Tysiące chorych na raka można było uratować

Tysiące chorych na raka można było uratować

A można ich wyleczyć?

– Można zatrzymać postęp choroby. Wydłużyć im życie. O rok, dwa lata. Może dla urzędnika to znaczy niewiele. Ale proszę zapytać pacjenta, co to dla niego znaczy.

A w skali całej onkologii? Czy są szacunki, ilu pacjentom można by uratować życie, przedłużyć je? Gdybyśmy mieli takie środki jak w Europie Zachodniej…

– Jest wspomniany raport Ernst & Young, który pokazuje, że w Polsce umiera rocznie 90 tys. pacjentów onkologicznych. Ale gdyby wcześ­niej rozpoznawać chorobę i jednocześnie zapewnić dobre warunki leczenia, moglibyśmy rocznie uratować ok. 30 tys. osób! W wypadkach drogowych rocznie ginie 6 tys. O tym się mówi w każdych wiadomościach, w każdym tabloidzie na okładce! Natomiast los 30 tys. ludzi, którzy niepotrzebnie umierają, zostaje przemilczany. Dlaczego? Dlatego, że świadczy o tym, że polityka państwa nie jest na tyle skuteczna, aby tym ludziom zapewnić życie. To straszne!

Jesteśmy bantustanem

Jak pan to znosi? Idzie pan przez oddział i widzi spojrzenia chorych. Patrzą na lekarza jak na Boga, który może im uratować życie. Albo nie…

– Muszę być wsparciem dla moich pacjentów, staram się budować klinikę, która będzie leczyła w sposób profesjonalny, zgodnie ze standardami międzynarodowymi, staram się mieć dla nich czas.

Dlaczego mówi pan „staram się”?

– Ze względu na olbrzymi obszar tzw. papierologii. 80% naszej pracy w klinice to praca z papierem, a nie z pacjentem! A pacjentowi potrzebny jest bezpośredni kontakt z lekarzem.

To bardzo ważne.

– Oczywiście, ale na uczelniach medycznych nie uczą kontaktowania się z chorym. Zapomniano o tym! Studenci kończący uczelnię nie mają zielonego pojęcia, jak rozmawiać, nie są uzbrojeni w narzędzia psychologiczne, umiejętności negocjowania i rozmawiania z chorymi, przekazywania im trudnych wiadomości, przeprowadzania przez proces terapeutyczny.

Nie da się rozwinąć polskich uczelni medycznych?

– Da się, tylko trzeba dać im pieniądze. Inwestycje w intelekt są najtrudniejsze, ale bez tego nigdy nie będziemy społeczeństwem poziomu cywilizacji zachodniej. To, czy dane społeczeństwo osiąga wysoki poziom cywilizacyjny, mierzy się nie liczbą pralek lub samochodów na rodzinę, tylko poziomem opieki onkologicznej i psychiatrycznej. To dwa główne wyznaczniki. Koniec, kropka. My jesteśmy bantustanem!

W Polsce mamy mniej studentów na kierunkach lekarskich niż za Gierka, do tego ci, którzy kończą studia, zderzają się z barierami, limitami w szpitalach. Coś tu jest nie tak!

– Dlatego apelujemy o zwiększenie limitu miejsc na studiach medycznych. Nie potrafię oszacować, jak duży mamy odpływ wykształconej kadry za granicę, ale widzę, że ta emigracja istnieje. Dlatego, że w szpitalach brakuje miejsc rezydenckich, w ogóle brakuje miejsc pracy, nie zwiększamy w rozsądny sposób bazy tych łóżek, które są nam najpotrzebniejsze. Najbardziej kuriozalną informację usłyszałem podczas jednego z posiedzeń komisji sejmowych – powiedziano nam, że w Polsce mamy 70 tys. łóżek szpitalnych za dużo. To łóżka w szpitalach powiatowych, które są tam jedynymi miejscami pracy. I tu pojawia się pytanie, w jaki sposób kształtujemy politykę zdrowotną. Stawiając szpitale w polu, wyłącznie po to, żeby je utrzymywać, żeby dawały miejsca pracy? A jednocześnie nie jesteśmy w stanie zapewnić pieniędzy na normalny poziom funkcjonowania np. onkologii.

Strony: 1 2 3 4 5 6

Wydanie: 2015, 24/2015

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. stefan
    stefan 25 września, 2016, 14:44

    bez zbudowania pożądnego sytemu progresywnych podatków nie uda się sfinansować żadnych szerokich reform

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy