowanego i rozstrzeliwanego. Gęsto było także w tym filmie od symboliki patriotycznej. Na ekranie pojawiał się biały koń, na którym po wojnie miał wrócić do Polski generał Anders. Kiedy krew Maćka, zastrzelonego przez patrol wojskowy symbolizujący nową władzę, wsiąkała w białe prześcieradła suszące się na wietrze, przywoływało to skojarzenia z barwami naszej flagi narodowej. Kiedy Maciek konał na śmietniku, widzowie dopowiadali sobie, że chodzi tu o sławny „śmietnik historii”, na który władza ludowa rada by wysłać całe to pokolenie. Ale Cybulski kreował nie tylko legendę pokolenia żołnierzy Armii Krajowej. Dla młodszej generacji był polskim odpowiednikiem Jamesa Deana. Człowiekiem wolnym, nieulegającym zgrzebnym obyczajom epoki gomułkowskiej z jej „małą stabilizacją”. Dla samego Cybulskiego symbolem tej wolności był motocykl jawa – marzenie milionów jego rówieśników. Kiedy mu go skradziono, Cybulski dał ogłoszenie do gazety: „Chłopaki, oddajcie mi motor”. Odstawiono go następnego dnia z bukietem kwiatów i karteczką: „Zbyszku, przepraszamy, nie wiedzieliśmy, że to twój”. Kmicic buduje Hutę Katowice Bezpośrednim dziedzicem Cybulskiego – i pierwszym laureatem nagrody jego imienia – został Daniel Olbrychski w roku 1969. Wówczas ta nominacja więcej obiecywała, niż dawała. Ale była to bardzo solidna obietnica. Olbrychski bowiem dał twarz dumnej Polsce wczesnego Gierka, który zaczął dekadę swych rządów również od posunięć symbolicznych. Obiecał odbudowę Zamku Królewskiego, a razem z nim odnowę dumy narodowej. Nikt nie przyczynił się do tego wydatniej niż Daniel Olbrychski jako Andrzej Kmicic z „Potopu” Jerzego Hoffmana. Superprodukcji powstałej w podobnym trybie, co Huta Katowice i inne ówczesne piramidy I sekretarza. Olbrychski to „wielkiej fantazji kawaler, choć gorączka okrutny”. Idealny
Tagi:
Wiesław Stanowski









