Uczciwość przegrała z polityką

Uczciwość przegrała z polityką

Polska nie jest państwem w pełni świeckim, gdzie wszyscy są równi wobec prawa – mówi prof. Tadeusz Zieliński – Niedawno gościł u nas „statek aborcyjny”. Czy gdyby był pan wtedy w porcie, protestowałby pan przeciw jego przybiciu? Czy może stał w jednym szeregu z feministkami? – Na pewno nie ingerowałbym w ten konflikt, bo to nie należy do prawnika, a zwłaszcza byłego rzecznika praw obywatelskich. Do aktualnego rzecznika też nie – i słusznie nie zabiera on głosu w tej sprawie, bo musi przestrzegać obowiązującego prawa i nie powinien się wypowiadać, czy aborcja powinna być dopuszczalna, czy nie. Tak więc, gdy ja byłem rzecznikiem praw obywatelskich, pilnowałem, by przestrzegano ustawy o dopuszczalności przerywania ciąży z 1956 r. Prawo było wówczas bardziej liberalne niż dziś, zaś przepis, który umożliwiał aborcję z ważnych powodów społecznych, obowiązywał do 1993 r. Jednak już w 1991 r. przyjęty został kodeks etyki lekarskiej odrzucający przerywanie ciąży ze względów społecznych. Dostawałem listy od zrozpaczonych kobiet, którym uniemożliwiano dokonanie legalnego zabiegu, stawałem w ich obronie. Moja poprzedniczka, prof. Łętowska, zaskarżyła ów zapis w kodeksie etyki lekarskiej, ja kontynuowałem jej działania, mając oparcie w ówczesnym stanie prawnym, z którym kodeks ten był w kilku punktach sprzeczny. Gdy jednak ustawa się zmieniła, musiałem przestrzegać obowiązującego prawa. – Dziś nie jest pan rzecznikiem praw obywatelskich. – I wolno mi przedstawić swe osobiste poglądy. Ubolewam, że obecne przepisy są aż tak rygorystyczne. Mogą przecież zdarzyć się sytuacje, w których nie ma gwałtu czy zagrożenia życia, a jednak należałoby zezwolić na zabieg przerwania ciąży. Ustawa tymczasem kurczowo trzyma się poglądów wyznawanych przez Kościół katolicki, do głoszenia których Kościół ma oczywiście pełne prawo, choć państwo świeckie takich poglądów podzielać nie musi i mogłoby się zgodzić na pewną liberalizację przepisów antyaborcyjnych. Uważam, że zmiana tej ustawy byłaby bardzo potrzebna, bo wiele kobiet naprawdę znajduje się w tragicznych warunkach życiowych. – Można jednak zrozumieć obawy, że aborcja z ważnych względów społecznych przerodzi się w aborcję na każde żądanie. – To prawda, miałem podobne obawy. W 1991 r., gdy ważyły się losy obecnej ustawy o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, byłem senatorem w Senacie I kadencji z ramienia „Solidarności”. Na skutek różnych uszczegółowień powstał wtedy projekt, który – moim zdaniem – mógł być przyjęty, wyeliminowano w nim sankcje wobec kobiet przerywających ciążę. I nawet głosowałem „za”, bo Senat nie przewidywał kar za aborcję. Jak wygląda jednak sytuacja pod rządami obecnej ustawy, wszyscy widzimy. Sprawa jest cały czas paląca, dyskusji na temat przerywania ciąży nie da się przytłumić. I dlatego trzeba się poważnie zastanowić, jak dalece można zliberalizować obecne przepisy i w jakich konkretnie sytuacjach aborcja byłaby dopuszczalna. Mam świadomość, że pojęcie „ze względów społecznych” jest dość rozciągliwe. Diabeł tkwi w szczegółach. Jednak odrzucenie a limine głosu kobiet jest nie do przyjęcia w demokracji. Premier Miller powiedział, że w kwestii przepisów antyaborcyjnych nic się nie zmieni, wcześniej oświadczył to samo prezydent Kwaśniewski. Najwyżsi przedstawiciele państwa, jak widać, nie zamierzają brać pod uwagę poglądów większości kobiet. Nie można w ten sposób prowadzić dialogu społecznego. – Tylko że sprawa aborcji będzie dzielić Polaków, jakiekolwiek rozwiązanie by przyjęto. – Mam oczywiście świadomość, że próby zmiany ustawy mogłyby zagrozić pokojowi społecznemu, że wywołają protesty części obywateli, bo Kościół i antyfeminiści nie ustąpią. Tym jednak nie można się kierować, dyskusja na ten temat nie ucichnie. Tymczasem Kościół mówi „nie”, więc i państwo mówi kategoryczne „nie i koniec”. Nie można z góry odrzucać możliwości dopuszczenia zabiegu przerywania ciąży z ważnych powodów społecznych, dlatego że sprzeciwia się temu Kościół. A ponieważ nasze państwo tak właśnie czyni, muszę stwierdzić, że nie jest państwem w pełni świeckim, gdzie wszyscy są równi wobec prawa. – Taki pogląd wyznawał pan, gdy w Polsce rządził gabinet Hanny Suchockiej. Ale dziś, kiedy pełną władzę sprawuje lewica… – Tym bardziej jestem rozczarowany tym, co się dzieje, bo objawy klerykalizmu są widoczne na co dzień. Światopoglądowo lewica zbliżyła się do prawicy. Nadmiar głosu Kościoła katolickiego przy każdej dosłownie okazji, przejawy nietolerancji wobec innych wyznań, także chrześcijańskich, nieobecnych w telewizji publicznej, eksponowanie programów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 29/2003

Kategorie: Wywiady