Mimo niecodziennego wydarzenia, jakim była jednoczesna nieobecność w kraju czterech najwyższych rangą dostojników państwowych, nie zanotowano żadnych oznak paniki. A złośliwi mówią, że nawet wręcz odwrotnie. No cóż, pielgrzymka do Rzymu miała swoje prawa. I choć jej skutki ocenimy dopiero za jakiś czas, warto pamiętać o apelu Jana Pawła II, by “wprowadzenie słusznych reform gospodarczych dokonywało się z pożytkiem dla wszystkich, zwłaszcza dla najbiedniejszych” i by “stale wracać do idei opcji preferencyjnej na rzecz ubogich i potrzebujących”. Jakże to posłanie odbiega od poziomu dyskusji między politykami na temat tego, który z dostojników miał większe prawo do tego, by stanąć na placu św. Piotra w Rzymie. Najbardziej aktywny w tej wymianie zdań i wyliczaniu własnych zasług wobec Kościoła był Marian Krzaklewski. Pojechał do Rzymu w kilka dni po niezbyt fortunnej inauguracji własnej kampanii prezydenckiej. Wiec w rodzinnej Kolbuszowej pikietowali związkowcy z Wolnego Związku Zawodowego Sierpień ‘80. Padały nie tylko mocne słowa, ale i twarde przedmioty. Kandydat na prezydenta zarzucił związkowcom, że są pobratymcami KGB. A ci zapowiedzieli skierowanie sprawy do sądu. Zanosi się więc na to, że w tej kampanii związkowcy będą chcieli wyraźniej zaakcentować swoją obecność. Co to może w praktyce oznaczać? Jaka jest aktualna pozycja związków zawodowych w Polsce? Jak są postrzegane i oceniane? Tygrys to jeszcze, czy tylko nadmuchany balon? Najnowsze badania CBOS-u obalają pokutujące tu i ówdzie mity o potędze i wpływach związków zawodowych. Już sama przynależność do nich jest mizerna. Tylko 9% dorosłych Polaków, a 17% ogółu pracujących, należy do jakiegoś związku zawodowego. I to głównie w sektorze państwowym, bo w prywatnym jest ich zaledwie 4%. W ostatnich latach bardzo pogorszył się publiczny wizerunek związków. Więcej osób (39%) uważa, że ich działalność jest dla kraju niekorzystna niż korzystna (32%). A na pytanie “Który ze związków: OPZZ czy Solidarność, lepiej wyraża interesy ludzi?” – więcej osób wybrało OPZZ. Stało się tak po raz pierwszy od 10 lat. Okazuje się, że Józef Wiaderny lepiej kieruje swoją organizacją niż Marian Krzaklewski. To dla lidera Solidarności jest znacznie gorsza wiadomość niż obelgi, jakimi obrzucili go związkowcy w Kolbuszowej. Zwłaszcza że musi on także uwzględnić i to, że dwie piąte ankietowanych nie identyfikuje się z żadnym związkiem. Dlaczego? Bo są mało skuteczne w obronie praw pracujących. Bo mają mały wpływ na decyzję władz w kraju. Bo są nieobecne w większości zakładów. Takie są wyniki badań. Sukcesów nie ma. Czy Marian Krzaklewski czuje się odpowiedzialny za sytuację w związku, którym od wielu lat kieruje? Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Tagi:
Jerzy Domański









