Uciekające panny młode

Uciekające panny młode

Każdego roku w ostatniej chwili odwołuje się prawie 10 tysięcy ślubów – A tu, na samym szczycie, dałem jej pierścionek. Z czerwonym oczkiem – oglądamy album fotograficzny Pawła z ubiegłych wakacji. Wszystkie wspólne zdjęcia są przecięte na pół i… podklejone taśmą od spodu. 23-letni policjant nie poda nazwiska. Od pół roku smutki topi w kieliszku. A jest w czym topić, bo niewypitej wódki zostało prawie 300 butelek (akurat na 200 potwierdzonych zaproszeń). – Tort przywieziony z cukierni, zamówiony skrzypek na „Ave Maria”, przyleciała chrzestna z Toronto, a orkiestra miała grać „Złote obrączki”, gdy wnoszę ją do sali… – Pawłowi drży głos, choć udaje twardziela. Czekanie na Gosię przed ołtarzem ciągnęło się jak wieczność. 17.00, 17.05, 17.15… Wzdłuż szpaleru kwiatów rozłożony dywan, szepty gości, spocone dłonie, nerwy. On przekładał śnieżnobiałą chusteczkę z jednej ręki do drugiej, a ksiądz w tym czasie wystukiwał palcem jakiś rytm o blat ołtarza. – Po godzinie wysłała głuchy sygnał telefonem. Zrozumiałem – urywa. – Sukienki w kolorze lilaróż, za którą płacił mój syn, nie oddała – wtrąca się pani Zofia. – Oj, mamo, przecież i tak do niczego jej się nie przyda. Co innego garnitur – Paweł próbuje rozładować atmosferę. To pani Zofia zaczęła wysłać formularze do telewizyjnej „Randki w ciemno”. – Pomyślałam, niech zapomni, zobaczy, że na jednej Gosi świat się nie kończy. Pawełek tak się zamknął w sobie. – Mamo, daj spokój – zakomunikował, kiedy wrócił z dwutygodniowej wycieczki do ciepłych krajów. – Gośka to była Gośka. Czasem podjeżdża samochodem pod jej blok. Zaparkuje, zapali papierosa, popatrzy w okno. Ale ojciec Pawła wyraźnie powiedział: – Jak cię z nią zobaczę jeszcze raz… Nie tylko w filmach zdarzają się takie sytuacje. Porzucone suknie, niespełnione toasty, goście wracający spod kościoła z ryżem w kieszeni. Ona nagle mówi „Nie” i rzuca welon w najciemniejsze miejsce w szafie, a on unosi się honorem i próbując zapomnieć, otwiera z kolegami jedną z setek półlitrówek kupionych po hurtowej cenie. W tym czasie niedoszłe teściowe łamiącym się głosem dzwonią po foto- i wideoserwisach, po cateringach i wynajętych już salach, żeby odwołać wszystkie zamówione folklory. On przecież nie ma siły dzwonić. Serce nie sługa Dokładnej statystyki odwoływanych ślubów w skali kraju nikt nie prowadzi. Pracownicy USC w miastach oceniają, że do skutku nie dochodzi około 5% planowanych uroczystości. Na wsi takich sytuacji jest mniej. Przyjmując, że w ubiegłym roku zawarto ok. 195 tys. małżeństw (zarówno cywilnych, jak i konkordatowych), można obliczyć, że w ostatniej chwili nie dochodzi do skutku kilka tysięcy ślubów. Rachunek zaskakujący, bo przecież minęły czasy z góry zaplanowanych mariaży, gdzie w grę wchodziły morgi lub pieniądze. Dziś nikt nikogo nie przymusza. A jednak… – Przyszła, pochlipując – opowiada Elżbieta Nidzińska, właścicielka warszawskiego salonu Elizabeth ze ślubnym obuwiem. – „Nie chcę go już więcej widzieć. I tego też”, rzuciła na ladę śliczne perłowe szpilki z długim noskiem i rozbeczała się na amen. A jeszcze dwa miesiące temu przychodziła kilka razy z tym panem – wzdycha. – Ależ była z nich para! Ona przykładała skrawek materiału do bucików, czy na pewno ten sam odcień, a on patrzył na nią jak w obrazek. Aż któregoś dnia wyjął z portfela 850 zł. Włoski wyrób. Najmodniejszy w tym sezonie. Choć handel ślubnym obuwiem zmarniał jak każdy, pani Elżbieta nie mogła przecież tych butów, tych gorzkich wspomnień, nie przyjąć. – Zaproponowałam, by weselny model zamieniła na taki sam karnawałowy bordo. A, niech tam, na otarcie łez dorzuciłam jeszcze cekinową torebkę. Oj, jaka ta miłość dzisiejszych młodych nietrwała – zamyśla się właścicielka. Najwięcej klientek z białymi bucikami do wymiany ma w czasie… mundialu i zimowych skoków Małysza. – One nawet o takie rzeczy potrafią być zazdrosne! – Już kilka dziewczyn w tym roku zadzwoniło tuż przed odebraniem sukienki, że przestała być potrzebna – potwierdza Agnieszka Kujawska, kierowniczka salonu Cymbeline w Warszawie. A właściciel firmy jubilerskiej Diament dodaje, że zaręczynowych pierścionków też wraca coraz więcej: –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 28/2003

Kategorie: Obserwacje
Tagi: Edyta Gietka