Unia daje, my nie bierzemy

Unia daje, my nie bierzemy

Pieniądze na drogi – w 2002 roku. Polska nie wykorzystała 600 mln zł, teraz nie wykorzysta około 1,2 mld. W 2004 roku jeszcze więcej… Marek Pol zupełnie niepotrzebnie walczył o winiety, a teraz o dopłatę paliwową. Otrzymał przydomek „Winietu”, zezłościł pół Polski – i on, i rząd zapłacili olbrzymią cenę polityczną za miliard złotych, które dodatkowo wpłyną do puli, z której budowane są drogi i autostrady. Tymczasem była to zupełnie niepotrzebna batalia. Bo tempo budowy dróg i autostrad nie zależy od ilości pieniędzy, które na ten cel zgromadziliśmy. Polskie struktury administracyjne są tak niewydolne, że nie jesteśmy w stanie wykorzystać dotychczasowych środków. W 2002 r. nie wykorzystano ponad 600 mln zł, które były przeznaczone na wydatki drogowe. W tym roku nie wykorzystamy mniej więcej 1,2 mld zł. Ile nie wykorzystamy w roku 2004, skoro plan zakłada zwiększenie środków na inwestycje drogowe o 1,2 mld zł? Płyną pieniądze Rzut oka na dane nie pozostawia złudzeń. Plan zakładał, że w 2002 r. wydamy na inwestycje drogowe ponad 2,5 mld zł. Wydaliśmy 1,9 mld. Plan na 2003 r. przewiduje, że wydamy na drogi 3,8 mld zł. Tymczasem po ośmiu miesiącach wydaliśmy miliard! Czy w ciągu czterech miesięcy uda się wydać 2,8 mld zł? „To niemożliwe – odpowiadają zgodnie fachowcy, z którymi rozmawialiśmy. – Co prawda, pod koniec roku następuje kumulacja wydatków, ale wszystko ma swoje granice”. Ich zdaniem, do końca grudnia wydamy na drogi 1-1,4 mld zł. Reszta zostanie zmarnowana. Reszta, czyli co? Pieniądze na inwestycje drogowe pochodzą, najogólniej mówiąc, z trzech koszyków. Po pierwsze z budżetu, po drugie z kredytów – na ten cel możemy pozyskiwać pieniądze np. z Banku Światowego czy z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, trzecim źródłem funduszy na budowę dróg są środki pomocowe z UE. Ale żeby je uzyskać, trzeba przejść skomplikowaną procedurę. Unia może dać obiecane pieniądze, ale przecież nie daje ich do garści, na piękne oczy, lecz tylko na konkretne projekty. Żeby więc otrzymać pieniądze z Unii, trzeba najpierw je sobie zaklepać, potem opracować projekty konkretnych budów, znaleźć pieniądze na udział własny i wysłać do Brukseli odpowiednio wypełnione wnioski. To wszystko są procedury czasochłonne, wymagające wielkiej staranności, sprawnego aparatu administracyjnego, który nadzorowałby proces inwestycji i kontaktów z Brukselą. A z tym jest po prostu marnie. W 2002 r. Polska wykorzystała tylko 50% środków pomocowych na budowę dróg, które mogliśmy otrzymać z Unii. Po ośmiu miesiącach tego roku wykorzystaliśmy jedynie 18,2% środków z Brukseli. Konkretnie w planie na 2003 r. mamy zarezerwowanych 938 mln zł środków pomocowych, tymczasem wykorzystaliśmy jedynie 170 mln zł. O ile do końca roku poprawimy ten wskaźnik? Tymczasem Ministerstwo Infrastruktury planuje wydać w 2004 r. na inwestycje drogowe 5 mld zł. Czy można te rachuby traktować jako realne, skoro w 2002 r. wydano z trudem niespełna 2 mld zł, a w roku bieżącym wydamy niewiele więcej? W tych planach na 2004 r. zakłada się, że skorzystamy ze środków z UE w wysokości 1,3 mld zł. Tymczasem, przypomnijmy, w ciągu ośmiu miesięcy 2003 r. wydaliśmy z tej puli ledwie 170 mln zł. Dodajmy do tego jeszcze jeden element – wchodząc do Unii, uzyskamy dostęp do unijnych funduszy, a to zaowocuje nowymi sumami. Cóż z tego, skoro Polska najprawdopodobniej nie będzie w stanie tych pieniędzy zagospodarować? To trwa Ministerstwo Infrastruktury odpiera te zarzuty w dwojaki sposób. Po pierwsze, Marek Pol przekonuje, że środki nie giną, lecz przechodzą na lata następne. Po drugie, przedstawiciele ministerstwa pokazują, że wszystkiemu winne są obowiązujące w Polsce i w Unii procedury. Postępując zgodnie z nimi, jest się skazanym na żółwie tempo. Na przykład administracyjne procedury odwoławcze powodowały, że decyzje o pozwoleniu na budowę dróg można było odsuwać niemal w nieskończoność. Dopiero w tym roku wprowadzono przepisy ustawy o szczególnych warunkach realizacji inwestycji w zakresie inwestycji drogowych. Umożliwiają one znaczne skrócenie czasu oczekiwania na pozwolenie na budowę. Natomiast jeśli chodzi o inwestycje współfinansowane z funduszu ISPA, od przygotowania wniosku do rozpoczęcia realizacji kontraktu mija minimum 19 miesięcy. Policzmy: przygotowanie wniosku to 6-12 miesięcy, zatwierdzenie projektu przez Brukselę – minimum 7 miesięcy, procedura przetargowa, która można rozpocząć dopiero wtedy, kiedy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 46/2003

Kategorie: Kraj