Polityka Juszczenki jest coraz mniej zrozumiała nawet dla jego zwolenników, których szeregi maleją Oligarchia to system w ciągłym ruchu, w trakcie walki o życie zmienia, dopasowuje do nowych realiów swoją strukturę wewnętrzną. Pierwsze, co można zauważyć w systemach oligarchicznych, to dominująca tendencja do monopolizacji władzy ekonomicznej i politycznej. Zjawisko to można obserwować w wielu rejonach świata. Przypadek Ukrainy nie jest więc w tym względzie odosobniony. Pierwszy istotny konflikt polityczny, w jakim znalazł się w 1993 r. Leonid Kuczma, gdy został premierem Ukrainy, to konflikt z prezydentem Leonidem Krawczukiem. Starcie premiera, byłego „czerwonego dyrektora” największej w Europie fabryki zbrojeniowej, z prezydentem, byłym głównym ideologiem Komunistycznej Partii Ukrainy, zakończyło się dla tego pierwszego dymisją. Leonid Kuczma opuszczał Kijów rozgoryczony, jak pisze w swoich pamiętnikach, ale też z wiedzą, że prezydent to klucz do systemu. Rok później wydelegowany przez „najbardziej świadomą i fachową część byłej nomenklatury partii komunistycznej”, jak to ujął we wspomnieniach, został prezydentem Ukrainy. W ciągu 10 lat, korzystając m.in. z dobrej koniunktury międzynarodowej dla Ukrainy, zbudował to, co socjolog nazywa państwem szantażu. „Szantaż jako środek państwowej kontroli i nacisku bazuje na trzech elementach. Pierwszym jest pobłażliwy stosunek władzy państwowej do korupcji. Na Ukrainie korupcja i bezprawie są wśród elit tolerowane, a władza najwyższa nawet do tego zachęca, w wyniku czego powstaje sytuacja powszechnej bezkarności. Drugim elementem jest intensywny nadzór państwowy. Łamanie prawa niby jest przez państwo przyjmowane przychylnie, jednak odpowiednie organy pod kontrolą prezydenta pilnie śledzą nielegalną działalność i zbierają odpowiednie materiały. A w sytuacji, kiedy państwo potrzebuje nakłonić elity do odpowiedniego zachowania, uzbierany materiał, „kompromat”, jest wykorzystywany do szantażu, a płaci się w tym wypadku nie gotówką, ale uległością polityczną” (K.A. Darden, „Blackmail as a Tool of State Domination: Ukraine Under Kuchma”). Oczywiście nie sam budował, konstrukcja ma wielu autorów i kontekst historyczny – doświadczenia z okresu Breżniewa, „złotego wieku sowieckiej oligarchii”. Dziesięciolecie prezydenta Kuczmy można opisać jako udaną, do pewnego momentu, próbę zawłaszczenia państwa. Ten moment to okolice 2000 r., gdy pojawiły się w Kijowie oznaki buntu liberalnego skrzydła jego dworu, później towarzyszyły mu polityczne skandale: śmierć dziennikarza Gongadzego, taśmy z podsłuchu w gabinecie prezydenta, przecieki do prasy zagranicznej w sprawie handlu bronią. Były to akcje obliczone na zmuszenie prezydenta do ustąpienia ze stanowiska. Leonid Kuczma trzymał się jednak mocno, przygotował nawet plan trzeciej kadencji, swobodnie dysponował państwowym majątkiem, m.in. zięciowi podarował hutę. W finale wywołał, wspólnie z prezydentem sąsiedniego „liberalnego imperium”, kryzys polityczny zakończony dzięki międzynarodowej mediacji. Zwycięzcy pomarańczowej rewolucji mieli zlikwidować „kuczmizm” i rozpocząć budowę demokratycznego państwa. Juszczenko, Juszczenko Czy Juszczenko zawsze był „kuczmistą”, zastanawia się w „Kyiv Post” Taras Kuzio, profesor Uniwersytetu George’a Waszyngtona. Pyta o to dwa miesiące po wyborach parlamentarnych na Ukrainie i półtora roku po pomarańczowym zwycięstwie. Profesor na pytanie odpowiada twierdząco. W konkluzji pisze: „Juszczence zawsze było bliżej do prokuczmowskich centrystów niż do antykuczmowskiej opozycji”. Zarzuca prezydentowi oportunizm i koniunkturalizm zarówno w przeszłości, gdy przez dwa lata po dymisji ze stanowiska premiera liczył na otrzymanie posady prezydenta z rąk Kuczmy i dystansował się od opozycji, jak i teraz, gdy faktycznie buduje sojusz ze swoim byłym przeciwnikiem Wiktorem Janukowyczem. Polityka prezydenta jest coraz mniej zrozumiała nawet dla jego zwolenników, których szeregi maleją – Naszą Ukrainę poparło w wyborach niecałe 14% wyborców. Wszystkiemu winien pierwszy rok sprawowania władzy. Minął bardzo szybko, wypełniony targami o posady, kłótniami, często karczemnymi, o podział wpływów w gazie, nafcie, rolnictwie i innych sektorach gospodarki. Oficjalnie był to spór o zakres reprywatyzacji, nieoficjalnie walka o własność. Pomarańczowa ekipa nie miała planu demontażu oligarchicznego państwa i budowy nowych instytucji, w tym samorządowych. To jest zarzut najpoważniejszy. Główna idea pomarańczowego Majdanu nie została nawet podjęta, człowiek, obywatel nadal stoi prawie bezbronny przed państwem szantażu. W wyborach parlamentarnych zwyciężyła Partia Regionów Wiktora Janukowycza, w parlamentarnych ławach siedzą główni autorzy wyborczych fałszerstw z kampanii 2004 r., włos im z głowy
Tagi:
Wiesław Romanowski